𝐗𝐈𝐕. WIECZNE NIENASYCENIE

53 6 3
                                    

Mayura odwróciła się do przyczajonego w cieniu komina Władcy Ciem. Czekała, aż zatrzyma ją i zapyta, czy na pewno czuła się na siłach do działania, jednak nic takiego się nie wydarzyło. I dobrze, musiała się otrząsnąć i skupić na zadaniu.

Władca Ciem potrząsnął swoim berłem i z kamienia wyleciała akuma. Wniknęła w wachlarz Mayury.

— Uwolnię cię od niej, kiedy obudzisz naszego małego przyjaciela. Na razie jednak chcę, żebyś była moimi oczami — wyjaśnił. — Akuma może się nam jeszcze przydać, a nie chciałbym, żeby za dużo magii na raz cię osłabiło. Potrzebujemy wszystkich naszych sił.

Kobieta kiwnęła głową, mimo że jej zależało tylko na tym, by przez nadmiar magii nie zemdleć. Ostatnio kaszel nie męczył jej prawie w ogóle, dopóki nie znalazła się w łóżku. Tylko ból głowy nie chciał zelżeć.

Przetoczyła się po niej fala ciemności. Spojrzała w dół, ale nie widziała swojego ciała. Wyciągnęła rękę w stronę komina. Jej dłoń przeniknęła przez cegły.

— Doskonały plan — odezwała się, nie mając pewności, czy Władca Ciem ją usłyszy.

— Magia niestety nie objęła dźwięku — zauważył mężczyzna. — Pamiętaj, by być cicho.

Mayura przewróciła oczami. Nie takie rzeczy już robiła. Nie potrzebowała tak oczywistych wskazówek.

— Idę.

— Powodzenia. Będę cię osłaniał.

Zeskoczyła z dachu i cicho wylądowała pod drzwiami pana Kubdela. Odwiedzała go drugi raz w ciągu doby, ale on nigdy się o tym nie dowie.

Wcześniej nieraz poddawała w wątpliwość sens noszenia miraculum pawia cały czas przy sobie, ale okazało się to być doskonałym pomysłem. Kiedy król wysłał sir Armanda do archeologa, by doniósł, co powiedział pan Kubdel, pragnął, by Gabriel mu w tym towarzyszył. Agreste odmówił i posłał w swoje miejsce Nathalie.

Gdy tylko zobaczyła posąg, od razu wyczuła drzemiącą w nim magię. Dzięki miraculum trafnie oceniła, że stworzenie nie było wcale rzeźbą, a uśpionym emopotworem. Po powrocie do pałacu od razu udała się do Gabriela. On uznał, że nadarzyła się wspaniała okazja i nie należało zwlekać – trzeba przebudzić emopotwora jeszcze dzisiaj i zobaczyć, na co im się przyda.

Gabriel odprawił służbę ze swojego skrzydła, pod pretekstem szukania spokoju. Pod osłoną nocy przemienili się, spotkali poza pałacem i razem udali do domu pana Kubdela. Mieli plan, jak Mauyra dostanie się do środka. Nie martwili się jej wyjściem, do tego czasu powinna mieć pomocnika.

Mayura przeniknęła przez – tak jak wypadało wchodzić do cudzego domu – drzwi wejściowe z taką łatwością, jakby były z powietrza. Udała się do pomieszczenia, w którym spał emopotwór.

W pracowni było zupełnie ciemno. Przez zastawione okno nie wpadało ani trochę światła, ale Mayura doskonale wiedziała, gdzie znajdował się poszukiwany. Czuła przed sobą oszałamiająco silne skupisko magii.

Emopotwory rodziły się z emocji swojego stwórcy. Zastanawiała się, co musiała czuć osoba odpowiedzialna za tego, skoro magia wręcz w nim kipiała. Mayura nie miała w zwyczaju bać się emopotworów, nad którymi miała pełną kontrolę, ale tym razem towarzyszył jej dziwny niepokój.

Położyła dłoń na wychłodzonym kamieniu, przesunęła kciukiem po symbolu na czole emopotwora i nakazała mu się przebudzić. Czuła, jak budziły się jego zmysły i powoli docierała do niego rzeczywistość, w której niespodziewanie się znalazł.

Mayura zareagowała natychmiast, kiedy stwór mlasnął jęzorem i rzucił się na nią z zębami. Kucnęła, a on przeleciał nad jej głową. Wpadł na szafkę, która przewróciła się z hukiem. Kobieta miała nadzieję, że pozostanie niezauważona przynajmniej do momentu wyjścia, a on pokrzyżował jej wszystkie plany. Na szczęście to ona była górą.

GODS AND MONSTERS • MIRACULOUS LADYBUG AUWhere stories live. Discover now