Rozdział 13

7.5K 486 82
                                    

Staliśmy objęci na środku jego pokoju. W jednej chwili poczułam jak fala ciepła dotyka każdą część mojego ciała. Byłam tak bardzo szczęśliwa, że mogę być tutaj z nim.

-Co chcesz robić w Nowym Jorku? –zapytał mnie Dylan, kiedy oglądaliśmy wspólnie Dr. House.


-Chcę iść na zakupy. –powiedziałam, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.


-Oczywiście ze chcesz. –uśmiechnął się i wrócił do oglądania.


Oczywiście nie miałam zamiaru jechać tam tylko na zakupy. Była to dla mnie wielka okazja by móc rozejrzeć się za jakąś porządną i normalną szkołą o której zawsze marzyłam z moim przyjacielem Codym.


-Bardzo ładny strój! –Z komplementowała mnie pani Ponzio kiedy siedzieliśmy przy stole w jadalni. –Wydajesz się być spokojna i miła. Nie jak inne dziewczyny Dylana. –Myślałam, że wypluje reszty jedzenia, kiedy wypowiedziała te słowa na głos „Nie jak inne dziewczyny Dylana".

Uśmiechnęłam się do kobiety i przytaknęłam przełykając resztki jedzenia. Rozmawiając ze mną, co chwile zerkała na Dylana, który uważnie przyglądał się naszej rozmowie. Nie brał w niej udziału. Chłopakowi zadzwonił telefon. Odszedł od stołu i pobiegł na górę.


-Lubi cię –powiedziała Mellisa. Spojrzałam na nią ze zdzwonieniem.


-Słucham?


-Nigdy wcześniej nie widziałam w tym domu dziewczyny. To znaczy widziałam, ale nie takiej jak ty. –Uśmiechnęłam się do niej i schowałam wzrok w talerzu. –Było tu tyle dziewczyn, ale żadnej nie traktował w ten sposób jak ciebie. Nie wiem, po kim to ma. Widzę jak na niego działasz i jak się na ciebie patrzy. Nigdy wcześniej się tak nie czerwienił i nie peszył, kiedy próbowałam z nim rozmawiać o jakiejś dziewczynie.

Czułam jak serce zaczyna mi szybciej bić.


-Muszę ci podziękować za to. Zmieniasz mojego syna na lepsze. Nikt nigdy nie chce dać mu szansy. –Po tych słowach zrobiło mi się przykro. Jednak miło było mi słyszeć od jego mamy, że widać u Dylana poprawę. Że to przy mnie może stać się lepszym człowiekiem.


Dylan zszedł na dół po dobrych pięciu minutach i wrócił do jedzenia swoich resztek z talerza. Nagle usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu. Odwróciłam się i zobaczyłam jak niski mężczyzna wchodzi do kuchni, całując mamę Dylana w policzek. To pewnie jego tata, pomyślałam. Usiadł obok swojej żony i złapał za sałatkę stojącą obok niego.


-Przepraszam! –Mężczyzna spojrzał się na mnie i uśmiechnął. –A ty, kim jesteś?


-Aubrey – powiedziałam a na twarzy mężczyzny od razu pojawił się uśmiech.


-Tata Dylana –spojrzałam na Dylana, który przewrócił oczami.


Jego rodzice naprawdę wydawali się mili. Jego tata prowadził własną firmę z samochodami, a mama projektowała ubrania.

-Z, kim pani pracowała? –Zapytałam zaciekawiona. Poświęciła mi całą swoją uwagę. Dylan ze swoim tatą rozmawiał o nadchodzącym meczu Metsów. Była to drużyna baseballowa z Nowego Jorku. Dowiedziałam się, że jego mama prowadziła wybiegi z najlepszymi projektantami na świecie. Między innymi byli to tacy ludzie jak; Giorgio Armani czy Ralph Lauren. Byłam szczęśliwa, że mogłam rozmawiać z kimś ze świata mody.

-My już pójdziemy na górę –przerwał Dylan. Wstałam od stołu i podziękowałam za kolacje. Jego rodzice życzyli mi wszystkiego dobrego. Dodali też, że wychodzą dzisiaj na kolacje i wrócą jakoś wieczorem.


-Aubrey?!


-Tyler?! –Zdziwiłam się widząc Poseya w domu Dylana. Staliśmy przed toaletą zmieszani i nie wiedzieliśmy, co powiedzieć. -Uh, co ty tu robisz?


-Mogę zapytać cię o to samo. –Złożył ręce na piersi i spojrzał na mnie z góry. –Mieszkam tu.


-Posey zostaw ją i idź coś zjeść –krzyknął Dylan ze swojego pokoju. Ominęłam go i poszłam do chłopaka nie odwracając się za siebie.


-Tyler mieszka z wami? –Spytałam w końcu Dylana.


-Jest moim przyszywanym bratem. Tak jakby. -powiedział obojętnie nie odrywając oczy od telefonu. –Mój tata ożenił się z jego mamą jakiś czas temu. –A więc wszystko jasne.


-Tyler ma nazwisko po swoim ojcu, a twoja...wasza mama panieńskie?


-Tak mniej więcej. –O'Brien odłożył telefon i popatrzył na mnie.


-Mogę zadać ci pytanie? –Dylan przewrócił oczami i dał mi znak ręką żebym mówiła. –Nie lubisz się ze swoimi rodzicami? –Zapytałam niepewnie a on wzruszył ramionami.


-To nie tak, że ich nie lubię.-zaczął. –Co chwilę się kłócą i tylko udają, że jest między nimi dobrze. Mam tego dość i po prostu bałem się, że ojciec coś palnie przy kolacji i zaczną to robić przy tobie.


-Ale przecież są po ślubie.


-Tak, ale znają się odkąd pamiętam. Zawsze coś ich razem łączyło. –Zrobiło mi się go szkoda. Przypomniała mi się mama z tatą. Rzeczywiście oni też się kłócili, a po rozwodzie zerwali ze sobą kontakt. Nie chciałam żeby coś takiego przytrafiło się rodzicom Dylana i Tylera. To okropne a oni wyglądają jakby byli stworzeni dla siebie.


Godzinę później wszyscy powychodzili; rodzice Dylana i sam Tyler. Zostałam z chłopakiem sama w tym wielkim domu. Poszliśmy do salonu i włączyliśmy następną część Amercican Pie. W trakcie filmu komentowaliśmy go, oczywiście.


Spojrzałam na niego w górę i zauważyłam jak jego kąciki ust unoszą się do góry. Wiedział, że na niego patrzę i zaraz jego wzrok wylądował na mnie. Dylan położył swoją prawą dłoń na moim policzku i pochylił się nade mną. Nasze usta musnęły się delikatnie, a ja znów poczułam znajome ciepło w żołądku. Odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego oczy. Mogłabym przysiąc, że to najlepsza chwila w moim życiu. Objęłam swoimi dłońmi jego twarz i przyciągnęłam do siebie całując go w usta. Cholera, to ja zdecydowałam się na tak odważny krok.


-Za co to było? –Wyszeptał w moje usta.


-Tak wyszło –uśmiechnęłam się do niego i wtuliłam w jego tors.

Deep In Love » Dylan O'Brien [ukończone]Where stories live. Discover now