Wszystko co dobre, kiedyś się kończy

1.9K 172 13
                                    

Pobiegłam w stronę huku. Okazało się, że trochę dalej od mojego domu stoi samochód. Powoli zapalał się. Zaraz... to samochód Mei!

-nie... nie.... nie!- biegłam w stronę karoserii a za kierownicą znalazłam jeszcze żywą Mei. Akashi pomógł mi otworzyć drzwi i wyciągnąć z auta kobietę. Była cała we krwi. Szkło miała powbijane w skórę, rany, siniaki i podpaloną skórę gdzie nie gdzie.

-zadzwoń po pogotowie! Proszę pomóż mi Akashi!- krzyczałam. Chłopak już dzwonił. Płakałam.

-nie mogę cię stracić... Mei...- mówiłam, przytulałam, pocieszałam że wszystko się dobrze skończy.

-Reika... musisz... iść... nie możesz mieszkać w tym domu...- mówiła słabym, ochrypłym głosem.

-gdzie mam iść?! Gdzie?- pytałam bezsilnie.

-karetka już jedzie- powiedział Akashi.

-do... przyjaciół... dasz sobie radę... nie możesz mieszkać w domu tutaj... i w Tokyo... idź... do przyjaciół... kocham cie skarbie...- powiedziała i uniosła rękę do mojego policzka. Musnęła mój policzek a jej ręką opadła bezwładnie na ziemię. Nie... ona nie może mi tego zrobić... nie ona... nie teraz...

-Mei... Mei?... Mei!?- nie... nie!... nie!... proszę... za co muszę tak cierpieć?! Za co? Przytuliłam jej ciało. Nie chce, aby mnie opuściła. Akashi kucnął koło mnie i objął ramieniem.

-przykro mi...- powiedział cicho. Nie... ona żyje.. musi żyć...

-ona żyje! Na pewno!- mówiłam i Próbowałam ją obudzić niczym ze snu. Szturchałam, mówiłam aby się obudziła, ale nie reagowała. Ona nie może... nie może umrzeć. Rozpłakałam się na dobre. Przyjechała karetka. Powiedzieli że już za późno. Nie chciałam im wierzyć. Nagle nie widziałam nic innego oprócz pustki....to się nie mogło stać naprawdę... to tylko zły sen z którego się obudzę. Ona nie mogła umrzeć. Nie teraz. Co ja bez niej zrobię. Przecież mam tylko ją. Stała przede mną. Żyje! Ale zaraz... jest inna. Jej oczy są czerwone, wygląda jak po wypadku, smutna, brudna Mei stała i patrzyła się na mnie.

-Reika- mówiła moje imię z każdą chwilą stawając się coraz bardziej smutna, przeźroczysta. Jak duch. Wreszcie podleciała do mnie i ucałowała w czoło po czym zniknęła a ja spadałam w czarną otchłań. Nie krzyczałam. Nie Próbowałam się ratować. Po prostu patrzyłam na znikającą jasną kropkę. Z moich oczu płynęły łzy. Nie Płakałam. Po prostu łzy chciały płynąć a ja im pozwoliłam. Co mam zrobić? Gdzie mam iść? Moje życie ma wogulę jeszcze sens? Jestem sama. Znów. Wcześniej tata i mama a teraz Mei mnie opuściła. Wkrótce do nich dołączę. Ale co będzie z przyjaciółmi? Będą tęsknić?

-Reika... Reika!- ktoś krzyczał moje imię. Znajomy głos. Czy to...

-A... Akashi?- mój głos był ochrypły i słaby, nawet nie wiem jak ułożyłam litery w jedno słowo. Wolno otworzyłam oczy. Chłopak trzymał mnie za ramiona i poważnym wzrokiem patrzył mi w oczy. Gdzie jestem? To był sen? Mei jest w domu i czeka na mnie, prawda? Powiedz tak Akashi... powiedz, że to był tylko zły koszmar... proszę. Leżałam na łóżku okryta kołdrą. Co się stało? Mam tyle pytań, lecz nie mogę nic z siebie wydusić. Akashi, powiedz... powiedz, że mnie nie opuścisz...

No i znów wracamy do smutania się :/ sorki za Mei nie zabijajcie, proszę!!! Taa, tu pisze smutny rozdział z słucham na esce tv Bruno mars uptown funk XDDD magia po prostu

Nadzieja Jest W Tobie/ KNB/ ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz