Jean [Attack on Titan]

3.1K 154 10
                                    

Proszę bardzo! PyromaniaNegative masz swojego shota... Znaczy nie do końca tego, którego chciałaś na początku... Ale jest!

-(Imię), i tak mi nie uciekniesz!- usłyszałaś krzyk Jean'a i uśmiechnęłaś się, po czym przeskoczyłaś na kolejny dach.
W ręku miałaś chleb należący do chłopaka. Pomachałaś nim z tryumfalną miną.
- Jak dalej będziesz taki wolny, to... - stanęłaś na obluzowanej dachówce, przez co potknęłaś się.

Upadek zamortyzowałaś rękoma. Na jednej z nich utworzyła ci się mała rana.
- Szlag- westchnęłaś, gdy zobaczyłaś, że Jean jest coraz bliżej ciebie. Jego chleb nie przetrwał spotkania z powierzchnią dachu, więc niewiele myśląc, rzuciłaś zgniecionym bochenkiem w chłopaka. Brunet oberwał w głowę i rozejrzał się szybko. Gdy zobaczył do jakiego stanu doprowadziłaś jego pyszny chleb, popatrzył na ciebie z rządzą mordu w oczach. Zaczął biec w twoją stronę z podwojoną prędkością. Szybko odczepiłaś od siebie ciężki sprzęt do trójwymiarowego manewru. Niewiele myśląc, wciągnęłaś powietrze, zamknęłaś mocno oczy i sturlałaś się z dachu.

Wiedziałaś, że obok tego domu stoi wielki stos siana, więc nie bałaś się "bliskiego spotkania z betonem". Upadek jednak nie nastąpił. Zamiast niego, poczułaś silne uderzenie powietrza i mocy uścisk.

Natychmiast otworzyłaś oczy.
- I kto teraz jest wooolny? - zapytał cię Jean. No tak. Mogłaś się tego spodziewać.
- Puść mnie - powiedziałaś bardzo stanowczo, a chłopak wyszczerzył się w wielkim uśmiechu.
- No dobra... jak chcesz... - Nie spodobała ci się mina, którą cię obdarzył. Wyrażała coś pomiędzy: będziesz tego żałować, a czekałem aż to powiesz~.

Lecieliście obok murów. Nagle poczułaś silne szarpnięcie i razem z Jean'em wznieśliście się wyżej. Znaleźliście się bardzo blisko szczytu muru, gdy nagle chłopak puścił cię.

Niesamowicie się przeraziłaś. Zaczęłaś spadać w dół z zawrotną prędkością. Chciałaś krzyknąć, lecz strumienie powietrza ci to utrudniały. Nie myślałaś o niczym innym, tylko o widoku swojego ciała na ziemi pod tobą.
- Przepraszam cię! -kiedy udało ci się wymówić te słowa, przestałaś spadać. Zatrzymałaś się zaledwie 10 metrów nad ziemią. - O Boże! - podkuliłaś nogi. Zaczęłaś machać rękoma i zorientowałaś się, dzięki czemu (albo raczej komu) nie jesteś rozpłaszczona na brukowanej drodze.

Za jeden z wielu pasków na twoich plecach, trzymał cię nie kto inny, niż Jean.
- Baka!- Krzyknęłaś. - Czemu to zrobiłeś?! Chciałeś mnie zabić!?
- Ależ ty miła...
- A jaka mam być? Zrzuciłeś mnie właśnie z ponad 60 metrów! - powiedziałaś i zaczęłaś się jeszcze bardziej szamotać.
- Jak nie przestaniesz się rzucać, upuszczę cię - odpowiedział, po czym dodał trochę ciszej- Tym razem nieumyślnie...

Natychmiast zastygłaś w bezruchu.
- Po prostu odstaw mnie bezpiecznie na ziemię - westchnęłaś.
- Mam lepszy pomysł. - Jean mocno szarpnął cię do góry. Zanim się zorientowałaś trzymał cię "na pannę młodą", opierając się nogami o mur.

Złapałaś się mocno jego koszuli, obawiając się kolejnego upadku.
Popatrzyłaś na twarz Jean'a, na której malował się tryumf.
- Postaw mnie na ziemi. Proszę. - Powiedziałaś, gdy przez silny powiew wiatru chłopak lekko się zachwiał. Oczywiście, Jean nie wykonał twojej prośby, tylko mocniej cię objął.
- Przygotuj się... - powiedział i znów skoczył do góry, na szczyt muru.

- NIE! PRZESTAŃ, BŁAGAM! CHCĘ NA ZIEMIĘ! - krzyknęłaś, lecz po chwili poczułaś grunt pod nogami. Od razu wyplątałaś się z objęć i odepchnęłaś od siebie Jean'a.
- (imię)... - podszedł bliżej ciebie. - Coś mi się chyba należy za uratowanie ci życia, prawda?
- Chyba za nie-do-końca-zabicie... - swoimi (kolor) oczami uważnie przestudiowałaś jego mimikę twarzy. Od razu wpadłaś na pomysł, który bardzo ci się spodobał.

Uśmiechnęłaś się delikatnie i lekko przymrużyłaś powieki. Podeszłaś bliżej Jean'a i nonszalancko zarzuciłaś mu ręce na szyję. Stanęłaś na palcach, żeby być wzrostu chłopaka. Kiedy wasze twarze dzieliły centymetry a na policzkach Jean'a widziałaś duży rumieniec, zaśmiałaś się cicho i odepchnęłaś go z całej siły.

Niczego nie spodziewający się brunet, potknął się i przeszedł kilka kroków w stronę krawędzi wielkiego muru. Jean zachwiał się lecz w ostatniej chwili złapał się jednej z armat.

Wyraz jego twarzy natychmiast się zmienił.
- (imię)... chciałaś mnie zabić?
- J-jesteśmy kwita! - powiedziałaś i zaczęłaś biec w przeciwną stronę. Usłyszałaś głośny śmiech chłopaka.
- (imię)!!!!!! I tak mi nie uciekniesz!

Wiem... Jean wyszedł OOC i dodatkowo krótki rozdział -,-
Przepraszam was ;-;

Zwykłe one-shoty [postać x reader]Where stories live. Discover now