-Zgadłaś.-Odkrywa mu oczy.
-Wiem.-Odwracam się i przytulam go do siebie.
-Wiesz, ja nie chce jeść spalonych naleśników, ale nie wiem jak ty.-Wybucha śmiechem.
-Kurwde!-Krzyczę i obracam się w stronę patelni.
Zdejmuje szybko naleśnika i zaczynam robić kolejnego.
-Idź stąd, bo to wszystko przez Ciebie.-Udaje wkurzenie i wypycham chłopaka z kuchni.
W końcu mam spokój.
***
Gdy zrobiłam dość sporo jedznienia, zadzwoniłam dzwonkiem i wszyscy zjawili się w jadalni, po czym usiedliśmy, odmówiliśmy modlitwę i dopiero mogliśmy zacząć jeść. Na szczęście nie jest moja kolej na zmywanie, więc mogę wyjść razem z przyjaciółmi na plac zabaw, bo każdy dostał po 3 godziny dla siebie.
Wyszliśmy z ogromnego, szarego budynku i poszliśmy na tyły domu dziecka. Jest tu ławka, kaluzera oraz jedna zjeżdżalnia, ale zawsze lepsze to niż siedzenie w środku.
Obecnie wszyscy siedzimy na karuzeli i każdy jest pogrążony w swoich myślach, oczywiście jesteśmy ,nauczeni do ciszy, więc to nie przeszkadza.
-Co tam u was?-Czerwonowłosy przerywa ciszę.
-A co mogło się zmienić?-Odparłam trochę ostrzej niż chciałam.
-Spokojnie, spokojnie.-Podnosi ręce w geście obronnym.
-Przepraszam.-Mówię.
To słowo mówię tylko do osób z naszej grupki, ponieważ nigdy jakoś nie jest mi przykro, jak coś się stanie. Po prostu zwyczajnie to olewam, tak jak opiekunki olewają mnie, gdy siedzę zamknięta w piwnicy, bez jedzenia i pica.
-Coś się stało?-Krystian obejmuje mnie ramieniem.
-Mam tego wszystkiego dosyć.-Spoglądam na budynek, po czym wtulam się w chłopaka. Po przesiedzeniu tak kilka minut odrywam się od niego i spoglądam na dziewczynę i mojego brata, którzy się całują.
-Zaraz wracam.-Wstaję.
Idę do biura Mari, biorę głęboki oddech i pukam w drewniane drzwi. Słyszę lekkie szmery, po czym cichę proszę.
-Dzień dobry. Mogłabym iść na cmentarz?-Pytam.
-Dobra, ale z kimś i niedługo widze was z powrotem.-Odparła surowo.
-Dziękuję.-Wychodzę z pomieszczenia i biegną z powrotem na plac.
Nic się nie zmieniło ,odkąd poszłam, nadal paraj ,jest zajęta sobą, a Krystian siedzi sam...
-Ej pójdziesz ze mną na cmentarz?-Pytam się chłopaka.
-Nie. Niech twój kochany braciszek z tobą idzie.-Wstał i zaczął iść w stronę wejścia do domu dziecka.
-A spierdalaj.-Mówię pod nosem.-Ej czerwonowłosy pójdziesz ze mną na grób rodziców?
-Jasne.-Żegna się z dziewczyną.
***
Droga minęła nam w ciszy, jednak to dziwne nie jest, bo mało kiedy ze sobą dłużej rozmawiamy. Jesteśmy raczej cichym rodzeństwem. Siedzimy na ławce i wpatrujemy się w pomnik rodziców. Nawet nie wiem, jak wyglądali, a jak już mówiłam mój brat nie chce mi powiedzieć, jacy byli, jak wyglądali czy cokolwiek innego.
-Pokłóciłeś się z Krystianem?-Zaczynam rozmowę.
-Tak.-Spogląda na mnie.-Ten człowiek ma ciągle jakieś pretensje.
-Pogodzicie się jeszcze.-Gładzę go po ramieniu.
-Jak ty dajesz sobie radę?-Pyta.- Po co ukrywasz to, że opiekunki Cię biją, myślisz, że tego nie widać?-Podwija rękaw mojej sukienki.-Przecież jestem twoim starszym bratem, powinnaś wiedzieć, że możesz mi ufać, bo zawsze będę po twojej stronie.
-Tom...-Łzy zaczęły spływać mi po policzkach.
-Powinnaś wiedzieć, że od tego masz starszego brata. Zawsze możesz do mnie przyjść ze wszystkim, rozumiesz? Ze wszystkim.-Przytula mnie do siebie.
-Dobrze.-Mówię cicho i przytulam go bardziej.
-Możemy pogadać?-Słysze dobrze znany mi głos.
**********************************************
Hejka! Sklejka! Naklejka!
Dziękuję za tyle wyświetleń i głosów.
Będę starała się dawać dłuższe rozdziały :*
Komentujcie to duża motywacja.
XXXX
STAI LEGGENDO
Erysipelas
Teen FictionMoje życie rozpoczęło się jak każde inne. Radosna rodzina na przedmieściach, mama krzątająca się po kuchni, ojciec siedzący całe dnie w garażu i brat, który codziennie zabierał mi zabawki. Tak miało już być, a przynajmniej wydawało mi się, że tak ju...
1.Kłótnia.
Comincia dall'inizio