Rozdział 20.

304 33 15
                                    

Dziękuję za wejścia, głosy i komentarze :)

Nie zabijajcie. I pamiętajcie - to nie koniec! Zależy, jak bardzo mili będziecie :P Bo na blogu sobie nagrabili. Nie opuszczajcie mnie mimo wszystko.

Tak, wiem, że po weekendzie, ale musiałam wrzucić. Potrzebowałam dodać jakiś rozdział po trzech dniach. Wiem, że krótki i przepraszam, ale musiałam tak to zakończyć.


Stałam nieruchomo, z ramionami opuszczonymi. Kenji podbiegł do mnie.

— Ty głupia idiotko, nie dam ci...

— Dasz — przerwałam mu. —   Wrócicie do Sektora. —   Obniżyłam głos. — Jeżeli chcesz mi jakoś pomóc, to zjednoczcie się z innymi sektorami i kontynentami. Podnieście bunt i ich obalcie. Ja nie mam szans. Już właściwie... nie żyję. — Prawda zwaliła się na mnie niczym ciężki głaz.

Kenji objął mnie mocno. I zaczął szlochać.

— Nie. Nie, do diabła.

— Idź już — wyszeptałam. Uścisnęłam go z całej siły. To znaczy takiej, którą może przeżyć.

Reszcie grupy nie pozwolono do mnie podejść. Chciałam ich pożegnać.

Powiedzieć, jak bardzo ich kocham, jak mi zależało i zależy na nich, że nie chcę ich opuszczać.

Żołnierz trzymali ich na muszkach, wyprowadzali z sali.

Naczelni obserwowali mnie z uśmiechami przepełnionymi satysfakcją.

Zamknęłam oczy. Czas na najtrudniejsze pożegnanie.

— Jesteś szalona — usłyszałam głos za sobą. Warner stał za mną, jego zielone oczy płonęły. Ze łzami w oczach dotknęłam rozcięcia na jego czole.

— Co za dupki — szepnęłam. Warner objął mnie w pasie.

— Za dużo czasu spędziłaś z Kenjim. —   Przyłożył swoje czoło do mojego, nie zważając na ranę. — Zostaję z tobą.

— Nie zostaniesz.   —   Pokręciłam głową. — Masz pracować z Kenjim. Powiedziałam mu, co ma zrobić.

— Skarbie... troszczysz się o to, co trzeba zrobić, a zapominasz o sobie.

— Aaronie, jeżeli chodzi o mnie... to już koniec.

— Nie — warknął. Z ogniem w oczach złapał mnie za ramiona. — Nie będzie żadnego końca. Chyba, że ich.  Nie zamierzam cię tu zostawiać.

— Nie — odpowiedziałam. — Nie po to negocjowałam, żebyś teraz tu został.

— Nie chcę żyć bez ciebie — wychrypiał.

— Wolisz umrzeć? — zaczęłam płakać.

— Dla ciebie? Zawsze. — W jego oczach widziałam łzy.

— Musisz żyć. Jesteś stworzony do walki, do uczuć...

— Nauczyłaś mnie tego.

— Nie. To ty mnie tego nauczyłeś. Dzięki tobie się zmieniłam, chociaż sądziłam, że nie jest to możliwe. Dziękuję. — Ujęłam jego twarz w dłonie. — Obiecaj mi jedno.

— Julio...

— Bądź szczęśliwy. Pamiętaj o mnie i o tym, że cię kochałam. Kocham. I będę kochać. Na zawsze.

Pocałowaliśmy się ostatni raz. Słodki smak jego ust zmieszał się z solą naszych łez. 

— Zabierzcie go — powiedziałam cicho, kiedy zmusiłam się do odstąpienia od niego. Warner uderzył pięścią żołnierza, który chciał go złapać za ramię.

— Nie idę stąd — powiedział.

— Nie! — krzyknęłam, kiedy zobaczyłam, jak inny żołnierz Komitetu uderza go w tył głowy.

Przepraszam, Aaronie. To dla twojego dobra.

Patrzyłam, jak na wpół go wloką, na wpół prowadzą w stronę wyjścia. Miał mętne spojrzenie.

Wciągnęłam powietrze. Odcięłam się od krzyków protestu moich przyjaciół, którzy byli obezwładniani i wyprowadzani.

Kiedy wyszli, nagle to poczułam. Delikatne dotknięcie. 

Samotność powróciła. Była ze mną zawsze. Dotrzymywała towarzystwa w nocy i w dzień, w celi i w bazie Warnera, na początku. Kiedy pokonałam swój strach, pokonałam i ją.

A ona wróciła.

Spostrzegła sytuację, w której byłam sama. Z własnej woli. Przyszła i powiedziała "Cześć, to znowu ja. Będę przy tobie. Odejdziemy stąd razem".

Deja vu.

Pistolet wycelowany w moją klatkę piersiową.

***

Warner powoli odzyskiwał pełnię świadomości. Patrzył, jak rozmazany Kenji próbuje się wyrwać żołnierzom, a po jego twarzy płyną łzy. Krzyczał, choć Warner tego nie słyszał.

Jedynym dźwiękiem, jaki do niego dochodził, był prędki rytm jego serca.

Kenji krzyczał imię Julii. I słowo "nie".

Z wysiłkiem się odwrócił. To, co zobaczył, zmroziło mu krew w żyłach. 

Szukał w sobie siły, która pomogłaby mu przerwać to, co się działo przed jego oczami.

Julia stała wyprostowana, bez cienia strachu w postawie. Patrzyła w oczy Naczelnej Lacey Brodie, która trzymała w ręce pistolet.

Wycelowany w Julię.

Przez walenie jego serca doszedł go huk wypalanej broni. 

A jedynym obrazem, jaki dotarł do jego świadomości, był upadek ciała Julii.



✔ Potęga JuliiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz