7- Ten sweter, to jak druga skóra?

Start from the beginning
                                    

- Już to mówiłeś. Sądzę, że nie musisz się tak o mnie bać.

Szłam dalej i starłam się ignorować Malfoya. Każda chwila z nim spędzona doprowadzała mnie do szału. A może to ten fakt, że mimo naszych kłótni, nie wyobrażałam sobie już, że ze mną nie mieszka? Denerwował mnie jak nikt inny, ale ja nawet lubiłam to uczucie. Co ze mną jest nie tak? Moje przemyślenia egzystencjalne przerwało nagłe zderzenie się z czymś twardym. Kiedy rozmyślałam nad moimi relacjami z Draco, nie zauważyłam, że się zatrzymał i wpadłam wprost na jego plecy.

-, Co ty do cholery robisz...

- Cicho- wyszeptał Malfoy.- Coś słyszałem.

Nie tylko on. Coś jak odgłos kroków i... mrucznie. Filch i Pani Norris. Już po nas. Nagle poczułam pociągnięcie za rękę i znalazłam się w jakimś ciasnym i ciemnym pomieszczeniu. Pachniało wilgocią i środkami czystości. Kiedy uderzyłam głową o miotłę, upewniłam się w tym, że jesteśmy w schowku.

- Jak będziesz cicho królewno, to może ten stary wariat i jego upierdliwy futrzak sobie pójdą.

- Mówiłam już, że cię zabiję- ledwo wydusiłam z siebie te słowa. Staliśmy tak blisko siebie, że czułam perfumy Malfoya i jego oddech na moim policzku.

- Nie raz i nie dwa- powiedział, a ja oczami wyobraźni zobaczyłam ten jego cyniczny uśmiech. I cholera jasna!, na samą myśl zrobiło mi się gorąco.

- Musimy stać tak blisko?- Zapytałam, z nadzieja na negatywną odpowiedź.

- Nie mamy zbyt wiele miejsca. To nie Malfoy Manor, Granger.

Oboje ucichliśmy i nasłuchiwaliśmy. Powietrze pomiędzy nami zgęstniało. Ta atmosfera była nie do zniesienia. Czułam jego oddech na mojej skórze, jego dłoń delikatnie ocierającą się o moją, a nawet wiedziałam, że wpatruje się we mnie. Nasze oddechy przyspieszyły. Czułam, że się do mnie przysuwa. Tak blisko... Koniec. Światło z korytarza wpadło do schowka.

-, Co wy tu...- powiedział, a raczej chciał powiedzieć Filch. Nie miał okazji, gdyż Malfoy uderzył go wiaderkiem w głowę. Pani Norris dała dyla, martwiąc się o swoje życie.

- Oszalałeś?!- Krzyknęłam. Uklękłam przy Filchu.

- Nic mu nie będzie- powiedział Malfoy.- Obliviate.

-, Co ty robisz?

- Chcesz mieć problemy?- Popatrzył na mnie.- Bądź cicho, on i tak nic nie będzie pamiętał. Za jakiś czas się obudzi i pomyśli, że nażarł się kocimiętki.

Pociągnął Filcha w stronę schowka i zamknął drzwi. Potem wziął moją dłoń i pociągnął mnie do kolejnego zakrętu. Nie miałam siły wyrwać mu mojej ręki. Jego dłoń była taka ciepła i przyjemna w dotyku. Nagle stanęliśmy przed ogromną, pustą ścianą.

- To tutaj- odrzekł Malofy wpatrując się w nagi mur z namaszczeniem.

- Dobrze...- wyszeptałam. Wzięłam moją różdżkę i skupiłam się. Nagle w ścianie ukazała się wielki otwór. Draco strzelał oczami na prawo i lewo. Przed nami ukazało się wejście do Pokoju Życzeń.

- Wchodzimy? Zapytał Draco.

- Chyba po to tu jesteśmy- odparłam i zrobiłam krok w stronę pomieszczenia.

Oboje chodziliśmy po sali jakbyśmy nie wiedzieli, co tu robimy. Tym razem Pokój Życzeń miał marmurowe ściany i podłogę. Na środku znajdował się ogromny, kremowy dywan. Po obu stronach pomieszczenia stały kanapy w drewnianej ramie, obite welurem w kolorze kości słoniowej. Przy obu znajdowały się niewielkie, drewniane stoliki. Zarówno na jednym, jak i na drugim, ustawione były małe i zielone świeczki, w srebrnych, ażurowych osłonkach. Na środku tylnej ściany, umieszczony został granitowy kominek, który płonął lekko różowawym ogniem Sala była duża, a to ułatwiało nam działanie. Chodziło, o nie byle, co. Sprawa była jasna. Malfoy chciała nauczyć się wyczarowywać patronusa, a ja miałam mu w tym pomóc. O to tyle zachodu.

- Nie rozumiem, po co mamy robić to pod osłoną nocy?- Wpatrywałam się w Ślizgona, czekając na odpowiedź.

- Nie chcę, żeby ktoś wiedział. To jest tylko i wyłącznie moja sprawa.

- Niech ci będzie- odparłam.

Stałam na środku pokoju i pocierałam ramiona, w celu ogrzania się. Czemu tu jest tak chłodno?

- Zimno ci?- Zapytał Draco.

Kiwnęłam głową. Chłopak podszedł do mnie ściągając swój sweter. Kiedy robił, koszula lekko podniosła mu się do góry, a ja ujrzałam kawałek nagiej i jasnej skóry. Wcale się nie zarumieniłam... Przynajmniej chciałam się nie zarumienić. Podał mi sweter delikatnie się uśmiechając. Wzięłam go niepewnie i trzymałam w rękach.

- No załóż- powiedział.

-, Ale, teraz ty zostaniesz w samej koszuli...

- Nie martw się o mnie. Nie możesz się rozchorować. Potrzebuje mojej nauczycielki.

Dalej się do mnie uśmiechał. Szybko ubrałam jego sweter. Pachniał tak cudownie. Pachniał czymś w rodzaju drzewa sandałowego, imbiru i piżma. Pachniał nim. Pachniał Draco Malfoyem.

- Dziękuję- wybąkałam.

- Nie ma, za co Granger. Zaczynajmy.

Westchnęłam.

- Wiesz, że to nie będzie takie proste? Musisz się dobrze przygotować.

Draco podszedł do mnie i poprawił kołnierz swojego swetra, na mnie. Teraz już było mi zdecydowanie za ciepło.

- Tylko na to czekam Granger.


    Trening z Malofyem mnie wykończył. Starałam się zasnąć, ale z trudem mi to wychodziło. Przewracałam się z boku na bok. Znacie ten stan, kiedy jesteście tak zmęczeni, że nawet nie możecie odpłynąć do krainy snu? Ciągle myślałam o Draco. To było jak obsesja, ale co ja miałam zrobić. To jak on się w stosunku do mnie zachowywał, budziło pewne kontrowersje. Bo co niby miało oznaczać nasze trzymanie się za ręce, jego sweter na mnie i sytuacja w schowku? Dlaczego wszystko musi się tak komplikować...

    Kiedy wreszcie Morfeusz się nade mną zlitował i zasnęłam, pewien sen zaburzył mój spokój. W jednej ze szkolnych sal(nie mogłam rozpoznać, w której), zobaczyłam profesor Powell. Miała na sobie długą, czerwoną suknię i trzymała różdżkę w dłoniach. Nerwowo obracała nią na wszystkie strony. Na jej twarzy gościł złowieszczy uśmiech. Zobaczyłam, że nie jest sama. Za katedrą siedział ktoś jeszcze- fotel miał wysokie oparcie, więc nie mogłam zobaczyć nawet kawałka jego głowy. Nagle krzesło zaczęło się wolno obracać i moim oczom ukazała się blada twarz Rona. Patrzył na mnie pustym wzrokiem. Powell podeszła do niego i położyła mu dłoń na ramieniu. Ron dalej nie dawał oznak życia, tymczasem kobieta podniosła różdżkę i skierowała ją w stronę, gdzie teoretycznie się znajdowałam i... Obudziłam się. To było najstraszniejsze, co mogło mi się przyśnić. Wtedy nie wiedziałam, czy to domysły Malfoya tak na mnie podziałały, czy to zwiastowało coś niedobrego, czego świadkami mieliśmy być już wkrótce...

Powiem Wam szczerze, że to chyba pierwszy taki krótki rodział :D Chyba, ee mi się tak wydaje, no nie wiem sami oceńcie. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Dziękuję za polubienia- już ponad 100 razem! I za komentarze. Każda gwiazdka i SENSOWNY komentarz się dla mnie licza. Nie sądze, że ten rodział jest jakiś mega ciekawy, ale stanowi pewne wprowadzenie, do tego co będzie dalej.

Całuję Was mocno, pola272 xoxo

#dramione #hermione #draco #love #harrypotter #fanfiction #ff


EnemiesOfLove[Dramione]Where stories live. Discover now