𝐗𝐕. OCALAŁY

58 8 4
                                    

Był gorący, letni dzień, ale Marinette przyjęła kubek parującej herbaty z uśmiechem. Marianne Lenoir bardzo jej się spodobała. Zielone oczy niskiej staruszki bystro rozglądały się po otoczeniu, a upięty z siwych głosów kok był równie schludny jak jej mieszkanie.

— Dziękuję, Marianne. — Marinette się zdawało, czy Mistrz Fu zarumienił się, odbierając swój kubek? Wygląda na to, że starość nie ogranicza miłości.

— Nie ma za co. — Gdy Marianne się uśmiechała, cały pokój się rozjaśniał. — Czujcie się jak u siebie, kochani. Zostawię was samych, żebyście mogli porozmawiać.

Zamknęła za sobą drzwi. Marinette usiadła na stojącym pod ścianą fotelu, a Mistrz Fu opadł z westchnieniem na łóżko. Worek z jego rzeczami, wciąż nierozpakowanymi, leżał na środku pokoju, a Tikki i Wayzz jak gdyby nigdy nic sobie na nim drzemali.

— No, nie chwalił się Mistrz nigdy taką przyjaciółką. — Marinette uśmiechnęła się łobuzersko i wzięła łyk herbaty.

Prawie oparzyła sobie język. Odstawiła więc kubek na komodę obok. Nie potrzebowała rozgrzewać się napojem, bo i tak ledwie wytrzymywała w sukience na długi rękaw. Gdy obudziła się dziś rano, stwierdziła, że po nocnej akcji ręce, nogi i plecy miała w siniakach. Musiała je ukryć, by uniknąć ciekawskich spojrzeń i niewygodnych pytań. Ale mogło być gorzej. Nie połamała się, nie wybiła zębów i nie okaleczyła w miejscu, którego nie dałaby rady zasłonić.

Mistrz Fu zarumienił się. Doskonały odwet za jego pytania o Adriena.

— Dawno się nie widzieliśmy. Jednak Marianne była pierwszą osobą, która przyszła mi na myśl dziś w nocy.

Dzisiejsza noc zdawała się odległym koszmarem. Dziewczyna z trudem uświadamiała sobie, jak wiele wydarzyło się w tak krótkim czasie. Zabrała czyjegoś konia i nie miała szansy go zwrócić (miała nadzieję, że sam znalazł drogę do właściciela). Zraniła do krwi Władcę Ciem i Mayurę. Dopuściła do utraty Grymuaru i – co nawet gorsze – jego tłumaczenia.

Nie potrafiła sobie tego wybaczyć. W łóżku cały czas odtwarzała w myślach każdą scenę, by dojść, w którym momencie popełniła błąd. Była niemal pewna, że wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby nie odprawiła Czarnego Kota. Z początku mówiła sobie, że chciała umożliwić mu odprowadzenie konia, jednak teraz wiedziała, że to nieprawda. Jego obecność sprawiała jej zbyt wiele bólu, więc chciała się szybko rozdzielić.

To ona podała Władcy Ciem wiedzę na temat miracul na tacy. Sekrety, których nigdy nie powinien poznawać, spoczywały w jego rękach. Ale nawet on musiał znać granice. Nie dopuściłby się najgorszego, prawda?

— Czy Marianne wie? — spytała Marinette, ściszając głos.

— Nie o wszystkim. Wie, że mam bliskie powiązania z bogami, ale chyba myśli, że jestem byłym kapłanem. Z pewnością nie ma pojęcia, że jesteś Biedronką. Niech tak pozostanie. Nie chcę jej w to wplątywać.

Przesunął ręką po łysej głowie. Nim w nocy opuścił swój dom na zawsze, poprosił Marinette, by zgoliła mu włosy. Potem sam ściął swój zarost i przebrał się, by zmienić wizerunek.

Następnie spakował kilka swoich rzeczy do worka razem z pustą szkatułą po miraculach. Klejnoty wręczył Marinette, a ona całą noc leżała z nimi pod poduszką, bojąc się, że lada moment ktoś wpadnie do jej pokoju i je zabierze. Fu spędził noc i dzień w kanałach, a wieczorem spotkał się z Marinette, która oddała mu miracula i razem udali się do Marianne, która z radością wynajęła pokój staremu przyjacielowi, nie zadając zbędnych pytań. Chyba obydwoje nie wyglądali, jakby mieli na nie ochotę.

GODS AND MONSTERS • MIRACULOUS LADYBUG AUWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu