sześćdziesiąty piąty

3.5K 339 10
                                    

- Nie jesteś zobowiązana do mówienia mi wszystkiego. - powiedział ze swojego miejsca na kanapie, cały czas na mnie patrząc. To bolało tak mocno. Czułam się jakby to wszystko była moja wina. To, że mam tak okropnego ojca, mamę w szpitalu i chłopaka, który oddałby za mnie wszystko - a ja w zamian niszczę go, doszczętnie. - Po prostu myślałem, że może Ty... że jesteśmy już na etapie, gdzie sobie ufamy. Bo ja Ci ufam, wiesz to, racja? - wstał i podszedł do mnie mocno zamykając mnie w swoich ramionach. Wiedziałam, że dla niego to też było trudne. Skinęłam głową mocniej przyciskając policzek do jego klatki piersiowej. - Wziąłbym cały Twój ból na siebie, kiężniczko. - wyszeptał łamiącym się głosem. Obwiniał się... Nie mógł tego robić, był na to zbyt idealny... - Wszystko, żebyś już nigdy nie cierpiała. - przyłożyłam palec wkazujący do jego ust, tym samym go uciszając. 

- Przepraszam. - było jedym, co mogłam powiedzieć w tamtym momencie. Blondyn spojrzał na mnie zdezorietnowany. 

- Za co? - zapytał, bładząc opuszkami palców po moim policzku. Musnął ustami fiotetową ''pamiątkę'' i spojrzał na moje usta. 

- Przepraszam, że nie jestem dla Ciebie wystarczająco dobra. - jego oczy w sekundzie odnalazły moje. - Zasługujesz na lepszą... - ciągnęłam, krztusząc się własnymi łzami. Był taki przemęczony, nieobecny.  - To wszystko czym mogę być. 



________________________

mamy weekendzik! i tyle gwiazdek i komentarzy! dziękujędziękujędziękuję!:*:*:*:*

Co myślicie? Chcecie drama time? ^^ 



Twitterowe love. |nh.|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz