VIII. W KAŻDEJ LEGENDZIE JEST ZIARNO PRAWDY

79 9 36
                                    

Promienie słońca wpadały do sypialni Adriena przez wąską szparę między zasłonami. Wędrowały powoli po pościeli i w końcu padły na śpiącego koło swojego wybrańca Plagga. Kwami otworzył oczy i z irytacją osłonił je łapką przed słońcem. Był gotów złorzeczyć każdemu, kto je stworzył, ale w porę przypomniał sobie, że miał w tym udział.

Plagg przeleciał nad głową Adriena, by schować się w jej cieniu. To drobne poruszenie wybudziło chłopaka z lekkiego snu. Usiadł na łóżku, przeciągnął się leniwie i wpatrzył w szafki z ciemnego drewna przed sobą. Przez chwilę nie mógł sobie przypomnieć, o czym tak intensywnie myślał przed snem, dlaczego przekręcał się z boku na bok i nie mógł zasnąć.

Przetarł oczy i spojrzał na Plagga, jakby ten potrafił udzielić mu odpowiedzi i wcale nie spał smacznie, podczas gdy Adrienem targały rozterki. Nagle przypomniał sobie. Wyskoczył z pościeli już kompletnie rozbudzony. Sięgnął po leżący na fotelu zielony szlafrok i zaczął go zakładać w zastraszającym tempie, jakby wstąpiła w niego nowa energia, której nie wykazywał nawet jako Czarny Kot.

— To już ten dzień, Plagg — powiedział, niemalże się śmiejąc. — To już ten dzień.

Kiedy biegał po sypialni tam i z powrotem, wyglądał jak mały chłopiec. Szukał pantofli, grzebienia, rozsuwał zasłony w oknach. Ogarnięty radością i podekscytowaniem, w ogóle nie przypominał młodego mężczyzny, który już wkrótce miał skończyć dziewiętnaście lat.

— Dziś będzie dostawa sera? — spytał Plagg zaspanym głosem. Nawet nie próbował nadążyć za chłopakiem. Przycupnął na oparciu fotela i obserwował, co jakiś czas kręcąc głową.

— A ty jak zwykle tylko o jednym — westchnął Adrien. Trzeba Plaggowi przyznać, że udało mu się go uspokoić. — Zgaduj dalej. Mówiłem ci o moim planie nieraz.

— Mówisz mi bardzo dużo rzeczy, dzieciaku — odparł Plagg ze wzruszeniem małych ramion. — Czasami nawet więcej niżbym chciał.

Adrien rzucił mu urażone spojrzenie. Znowu niczym mały chłopiec fuknął, skrzyżował ramiona na piersi, odszedł w stronę okna i odwrócił się plecami do kwami. Nie wytrzymał długo i wrócił się do fotela, na którym siedział Plagg. Rozłożył ręce.

— Plagg — powiedział — przecież dziś jest Dzień Miłości!

— Aha. — Kwami podrapał się po głowie. — A to znaczy..?

Chłopak spojrzał na niego załamany. Opadł na miękki fotel, a wtedy Plagg usiadł mu na kolanie.

— Nigdy nie słuchasz? — spytał Adrien. Kwami przewrócił oczami.

— Och, dajże spokój. Przecież się z tobą droczę. Przyjemnie jest cię czasem pomęczyć.

Adrien podrapał go między uszami. Wstał z fotela i znowu podszedł do okna. Nie potrafił usiedzieć w miejscu. Kiedy oparł się łokciami o parapet, kwami usiadł na jego ramieniu.

— Naprawdę chcesz jej powiedzieć? — upewnił się Plagg.

— Nie przychodzi mi do głowy lepsza ku temu okazja. — Adrien rysował palcem niewidzialne wzorki na parapecie. — Uważasz, że to zły pomysł?

— Tego nie powiedziałem. Nie jestem odpowiednią osobą do doradzania w tej kwestii. Bardziej przydałaby ci się pomoc Barkk.

Adrien wiedział, że to głupie, ale po odejściu Emilie przez długi czas czuł do bogini miłości urazę. Niczym jej się nie naraził, by zasłużyć na brak jakiejkolwiek formy tego uczucia w życiu. Teraz wszystko się zmieniło.

Odsunął się od parapetu. W nocy udało mu się w końcu zasnąć z postanowieniem wyznania swoich uczuć Biedronce, ale teraz, po wybudzeniu, wszystkie wątpliwości wróciły. Jego pewność siebie była jak morze – miała swój czas na przypływy i odpływy.

GODS AND MONSTERS • MIRACULOUS LADYBUG AUWhere stories live. Discover now