5- Bal, czyli tańce, kłótnie, zakłady i nietypowe wyznania

Start from the beginning
                                    

Na wieki wieków cała Lavender. Luna lekko się zarumieniła.

- Właściwie... to tak.

Poważne wyznanie z jej strony, a tymczasem jedyne, na co nas było stać to zgodnie „uuuuuu". Na wieki wieków dziewczyny.

- Sama widzisz, nie całowałby cię gdyby mu nie zależało- powiedziała Parvati.

- Nie zawsze jest tak, że jeśli nas ktoś całuje to mu zależy. Czasami to tylko chęć spróbowania czegoś nowego. To tak jak z kosztowaniem nowych potraw- albo nam zasmakują, albo nie.

Słowa Luny dała do myślenia każdej z nas. Przypominałam sobie je za pierwszym razem, gdy jego usta dotknęły moich...

- To nie Neville- stwierdziła Ginny.- Dajcie sobie czas, a wszystko będzie dobrze.

- To może teraz Hermiona powie nam, jak to naprawdę jest miedzy nią, a Malfoyem- Parvati Chcę Wiedzieć O Tobie Wszystko Patil znacząco poruszyła brwiami.

- Wy też dajecie wiarę tym plotkom? Mnie i tą wredną jaszczurkę nic nie łączy. Prędzej Harry zacznie stepować, a Neville zostanie naczelnym Casanovą Hogwartu, niż mnie i Dracona coś połączy.

Nawet nie wiedziałam jak moje słowa się sprawdzą. A profesor Trelawney twierdziła, że nie mam zdolności do jasnowidzenia...

- Koniec gadania o chłopkach- zarządziła Ginny.- Zaczynamy przygotowania.

***

Na korytarzu roiło się od młodzieży w odświętnych strojach, zmierzających do Wielkiej Sali. Podekscytowanie mieszało się ze zdenerwowaniem. Profesor Flitwick próbował uspokoić uczniów, ale słabo mu to szło- większość osób go taranowała, a zresztą nawet go nie słyszeli. Starałam przebrnąć przez gąszcz rozwrzeszczanych czarodziei, do gabinetu McGonagall. Dyrektor zażyczyła sobie, że chce widzieć mnie i Malfoya jeszcze przed balem. Próbowałam wyglądać z gracją- w końcu każdy kątem oka zerkał jak wygląda pani prefekt. Gabinet McGonagall znajdował się na ostatnim piętrze, na samym końcu, za zakrętem i do tego jego położenie ukrywał filar. Stanęłam pod nim, zapukałam do drzwi i czekałam na znak od pani dyrektor, że mogę wejść. Delikatnie wygładzałam materiał sukienki. Denerwowałam się tym jak wyglądam, moim tańcem z Malfoyem, że oczy wszystkich będą skierowane na nas i jeszcze ci ludzie Ministerstwa, z samym ministrem na czele. Czułam, że na moim ciele pojawia się gęsia skórka. Moje rozmyślania przerwała Malfoy wyłaniający się zza zakrętu. Na mój widok stanął jak wryty. Jego szare oczy zmierzyły mnie od stóp do głów. Czułam, ze robi mi się gorąco- nie lubiłam, gdy mi się tak przyglądano, a zwłaszcza, gdy to był chłopak i to jeszcze taki. Możecie mnie mieć za wariatkę, szczerze nie lubiłam tej wrednej fretki, ale wyglądał jak milion galeonów. Stalowoszary, jak zawsze dobrze skrojony garnitur, pasujący do jego tęczówek, bordowy krawat, który niesamowicie kontrastował z jego skórą i czarna koszula, zrobiona zapewne z jakiegoś niesamowicie miękkiego materiału. Mogłabym go gładzić i nie miałabym dość. Musi być niezwykle przyjemny w dotyku i... O czym ty myślisz?! Zdecydowanie jestem wariatką. Malfoy potrząsnął głową, jakby się przebudził, odchrząknął i przemówił:

- Wow, Granger, to znaczy..., wow. Wyglądasz..., wyglądasz naprawdę dobrze. Pasuje ci ten kolor i w ogóle...

- Dzięki, ty też prezentujesz się nie najgorzej. Pansy ma pewnie bordową sukienkę-, co ja plotę?!

-, Co?- Malfoy chyba zorientował się, ze chodzi o jego krawat.- A tak...

Atmosfera obojgu nam zaczęła ciążyć i na chwałę niebios McGonagall otworzyła drzwi do swojego gabinetu.

EnemiesOfLove[Dramione]Where stories live. Discover now