𝐗𝐗𝐈. OSTATNI TANIEC

59 10 19
                                    

— Tędy, Biedronko. Szybko, szybko!

— Staram się. Proszę, wolniej! Wcale nie chciałam się... Ach!

Biedronka zachwiała się, kiedy siłą wciągnięto ją do zatłoczonego pomieszczenia. Nim zorientowała się w sytuacji, dwie służące już ściągnęły jej z ramion płaszcz. Inna rozplotła jej warkocza i szybko zaczęła czesać włosy. Biedronka nie miała czasu na złapanie oddechu, a co tu dopiero mówić o protestach.

Spóźniła się tylko dziesięć minut. Długo musiała tłumaczyć rodzicom, że źle się poczuła, a jeszcze dłużej zajęło jej wykręcenie się od łyknięcia paskudnego ziołowego syropu, który rzekomo pomagał w leczeniu wszelkich dolegliwości. W końcu przyznała się – co, naturalnie, było kłamstwem – że chciała wcześniej odejść od kolacji, bo umówiła się z Alyą i Nino.

Do pałacu weszła oknem. Ledwie jej nogi dotknęły podłogi w korytarzu, od razu została przechwycona przez służące, które jej szukały, i zaprowadzona do tej niewielkiej komnaty. Teraz podeszła do niej madame Bustier. Przełożyła jej przez głowę szeroką i długą do ziemi spódnicę.

— Wpadła na to moja uczennica — powiedziała z dumą.

Biedronka uśmiechnęła się do niej jeszcze dumniejsza, bo to ona była tą uczennicą. Kiedy wróciła do pracy w szwalni, podsunęła, że przecież nie znali rozmiaru Biedronki, więc najrozsądniejszym wyjściem będzie uszycie czegoś, co da się do niej dopasować. Teraz tego pożałowała. Syknęła, gdy służąca ściągnęła z tyłu sznurówki pasa i zaczęła je bardzo ściśle wiązać.

Spojrzała w dół. Czerwony atłas przykryty czarnym tiulem i pas z bordowej koronki doskonale komponowały się z jej magiczną czarną bluzką i rękawiczkami. Samą spódnicę zaproponowała też dlatego, że czuła się bezpieczniej w swoim magicznym stroju, który chronił ją przed zranieniem. Nie wydawało jej się także, by dało się go zdjąć. Rękawiczki były zszyte z rękawami bluzki.

— To chyba nie będzie konieczne — zaoponowała Biedronka, kiedy drobna, ciemnowłosa służąca podeszła do niej ze szkatułką.

Służąca spojrzała na madame Bustier z pytaniem w oczach.

— Tej skromnej górze przyda się trochę blasku. — Kobieta wskazała na nijaką czarną bluzkę. — Oczywiście, jeśli jest to dla ciebie niekomfortowe...

— Nie. W porządku.

W końcu nie na co dzień ludzie proponowali jej zapięcie wokół szyi kilku sznurów pereł z rubinem pośrodku. Biedronka dotknęła naszyjnika. Pierwsze rządki przyjemnie chłodziły skórę wokół jej gardła, gdy przylgnęły do szyi.

Jedna ze służąca przypudrowała jej twarz delikatnym puszkiem. Biedronka kichnęła, przeginając się do tyłu, kiedy dziewczyna spinająca jej włosy pociągnęła za nie zbyt mocno. Kilka maźnięć różu na policzkach później (nie sądziła by był potrzebny, i tak była cała czerwona z przejęcia), po zebraniu części jej włosów, a reszty rozpuszczeniu i po wbiciu w nie ozdobnego grzebyka, Biedronka dostała do rąk lusterko.

Zaraz je straciła. Nie zdążyła się sobie dobrze przyjrzeć, a już wyprowadzano ją z komnaty. Spojrzała tęsknie na swój płaszcz, który leżał na oparciu fotela. Jej dłoń odruchowo powędrowała do pasa. O nie, bez niego nigdzie się nie ruszy.

— Momencik — poprosiła.

Przebiegła pomieszczenie i wzięła swoje jo-jo. Nie zamierzała poruszać się po pałacu bez broni u pasa. Spojrzała bezradnie w dół, nie wiedząc, jak je przypiąć, skoro jej prawdziwy pas zniknął pod warstwą koronek.

— Pozwól, że pomogę.

Madame Bustier wyjęła spinkę ze swojego koka. Przewlekła ją przez pętelkę na końcu sznurka jo-jo, którą Biedronka zawsze zakładała na palec, i w ten sposób przymocowała jo-jo do koronkowego pasa.

GODS AND MONSTERS • MIRACULOUS LADYBUG AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz