Zaczęłam krzyczeć i wyrywać się, ale to nic nie dało i już po chwili zostałam brutalnie wepchnięta do jednej z większych kabin. Przerażona przylgnęłam do ściany obok muszli klozetowej.

-Idź na korytarz i pilnuj by nikt nie wszedł to szatni.- blondyn nakazał, towarzyszącemu mu chłopakowi, po czym zamknął drzwi kabiny.

Odwrócił się do mnie z tym szatańskim uśmiechem i błyskiem w oku, który sprawiał, że miałam ciarki na całym ciele.

-Nie rycz.- wywrócił oczami na widok moich łez, a następnie usiadł na zamkniętej klapie muszli.

Patrzył się na mnie przez chwilę, zagryzając wnętrze swojego policzka. Ja w międzyczasie zdążyłam już kilka razy wytrzeć mokre policzki w rękawy swetra.

-Wypuść mnie.- szepnęłam z nadzieją, że jednak mnie wysłucha.

-Dobrze.- wzruszył ramionami.

Zupełnie się tego nie spodziewałam i raczej skłamię jeśli powiem, że Luke mnie nie zaskoczył w ten miły sposób.

Powoli stawiałam pierwsze kroki do drzwi, ale w dalszych działaniach przeszkodziła mi silna ręka chłopaka.

-Wypuszczę cię.- zaczął, podnosząc się. -... Ale najpierw musisz się rozebrać.- przyparł mnie do ściany. - W końcu po coś tu przyszliśmy.- zagryzł swoją wargę, dotykając palcami rąbka mojego swetra.

-Nie.- pokręciłam głową. - Luke, błagam.- płakałam coraz bardziej, a strach spowodował, że zaczęłam wyrywać mu się gwałtownie.

Uderzałam rękami w jego klatkę piersiową, lecz to nic nie dawało, dlatego pod wpływem emocji kopnęłam go w kostkę na tyle mocno, że syknął z bólu i puścił mnie na chwilę. Chciałam podbiec do wyjścia, ale on mocno zacisnął rękę na moim ramieniu by zatrzymać mnie. Moje plecy ponownie zetknęły się z kafelkami na ścianie w kabinie, lecz tym razem wściekły chłopak spoliczkował mnie. Pod wpływem uderzenia moja głowa przekręciła się w prawą stronę, a włosy zakryły zapłakaną twarz.

Straciłam jakąkolwiek siłę na bronienie się, ale mimo wszystko nadal próbowałam go jakoś odepchnąć co przy mojej niewielkiej sile nie dało dużego skutku.

Chłopak głośno westchnął ponownie dotykając rąbka swetra, który delikatnie uniósł w górę razem z materiałem czarnej koszulki na ramiączkach. Drugą dłonią przytrzymywał moje ręce nad naszymi głowami, więc nie mogłam go odepchnąć, a tak bardzo chciałam by przestał...

-L...Luke.- mój głos załamał się.

-Nigdy nie sądziłem, że potrafisz być taka waleczna.- zignorował mnie. - Czego jeszcze nie wiem?- kontynuował, wsuwając dłoń pod materiał mojej bluzki.

Wzdrygnęłam się, kiedy jego zimna dłoń dotknęła skóry mojego brzucha.

Bałam się go, bałam się tego co był wstanie zrobić i tego jak patrzył mi prosto w oczy. Widział, że się boję, ale mimo to nadal robił to co chciał.

-Ile musiałaś się puszczać by uzbierać na tę wycieczkę?- spytał, zahaczając palcem o materiał mojego stanika. - Do tej pory miałaś opinię żelaznej dziewicy, a teraz krążą pogłoski, że jesteś dziwką.- wyszeptał do mojego ucha.- Co jesteś w stanie mi zaoferować?-zapytał.

Luke spojrzał na mnie przelotnie ze zmarszczonymi brwiami.

-Hood miał rację.- powiedział sam do siebie.

Wyciągnął rękę spod mojego swetra by mocno złapać za jego kołnierzyk i rozedrzeć go tak bym stała teraz przed nim w czarnej koszulce.

-Faktycznie marnujesz się pod tymi wszystkimi swetrami.- oblizał wargi, przejeżdżając swym palącym wzrokiem po mojej klatce piersiowej.

His fault L. Hemmings Where stories live. Discover now