𝐗𝐕𝐈. PORA ODPŁYWU

56 9 14
                                    

— W końcu siedzimy przy jednym stole jak prawdziwa rodzina — uśmiechnęła się Amelie. — Długo kazałeś nam czekać Gabrielu, ale cieszę się, że w końcu zechciałeś z nami zjeść.

Adrien nie potrafił rozszyfrować wyrazu twarzy ojca. Słowa ciotki stanowiły równie trudną zagadkę. Nie wiedział, czy nie były zabarwione nutką sarkazmu a może nawet frustracji.

Zgadzał się jednak, że na wspólny posiłek trzeba było poczekać. Sam z Amelie i Felixem jadał dość regularnie. Zawstydził się myśli, że wolał, kiedy byli we troje. Gabriel był w końcu jego ojcem. Nawet jeśli jego pojawienie się sprawiło, że temperatura powietrza wokół stołu zmalała.

— Nareszcie mogę sobie pozwolić na spokojnie spożyty obiad — odparł spokojnie Gabriel. — Powiedzmy, że ostatnio los się do mnie uśmiechnął i moja praca została ułatwiona.

— O, a nad czym tak ciężko pracujesz, wuju? — Siedzący naprzeciwko Adriena Felix wsparł brodę na dłoni i popatrzył niewinne na znajdującego się w szczycie Gabriela.

Niebezpieczne pytanie, pomyślał Adrien. Ojciec nie lubił pytań o pracę. Właściwie to nie lubił, kiedy pytało się go o cokolwiek, ale kwestie zawodowe szczególnie go irytowały. Chłopak się nie dziwił; też wolałby zostawiać pracę w gabinecie, a w jadalni skupiać się wyłącznie na smacznym posiłku.

Gabriel wpatrywał się przez chwilę w Felixa ze sztućcami zawieszonymi nad talerzem w połowie ruchu.

— Wciąż pracujemy z królem nad organizacją balu — odpowiedział zdawkowo.

— Rozumiem.

Kiedy Adrien dowiedział się o balu, nie mógł powstrzymać ekscytacji. Wyobrażał sobie, że pójdzie na niego z Biedronką w pięknej sukni. Wejdą razem do sali, ona wsparta na jego ramieniu. Spędzą całą noc na rozmowie i tańcu.

Teraz jednak nie miał pewności, czy dziewczyna zechce zatańczyć z nim choć raz, ani czy nie będzie go unikać. Nie wiedział nawet, czy sam się pojawi. Ojciec już zapowiedział, że spodziewa się jego obecności, a chłopak jeszcze nie znalazł sposobu, by Adrien i Czarny Kot znajdowali się w tym samym miejscu w tym samym czasie.

— Moi drodzy, dajmy spokój obowiązkom. — Amelie klasnęła. — Pomówmy o czymś milszym niż praca. Adrienie, słyszałam, że dałeś Felixowi klucz do biblioteki. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że znalazł sobie jakieś pożyteczne zajęcie. Wiesz, jaki się zrobił z niego mól książkowy? Praktycznie z niej nie wychodzi!

— Nie przesadzaj, mamo.

— To nic takiego. — Adrien uśmiechnął się do ciotki. — Sam nie mam teraz zbyt wiele czasu na przesiadywanie w bibliotece, więc mogłem oddać mój klucz. Choć ostatnio myślałem, że można by dorobić jeden i każdy z nas miałby swój własny. Co sądzisz, ojcze?

Chłopak prawie wybuchnął śmiechem. Nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek udało mu się wprawić ojca w takie osłupienie. Gabriel musiał być równie nieprzyzwyczajony do pytań syna jak Adrien do ich zadawania.

Mężczyzna spojrzał uważnie na syna a potem na Felixa.

— Byłbym zaszczycony — powiedział kuzyn.

— Nie widzę żadnych przeszkód — dodał Adrien. — W końcu to rodzina.

Prawie cofnął swoje słowa, gdy oczy Gabriela pociemniały przysłonięte przez zmarszczone czoło.

— Wspaniały pomysł — odparł mężczyzna, czym zaskoczył syna. — Zajmę się tym osobiście.

Adrien odetchnął cicho. Jego propozycja mieściła się w granicach tolerancji ojca.

GODS AND MONSTERS • MIRACULOUS LADYBUG AUOnde histórias criam vida. Descubra agora