-No nie mogę! –Wzrok Holland powędrował w stronę drzwi wejściowych, Crystal i ja zrobiłyśmy to samo. Przed wielkim regałem z książkami stało dwoje umięśnionych, wysokich i cholera, bardzo przystojnych chłopaków. Byli tak samo ubrani; ciemne spodnie, czarne skórzane kurki, tylko kolor bluzki się nie zgadzał. Wyglądali identycznie; brązowe oczy, krótko obstrzyżeni, śnieżnobiały uśmiech.


-Chcę jednego –powiedziała Roden, a ja przewróciłam oczami. Chłopacy spojrzeli w naszą stronę, pewnie, dlatego, że jak idiotki patrzeliśmy się na nich dłużej niż ktokolwiek w tym pomieszczeniu. Jeden chłopak odwrócił głowę, nie uśmiechając się nawet do nas, zaś drugi uważnie przyglądał się Holland.


-Ten jest mój! – wstała i ruszyła w jego stronę, a ja i Crystal przyglądałyśmy się im uważnie. Wymienili się numerami telefonów, przez cały czas uśmiechając się do siebie. Nazywał się Max Carter.

Następne lekcje zdawały się być dłuższe niż każde inne. Na szczęście zajęcia dobiegły końca, a ja miałam ochotę położyć się spać. Niestety nic z tego, gdyż czekał mnie jeszcze trening chłopaków, na który namówiły mnie Roden i Reed.

Poszłyśmy na trybuny i zajęłyśmy miejsce na samej górze. Miałyśmy dobry widok na biegających bez koszulek chłopców. Zauważyłam jednego z bliźniaków rozmawiający z Danym Mahealani i O MÓJ BOŻE, oni ewidentnie ze sobą flirtowali, co było dość urocze.


-O'Brien! Przyszedłeś! –Usłyszałam krzyki trenera, a mój wzrok natychmiast powędrował na zdecydowanie, najprzystojniejszego chłopaka w tej szkole. Miał na sobie czerwone luźne spodenki, szaro białą bluzkę Nike, a jego włosy były oklapnięte. Przylegały mu lekko do czoła. Przez resztę treningu zwracałam uwagę tylko na niego, od czasu do czasu śmiejąc się z Codiego. To był dziś jego dzień, trener co chwilę go chwalił. Gdy trening dobiegł końca, razem udaliśmy się do KFC na obiad.


-Słyszeliście o tej imprezie, która ma odbyć się w czwartek –odezwał się Cody przerywając jedzenie kurczaka.


-Jakiej imprezie?


-W czwartek? –Zdziwiłam się, a on pokręcił głową.


-Tak w czwartek! Idziemy na nią! Dostałem zaproszenie po treningu i mogę zabrać, kogo chcę, więc pomyślałem o was.


-Wiedziałam o tej imprezie od tygodnia –powiedziała Crystal –Tyler powiedział mi o niej. Ma odbyć się w domu O'Briena.


-Aubrey, ty idziesz! – odezwał się Cody. Powiedział to tak stanowczo i poważnie, jakby to była najważniejsza rzecz na świecie. Kiedy oczy moich przyjaciół wbijały się we mnie złowieszczo, przytaknęłam i zgodziłam się.


-Patrzcie, kto przyszedł –mój wzrok powędrował na osobę, którą wskazał Cody. Wysoki, ciemny brunet, brązowe oczy, duże dłonie. Westchnęłam i złapałam za pomarańczowy soczek Capy.


-Idę do toalety-powiedziałam, a Reed szepnęła coś do ucha chłopaka, oboje zaczęli chichotać.

Skrzyżowałam ręce na piersi i przewróciłam oczami. Chciałam uniknąć głupich gadek, dlatego szybko pobiegłam do łazienki. Mój telefon zadzwonił, kiedy myłam ręce. Spojrzałam na niego i zobaczyłam na wyświetlaczu „Tata".


-Zaraz wracam do domu-powiedziałam i rozłączyłam się wychodząc z toalety, przy okazji wpadłam na kogoś przypadkiem, przez co mój telefon wypadł mi z rąk na ziemie.


-Cholera, uważaj jak chodzisz! –Podniosłam komórkę, wstałam i spojrzałam na osobę, która właśnie staranowała mnie i mój telefon.


-Sam uważaj jak chodzisz! –Powiedziałam, a oczy chłopaka dostały wielkości piłki pingpongowej.


-Czy ty wiesz, kim ja jestem?- Zrobił jeden krok w moją stronę, a ja powstrzymywałam się od parsknięcia śmiechem. Skrzyżowałam ręce na piersi i uniosłam jeden kącik ust, oczywiście mając na celu wyprowadzenie chłopaka z równowagi.


-Jeśli myślisz, że się ciebie boję to grubo się mylisz!


-Powinnaś kochanie –uśmiechnął się arogancko. –Lepiej idź już stąd zanim zrobię ci krzywdę.


-Jesteś żałosny- chłopak zmierzył mnie od góry do dołu i odwrócił się bez żadnego słowa. Mogłam poczuć wzrok Codiego i Crystal. Wiedziałam, że przyglądali się mi uważnie, ponieważ ich brody były bliskie dotknięcia ziemi.


-Dobra, już? Bo zęby zgubicie.


-Co to było? –Odezwała się Reed.


-Wpadł na mnie i zaczął mnie o to obwiniać. Kompletny dupek! –Wkurzona zaczęłam jeść frytki.


-Miło zaczęliście –Cody poruszał brwiami, myśląc, że może mnie to rozbawi, a ja jeszcze bardziej się zdenerwowałam.


-W końcu czego można spodziewać się po człowieku, który częściej zmienia dziewczyny niż parę skarpet.


-Schlebiasz mi kochanie –usłyszałam chichot zza moich pleców, poczułam jak moje policzki dotyka ogień. Miałam ochotę wstać i uciec. Czułam, że to będzie trudny rok, a teraz okazał się że może być jeszcze gorszy. Kto normalny chciałby zadrzeć z szkolną gwiazdą?

Deep In Love » Dylan O'Brien [ukończone]Kde žijí příběhy. Začni objevovat