X. BRZMIENIE CISZY

109 7 90
                                    

Od kiedy tylko służący opuścili pokój, powietrze stało w miejscu. Długi czas panował zamęt, a teraz wszystko zamarło. Adrien został sam, naprawdę sam, bo Plagg czekał na niego, ukryty w sypialni.

Stał przed lustrem w pozłacanej ramie i wpatrywał się w swoje odbicie. Zdawało mu się, że patrzy na niego zupełnie obca osoba. Chciał odejść, ale nogi miał jak z ołowiu. Pogładził białą kamizelkę, a postać w lustrze zrobiła to samo. Pod palcami czuł złoty haft, który miał przypominać wijący się bluszcz. Tak właśnie się czuł – coś wiło się wokół niego i wkrótce miało zacisnąć się dokoła jego szyi, by wysłać go na tamten świat.

Adrien nigdy nie przepadał za swoimi urodzinami, ale te póki co zapowiadały się najgorzej. Miał wejść między obcych ludzi, znajomych swojego ojca, i udawać, że świetnie się bawi. Udawać, że tęsknota za matką nie przypominała chodzenia ze sztyletem wbitym w serce.

Tego dnia nieobecność Emilie szczególnie dała mu się we znaki. W urodziny mama zawsze budziła Adriena rano i zabierała na śniadanie w ogrodzie. Nawet skłaniała Gabriela, by się pojawiał. Kiedy zachorowała, Adrien sam przychodził do jej łóżka z tacą ze śniadaniem, a ona uśmiechała się, rozczulona.

Tym razem nikt nie przyszedł go obudzić i sam też nie miał dokąd pójść.

Niemal do samego końca łudził się, że ojciec pozwoli mu zaprosić Nino, Marinette i Alyę na urodziny. Prawie pokłócił się z nim z tego powodu, ale nie udało mu się nic wywalczyć. Z pewnością wszyscy troje wiedzieli o jego urodzinach. Sam zwierzył się ze wszystkiego Nino. Choć chłopak powtarzał, że wszystko rozumie, Adrien bał się spojrzeć im w oczy. Jak można nie zaprosić przyjaciół na wielkie przyjęcie urodzinowe?

Ktoś próbował wejść do pokoju. Adrien nie odwrócił się, tylko obserwował w lustrze, jak otwierają się drzwi i staje w nich Nathalie. Jak zwykle nie potrafił wyczytać emocji z jej twarzy, ale cieszył się, że przyszła i rozproszyła ciążącą mu samotność.

— Goście przybyli — oznajmiła Nathalie rzeczowo. — Powinieneś zejść na dół.

— Niech mój ojciec ich zabawia — burknął Adrien. Zaraz zreflektował się, że nie powinien się na niej wyładowywać. — Przepraszam. Daj mi jeszcze pięć minut, proszę.

Spodziewał się, że Nathalie wyjdzie z pokoju, zostawiając go znowu samego. Zamiast tego z niemałym zdziwieniem patrzył, jak jej odbicie przybliża się do jego. Patrzyli na siebie w lustrze. Żadne się nie odwróciło. Zapadła cisza, ale taka, która Adrienowi nie przeszkadzała. Jest różnica między ciszą samotności a tą dzieloną z ukochaną osobą.

Co było jeszcze bardziej niezwykłe, lewa dłoń Nathalie wślizgnęła się w prawą Adriena i zacisnęła na jego palcach. W oczach chłopaka błysnęły łzy. Nie przypominał sobie, czy Nathalie kiedykolwiek zdobyła się na taki gest. Tęsknił za rodzicielską miłością. Tęsknił za matką. Tęsknił za ojcem, który choć siedział po drugiej stronie stołu, nigdy nie był tak daleko.

— Wiem, że to dla ciebie trudne — powiedziała Nathalie, nie odrywając oczu od lustra. — Nie powiem, żebyś to zrobił dla swojego ojca, dla mnie, ani nikogo innego. Gdybym tylko mogła, uratowałabym cię przed tym wszystkim.

Pierś Adriena sama zaczęła falować od szlochu, a z jego oczu wypłynęły łzy, lśniące jak drogocenne kamienie. Nie wiedział, kiedy znalazł się w ramionach Nathalie. Osunęli się razem na podłogę i wypłakiwał się w ramię jedynej opiekunki, jaka mu została. Nie musiał czuć się samotny tak długo, jak Nathalie była przy nim.

Chwilę to trwało, nim wysunął się z jej ramion i zaczął wycierać twarz dłońmi. Kobieta podeszła do stojącej w garderobie szafki, wzięła stamtąd chustkę i podała Adrienowi.

GODS AND MONSTERS • MIRACULOUS LADYBUG AUWhere stories live. Discover now