— Ja...
— Nieważne. — Pokręcił głową. — Idź spać. Obstawiam, że będą niedaleko kwater Naczelnych... może w tych pokojach dla rodzin. Są dla nich cenne.
Dziewczyna leżała na wąskim łóżku zwinięta w kłębek, twarzą do ściany. Otwarte oczy wpatrywały się w pęknięty tynk tuż przy jej głowie. Wiedziała, że musi wypocząć, ale bała się zasnąć.
Kiedy zamykała oczy, widziała twarze.
Twarz Hansena. Graysona. Warnera, Kenta i małego Jamesa. Kenjiego...
Matki... i ojca.
Dlaczego właśnie jego?
Zacisnęła szczęki. Nie chciała pamiętać człowieka, który zniszczył jej piękną matkę i omal nie zniszczył jej i April.
*4 lata wcześniej*
-— Skup się — powiedział zimno.
— Nie dam już rady, ojcze — wyszeptała.
Uderzył ją w twarz. Niezbyt mocno, by nie zostawić śladów, ale żeby wiedziała, że stać go na więcej.
— Jesteś do niczego. Nie umiesz niczego. Nie używasz broni, nie potrafisz się obronić, nie potrafisz przeprowadzić porządnej i inteligentnej dyskusji. Zajmujesz się bzdurami...
— To, co robię, nie jest bzdurą! — krzyknęła.
-—Twoja siostra jest niepełnosprawna umysłowo...
— Ma zwykłe bóle, a ja ją uspokajam.
— Najlepiej by było, gdybyś ją po prostu zabiła. Nie cierpiałaby.
— Ty chory gnojku! — wrzasnęła na ojca. Popchnęła go z całej siły. -— Nie mów tak o niej! Nie masz prawa!
Paris Anderson złapał ją z całej siły za brodę i spojrzał prosto w jej oczy.
— Wyobrażasz sobie, że możesz mi się stawiać? — spytał zimno.
— Tak — odpowiedziała butnie.
— W tym przypadku nie jestem zadowolony z tego, że jesteś uparta.
— Sam mi kazałeś stawiać na swoim.
— Więc spodziewaj się kary za postawienie się mi. — Uderzył ją tak mocno, że upadła na podłogę. Kiwnął na żołnierza stojącego pod ścianą.
— Idź do mojej najmłodszej córki i ukarz ją za przewinienia siostry.
Poczuła, jak robi jej się zimno.
— Nie... proszę... — jęknęła. Ojciec obserwował z lekkim uśmiechem na doskonałej twarzy, jak dziewczyna z wysiłkiem siada. Powstrzymał żołnierza gestem.
— O co mnie prosisz? — zapytał miękko.
— Zostaw April — powiedziała błagająco. Jej oczy lśniły od łez.
Patrzył na nią wyczekująco. Uklękła przed nim i złożyła ręce jak do modlitwy.
— Błagam. Zrobię, co zechcesz, tylko nie rób jej nic.
—Och, słoneczko. — Przykucnął przed nią i niemal czule pogładził ją po twarzy, ocierając zbłąkaną łzę. — Naprawdę myślisz, że mógłbym zrobić krzywdę własnej córeczce?
YOU ARE READING
✔ Potęga Julii
FanfictionWojna się skończyła. Wróg został pokonany. Ich życie i miłość przetrwały... Ale to NIE JEST KONIEC. Julia i Warner nie łudzili się wizją szczęśliwego i spokojnego życia. Wiedzieli, że zabicie Andersona wywoła falę gniewu, która może ich wszystkich...
Rozdział 21.
Start from the beginning