Rozdział 19.

291 32 5
                                    

Dziękuję za cierpliwość i za każdy głos oraz komentarz :)

I oficjalnie informuję, że ten rozdział 20 składa się z rozdziałów 25, 26 i części 27-go na blogu, więc niedługo się zrównamy i wszystko będzie na bieżąco :) Przepraszam, że nie jest tak długi, jak poprzedni, ale próbuję "budować napięcie" :P

I posłuchajcie przy tym muzyki z mediów. Nie mogę odżałować, że nie dostali za to Oscara.

Miłego czytania :)


Zamrugałam. Byliśmy w jasnym pokoju z kanapą i stoliczkiem. Wszystko było poprzewracane, jakby w tym pomieszczeniu toczyła się walka. 

Aileen zatoczyła się i upadłaby bez pomocy Kenjiego, który poprowadził ją na siedzisko.

— Dobrze? — spytał ją cicho.

— Tak. — Wyciągnęła spod kurtki pustą kroplówkę i odczepiła ją, po czym założyła pełną.

— To twój pokój? — Adam rozglądał się po pomieszczeniu.

— Jest tam, pewnie bardziej zdemolowany niż ten salon. — Pokazała na drzwi, których przedtem nie zauważyłam.

Byłam rozogniona. Ledwo przyjęłam do wiadomości to, że wróciłam do miejsca, z którego uciekłam kilka godzin temu.

Potrzebowałam wytchnienia.

Walki.

Spokoju.

Warnera.

— Pamiętacie, co robimy?

— Tak — powiedział Adam. — My idziemy ratować wszystkich, a ty zagadujesz Naczelnych.

Kiwnęłam głową.

— Powodzenia — szepnęłam.

— Julio...  —  usłyszałam za sobą. Obróciłam się.

Aileen wstała i objęła mnie mocno.

— Uratuj mojego brata — powiedziała mi do ucha.

Obie miałyśmy łzy w oczach.

Kiwnęłam głową. 

I wyszłam. 

***

Aileen, Kenji i Adam przekradali się przez korytarze, prowadzeni przez dziewczynę. Szybko udało im się dojść do niższych poziomów, gdzie zamknięto obdarzonych.

Kenji nie pamiętał, w jaki sposób ogłuszyli strażników, otworzyli cele i pozbyli się kajdan z rąk przyjaciół. Uświadomił sobie, że on nadal żyje, że wszyscy nadal żyją, a on właśnie obejmuje mocno Castle'a.

Swojego ojca.

***

Kobieta szła cicho przez korytarze razem z Naczelnym Hansenem.

— Nie chcę cię zostawiać — powiedziała.

— Jak szczęście dopisze, udam się z tobą, cioteczko. — Milo uśmiechnął się krzywo.

— Nie nazywaj mnie tak. Jestem od ciebie niecałe dziesięć lat starsza — obruszyła się uzdrowicielka.

— Słyszysz? — Hansen nadstawił ucha. — Już są. Niedługo go zobaczysz. Wyjedziesz stąd i wrócisz do niego.

— Czekałam rok, poczekam  jeszcze chwilę — westchnęła.

***

Szłam otępiała przez korytarz. Wiedziałam, gdzie iść. 

✔ Potęga JuliiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz