𝐗𝐕𝐈𝐈𝐈. WDZIĘCZNOŚĆ I DUMA

Start from the beginning
                                    

Nie zamierzał czekać. Każda chwila jego zwłoki oznaczała kolejną chwilę, w której dziewczyna będzie przygnębiona, a tego nie mógł przeciągać.

Mimo że nigdy nie był w pałacowej kuchni, trafił do niej bez trudu. Przed drzwiami zawahał się. Nie chciał robić widowiska. Spojrzał na swój strój. Wyglądał raczej zwyczajnie, niepozornie jak na swoją pozycję. Liczył, że inni będą zbyt zajęci pracą, by zwrócić na niego uwagę.

Pierwszą rzeczą, którą zauważył w kuchni, był niemożliwy do zniesienia gorąc. Było lato, a paleniska i piece pracowały. Nie pomylił się, zajęci kucharze spojrzeli na niego tylko przelotem i wrócili do swoich zajęć, jakby go nie rozpoznali.

Wypatrzył Marinette w kącie pomieszczenia. Przechodziła obok paleniska, na którym trzaskał ogień. Niosła przed sobą worek mąki, który zasłaniał jej widok. Przez ciężar chwiała się na boki. Adrien podbiegł do dziewczyny i pomógł jej utrzymać wór.

— Uff, dziękuję — sapnęła Marinette zza worka. — Tata miał rację. Nie powinnam sama tego dźwigać.

Na dźwięk jej głosu Adrien poczuł ciepło w klatce piersiowej, przyjemniejsze niż ten skwar w kuchni. Dziewczyna brzmiała lepiej niż wieczorem, jakby weselej, ale wciąż wyczuwało się nutę smutku.

— Proszę, pomóż mi go postawić przy stole pod oknem.

Chłopak nie odpowiedział, tylko uśmiechnął się szeroko i posłuchał wskazówek dziewczyny. Kiedy odstawili wór na ziemię, Marinette odgarnęła sobie włosy z czoła. Zatrzymała rękę w połowie gestu, kiedy go zobaczyła.

— Adrien? — Gorączkowo zaczęła wycierać o fartuch ubrudzone mąką dłonie.

Chłopak zawstydził się nagle swojej impulsywnej decyzji, by odwiedzić Marinette w kuchni. Potem przypomniał sobie, po co właściwie tam przyszedł.

— Musisz pójść ze mną.

Nie czekając na odpowiedź, złapał Marinette za rękę i poprowadził ją do wyjścia. Cieszył się, że się nie opierała, bo nie miał ochoty ciągnąć jej na siłę jak jakiś barbarzyńca. Zauważył, że ściągał na nich uwagę pracujących w kuchni osób, ale nie dbał o to. Chciał tylko pomóc Marinette.

— Poczekaj, Adrien — poprosiła dziewczyna, kiedy wyszli z kuchni. — Rodzice będą się zastanawiali, gdzie zniknęłam. Muszę wracać do pracy.

— To nie jest twoja praca.

— Aktualnie jest. Księżniczka...

— Dobrze wiem, co zrobiła Chloe. — Adrien zatrzymał się i stanął twarzą w twarz z Marinette. — Nie mogę tak tego zostawić. Sama mi niedawno opowiadałaś, jak bardzo kochasz to, co robisz. Odzyskasz pracę, zobaczysz.

— Nie mam zamiaru rozmawiać z księżniczką, jeśli właśnie do niej chcesz mnie zaprowadzić. Nie dam rady.

— Wszystko załatwię. Nie zostawię cię ani na chwilę. — Adrien ścisnął lekko palce Marinette. — Zaufaj mi.

Prosił o wiele. Wymagał, by dziewczyna skonfrontowała się nie tylko z samą księżniczką, ale i swoim największym wrogiem z dzieciństwa. Znał jednak Chloe i wiedział, że miał na nią wpływ. Wierzył, że Marinette miała realne szanse na powodzenie, jeśli będzie u jej boku. A nie zamierzał jej opuszczać.

Marinette przełknęła ślinę, ale w końcu kiwnęła głową. Adrien nie puścił ręki dziewczyny, by zapewnić ją, że nie opuści jej boku i w ten sposób poprowadził ją przez pałac. Obojętne były mu spojrzenia mijanych osób, zaskoczone miny pokojówek czy odwracający się za nimi strażnicy.

GODS AND MONSTERS • MIRACULOUS LADYBUG AUWhere stories live. Discover now