osiemdziesiąty trzeci

3K 260 21
                                    

Wysiadłem z samolotu i w momencie przekląłem popieprzone miejsce, w którym nie było zasięgu. Wszystko, cały świat zwrócił się przeciwko mnie. Zrobiłem coś źle? Oczywiście, że tak... Moja podświadomość jak zwykle mnie wspierała. Wywróciłem oczami i szybko schowałem telefon do kieszeni. Ochroniarz powiedział, że mam jakieś trzy minuty zanim fani przyjdą. Przepraszam,że to powiem ale nie miałem dziś na to ani chęci, ani czasu. Byłem wykończony, szczerze. Dziś w nocy nie mogłęm spać, ponieważ cały pieprzony czas myślałem co dzieje się z moim skarbem. 

- Cholera. - syknąłem, zamykając drzwi od taksówki. Odetchnąłem z ulgą i ściągnąłem kaptur. Podałem ulicę i ruszyliśmy. Czas dłużył się niemiłosiernie, a wszystkie korki... To było takie idiotyczne. Kiedy się spieszysz i każda chwila to cała wieczność, wszystko jest nie tak. - To tu. - przerwałem jazdę. Podałem mężczyźnie pieniądze i szybko wyszedłem z pojazdu. Wbiegłem po schodach i szybko stanąłem przed drzwiami jej mieszkania. Zamarłem. Wszędzie bylo ciemno. Błagam, niech nic jej nie jest... Moja ręka w sekundzie spotkała się z drzwiami, a moje serce się zatrzymało. 



_____________

CHCECIE DRAMATIME? :D





Twitterowe love. |nh.|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz