Rozdział 6

9.5K 493 127
                                    

Nadszedł piątek. Siedziałam właśnie w salonie, czekałam na Holland i Crystal, z którymi miałam zabrać się na najważniejszy i ostatni mecz przed nadchodzącymi feriami. Przez cały tydzień chodziłam do szkoły, zaliczałam przedmioty i spotykałam się z przyjaciółmi. Również załatwiliśmy wszystkie potrzebne rzeczy związane z naszym wyjazdem do Nowego Jorku; hotel, pieniądze, transport. Byliśmy podekscytowani.


Przed domem stanął samochód Roden, wzięłam torbę i wyszłam zamykając za sobą drzwi. Ostatnio rzadko widywałam tatę, ale to dlatego, że sam musiał pozałatwiać pewne sprawy, w końcu za dwa dni wyjeżdżał do Los Angeles, a ja miałam zostać sama w domu przez calutkie pięć dni. Na czas jego nieobecności zaprosiłam do siebie Crystal i Holland, oraz Codiego. Okropnie nalegał, żebym to zrobiła, chociaż i bez tego sam by się wprosił.


Siedzieliśmy już na trybunach zajmując nasze stałe miejsca na górze. Chłopacy się rozgrzewali, inni zajmowali swoje miejsca. Max i Danny dołączyli do nas przynosząc nam popcorn i picie. W końcu mecz się zaczął, a ja mogę szczerze powiedzieć, że chłopaki grali jak nigdy. Trener dawał im nieźle w kość na treningach, więc postanowili spiąć tyłki i w końcu to wykorzystać. Wyszło im to na dobre i odnieśli upragniony sukces.

Wygrali, a wszyscy wstali i wiwatowali. Słychać było tylko krzyki, jeden próbował przekrzyknąć drugiego. Zapanował chaos. Cała nasza czwórka; ja, Crystal, Holland, Max i Danny wiedzieliśmy, że drużyna będzie to przeżywać przez następne kilka dni. Większość ludzi się rozeszła do domów, albo do klubów. Czekaliśmy na chłopaków przed ich szatnią. Zza drzwi było słychać krzyki, śpiewy, śmiechy. Zachowywali się jak zwierzęta.


-Idziemy do klubu? –Odezwał się Dylan, kiedy w końcu nasza grupa była w całości i ruszyliśmy na szkolny parking.


-Nie stary, wiesz ile tam będzie teraz ludzi? –Danny miał rację. Po każdym meczu w kawiarniach, klubach i innych restauracjach były tłumy. Nawet jeżeli by nie wygrali i tak by tam poszli zapić smutki po przegranej.


-Żartowałem! –powiedział O'Brien. –Przecież dzisiaj jest u mnie impreza, zapomnieliście? –Rzeczywiście wszystkim wypadło z głowy. Byliśmy zajęci innymi, dużo ważniejszymi sprawami, a od momentu, kiedy ostatnio Dylan nawiedził mnie w moim domu o drugiej w nocy przestaliśmy się do siebie odzywać, znów. Nie zdziwiło mnie to za bardzo, to typowe i zdecydowanie w jego stylu.

Pół godziny później wylądowaliśmy przed jego domem. W środku dudniła już muzyka, a alkohol stał na swoim miejscu. Dziwnie było mi się tu znów wstawić po ostatnim incydencie, ale jeżeli Crystal się tym w ogóle nie przejmowała to dlaczego ja bym miała? Bałam się jednak, żeby sprawa się nie powtórzyła, inni traktowali to tak jakby to w ogóle się nie wydarzyło.

Impreza zaczęła się rozkręcać, ludzie zaczęli się schodzić do domu O'Briena. W dłoniach trzymali swój alkohol, a Dylan tym razem trzymał zamknięte drzwi i otwierał je każdemu przyglądając się uważnie. Najwidoczniej ta sprawa nie ruszyła tylko mnie, albo on po prostu nie chciał więcej musieć tłumaczyć się rodzicom, co dzieje się w jego domu podczas ich nieobecności. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, ale byłam ciekawa gdzie oni tak właściwie wyjeżdżają.


Siedzieliśmy na kanapie naprzeciwko siebie całą paczką, rozmowy przebiegały jak zwykle. Patrzyłam na tańczące dzieciaki na środku parkietu, chciałam pobawić się tak jak oni, ale ostatnio odeszła mi ochota na cokolwiek.


-Co jest młoda?


-Wow! Dylan, co za miła niespodzianka –wymamrotałam sarkastycznie, kiedy chłopak usiadł obok mnie.

Deep In Love » Dylan O'Brien [ukończone]Όπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα