XVIII. MARY

58 5 54
                                    

Marinette jeszcze raz wyjrzała zza domu Mistrza Fu, by upewnić się, że nikt jej nie widział. Stąpając ostrożnie po stopniach, weszła na niedużą werandę z tyłu budynku i usiadła w kącie, opierając się plecami o ścianę. Czuła się niepewnie na nieznanym terenie, choć noc dawno okryła sobą miasto i cała okolica spała.

— Nadal nie jestem przekonana — zwróciła się do Tikki unoszącej się koło niej ze spinką do włosów w łapkach.

Ta nocna wycieczka była całkowicie nieplanowana – przynajmniej przez Marinette. Obudziła się w nocy, gdy kwami niechcący zrzuciła szczotkę z szafki. Leżała, obserwując Tikki, dopóki ta nie spróbowała wylecieć przez okno. Przyłapała ją na próbie wymknięcia się.

Wyjaśnienia Tikki wciąż były dla Marinette niejasne. Nooroo, kwami Władcy Ciem, tego dnia obchodziła coś w rodzaju urodzin – zwieńczenie kolejnego cyklu życiowego. Miało to stanowić idealną okazję na skontaktowanie się z nią i zlokalizowanie wroga, ale potrzeba było do tego mocy jak największej liczby kwami.

Po wysłuchaniu tych wyjaśnień, Marinette nie tylko zgodziła się puścić Tikki, ale zdecydowała się pójść razem z nią, by w razie problemów wciąż były blisko. Jedyne, co jej się nie podobało, to tajenie planu przed Mistrzem Fu.

— Nic się nie stanie — po raz kolejny zapewniła Tikki. — Wrócę nim się obejrzysz.

— A dlaczego nie mogę wejść do środka? — naciskała Marinette. — Dlaczego w ogóle nie powiemy o tym Mistrzowi?

Tikki wyraźnie się zawahała.

— Nie chcemy go niepokoić. Poza tym...

— To ty, Kosteczko Cukru?

Na dźwięk nowego głosu, Tikki zamarła w powietrzu i przewróciła oczami. Marinette o mały włos nie parsknęła śmiechem na ten widok.

— Mówiłam ci, żebyś mnie tak nie nazywał. — Kwami odwróciła się w bok, skąd z ciemności wyłoniła się para świecących, zielonych oczu osadzonych w czarnej głowie.

Marinette domyśliła się, że musi być to Plagg. Teoretycznie spotkali się już, ale patrzyła na niego po raz pierwszy. On poznał ją od razu i wyglądał na bardzo zaskoczonego jej widokiem.

— Dobry wieczór, Biedronko — przywitał się. — Nie spodziewałem się, że cię tu zobaczę.

— Czemu? — Marinette zaśmiała się krótko. — Czyżby tobie udało się wymknąć od Czarnego Kota niezauważenie?

Plagg odwrócił wzrok, zdradzając, że tak było. Twarz Marinette wydłużyła się. Naprawdę coś tu nie grało. Patrzyła od kwami do kwami, ale wyraźnie żadne nie zamierzało jej nic mówić.

— To mi wystarczy. — Marinette zaczęła podnosić się z podłogi. — Wchodzę z wami i budzimy Mistrza Fu.

— Nie!

Kwami podleciały do niej tak szybko, że zaskoczona dziewczyna opadła z powrotem na podłogę. Skrzyżowała ramiona na piersi i spojrzała na nich wyzywająco.

— Proszę cię, zaufaj nam — powiedziała Tikki, patrząc swojej wybranej łagodnie w twarz. Spojrzała kątem oka na Plagga. — Albo przynajmniej jednemu z nas.

Marinette westchnęła i uniosła ręce. Przynajmniej Tikki poinformowała ją o swoich planach. Musieli mieć wyjątkowo dobry powód, by nie mówić Fu, skoro tak było.

— Niech już będzie — zgodziła się dziewczyna. — Ale teraz szczerze, Plagg. — Wskazała palcem na kwami, który spojrzał za siebie, jakby spodziewał się tam zobaczyć jakiegoś innego Plagga. — Czarny Kot wie czy nie?

GODS AND MONSTERS • MIRACULOUS LADYBUG AUWhere stories live. Discover now