74.

238 26 0
                                    

Wyprawa do Sevenoaks Weald okazała się mniej emocjonująca niż Rasputin zakładał. A to wszystko przez Severusa!

Snape, zamiast swoim zwyczajem wyzłośliwiać się, obrażać właścicieli domu, który zamierzał kupić, czy choćby krytykować stan, w jakim ten dom się znajdował, oglądał wszystko w milczeniu, a gdy przyszło do negocjacji, ustąpił pola Aleksandrowi i ostatecznie bez gadania zgodził się zapłacić ustaloną kwotę. To jego milczenie doprowadzało Saszę do szału.

— Serio, Sev? — powiedział płaczliwie, gdy tuż przed sfinalizowaniem transakcji poprosił go o chwilę prywatnej rozmowy. — Serio? Tak chcesz to rozegrać?

— Owszem — odparł spokojnie Severus. — Podoba mi się tutaj, cena jest atrakcyjna, a ja naprawdę nie chcę tracić czasu na dalsze poszukiwania. Nie wiem za to, co tobie się nie podoba.

— Nie tak sobie to wyobrażałem — przyznał Rasputin.

— No cóż, przykro mi, że tak cię rozczarowałem.

— Wcale nie jest ci przykro — burknął Aleksander. — No dobra, to kupmy tę ruderę.

Kwadrans później umowa została podpisana, Severus wręczył byłym właścicielom gotówkę, a w zamian otrzymał klucze do swojego nowego domu. Lub rudery, jak dość trafnie zauważył Rasputin. Stan domu nie zrobił na nim żadnego wrażenia. Przeciwnie, czekający go remont był mu wyjątkowo na rękę. Zwłaszcza, że przy znajomości odpowiednich zaklęć nie stanowił wielkiego wyzwania.

— Jesteś pewien, że damy sobie z tym radę? — spytał Sasza, gdy sprzedający oddalili się na bezpieczną odległość.

— Jestem. Już raz to robiłem. W Little Whinging.

— A powiesz mi w końcu, czemu tak właściwie się stamtąd wyprowadziłeś?

— Nie domyślasz się?

— Domyślam, ale gdy chodzi o Harry’ego, to nigdy nie mam pewności.

— Miałem dość udawania — wyznał Snape. — Dość roli Kevina. Teraz, gdy Harry większą część roku spędza w szkole, a wakacje u przyjaciół, ta przykrywka i tak straciła sens.

— Niby tak, ale czy on nie zacznie czegoś podejrzewać?

— Już zaczął — Severus uśmiechnął się przebiegle.

— Czyli wszystko jasne — Rasputin odpowiedział podobnym uśmiechem. — Twój syn stracił zaufanie do Kevina, jedynego przyjaciela z dzieciństwa. Jak ci z tym?

— Zaskakująco dobrze. Liczę na to, że zacznie szukać informacji o Kevinie.

— A zamiast tego odkryje, kto naprawdę jest jego ojcem? — wszedł mu w słowo Aleksander. — Nie sądzisz, że to trochę zbyt pokręcone?

— Nie chcę wdawać się w szczegóły, ale jestem prawie pewien, że Harry ma już pewne wątpliwości dotyczące ojcostwa Pottera.

— No to trzymam kciuki, żeby je rozwiał.

Rasputin nigdy nie powiedział Severusowi, że on na jego miejscu wcale by się nie cieszył możliwością, że któregoś dnia Harry pozna prawdę. Za to doskonale potrafił sobie wyobrazić bezmiar pretensji, które chłopak będzie miał do Seva, Lily, Dumbledore’a i wszystkich innych, którzy cokolwiek o tym wiedzieli. Ale przede wszystkim do Seva. Do ojca, który został tak samo skrzywdzony, jak i sam Harry.

Tylko że o tym nikt nie będzie pamiętał. Nikt, z wyjątkiem Saszy, który kilka razy w życiu miał okazję zobaczyć, jak Severus Snape cierpi. Raz, gdy dowiedział się, że Lily postanowiła mimo wszystko wyjść za mąż za Pottera. I drugi, gdy zginęła. A także wtedy, gdy powiedziała mu, że będzie miał z nią dziecko, i później, gdy po śmierci Potterów, Harry trafił pod opiekę ciotki.

Dumbledore mógł łyknąć bajeczkę o tym, że w życiu Severusa nie ma miejsca dla dziecka, ale Sasza, w przeciwieństwie do dyrektora, za dobrze znał Snape’a, by w to uwierzyć. Jednak obiecał sobie, że nie będzie się w to wtrącał, tylko w razie potrzeby, po raz kolejny poskłada Severusa do kupy. Kto by pomyślał, że w tej jednej kwestii, okaże się większym pesymistą niż Snape!

*

Remont i urządzanie mieszkania szło im całkiem sprawnie, a wieczorami byli zbyt zmęczeni, żeby roztrząsać poważne życiowe problemy, więc mogli powiedzieć, że całkiem przyjemnie spędzili te kilka dni.

Jednak gdy w sobotę, ostatniego dnia lipca, Severus rozłożył otrzymany sowią pocztą egzemplarz Proroka Codziennego, poczuł, że to wszystko nie miało znaczenia. Z pierwszej strony spoglądał na niego Syriusz Black, a litery nagłówka wyraźnie układały się w słowa: Pierwsza w historii ucieczka z Azkabanu.

Snape zamarł wpatrzony w podobiznę Blacka, nie zawracając sobie głowy treścią artykułu. Twarz mu pobladła i zastygła w wyrazie zimnej nienawiści. Rasputin, który nie raz widział swojego przyjaciela ogarniętego tym uczuciem, tym razem miał wrażenie, że powietrze wokół nich zrobiło się chłodniejsze. Nie chcąc wytrącać Snape’a ze stuporu, okrążył go i zajrzał mu przez ramię. Po czym również zamarł.

Sasza dość szybo doszedł do siebie, w końcu Syriusz nigdy nie był jego zaciekłym wrogiem. Owszem, nie lubili się, a przez pewien czas nawet rywalizowali o względy tej samej dziewczyny, jednak to było nic w porównaniu z konfliktem pomiędzy Snape’em i Potterem. Czy też pomiędzy Snape’em a Blackiem. No i to nie jego ukochana zginęła na skutek zdrady Blacka.

Ponieważ Severus nadal bardziej przypominał kamienną rzeźbę niż żywego człowieka, to Sasza ostrożnie wyjął mu gazetę spomiędzy zaciśniętych palców i szybko przeczytał zlekceważony przez Snape’a artykuł.

— Nie wiem, czemu się łudziłem, że napisali coś konkretnego.

— Pokaż mi to — Severus przecknął się i przebiegł wzrokiem po tekście. — Rzeczywiście, zero przydatnych informacji. Mam nadzieję, że znasz kogoś w Ministerstwie Magii, kto mógłby powiedzieć ci coś więcej na temat tej ucieczki?

— Nawet jeśli, to raczej w tej chwili nie będzie miał na to czasu — zauważył przytomnie Rasputin.

Snape spojrzał na niego, kiwnął głową i bez słowa wyszedł z hotelu, w którym mieszkali, dopóki nie skończą remontu w Sevenoaks.

— Nie podoba mi się to — mruknął Rasputin zerkając to na gazetę, to na drzwi, za którymi zniknął Snape.

*

Klika mil dalej, w swoim przytulnym mieszkanku, Lorelai Queen drżącą dłonią przetarła zroszone potem czoło. W drugiej ręce wciąż ściskała poranną gazetę. Nie miała odwagi ponownie spojrzeć na zdjęcie Syriusza, ale z jakiegoś powodu nie potrafiła wyrzucić Proroka do śmieci. Minęło tyle lat, a ona wciąż czuła się tak, jak tamtego koszmarnego ranka po pamiętnej Nocy Duchów.

— Dwanaście lat — szepnęła do siebie, jakby ustalenie tego faktu, było w tym momencie najważniejsze.

A może faktycznie było? Tamten strach i ból uderzyły w nią teraz ze zdwojoną siłą, otwierając nigdy niezabliźnioną ranę. Syriusz, jej Syriusz, okazał się zdrajcą. Nie chciała w to wierzyć, ale ich wspólni przyjaciele i naoczni świadkowie szybko odebrali jej złudzenia. Chociaż może tak po prostu było łatwiej? Alternatywą było wieczne oczekiwanie na odkrycie prawdy, wieczna pamięć o tym, co było między nimi. Uwierzyła innym, którzy zdawali się być lepiej poinformowani, dzięki czemu z czasem odzyskała spokój ducha. I mogła wrócić do swojego życia. Spróbować związać się z kimś innym. Zapomnieć.

Zrobiło jej się zimno, więc niewiele myśląc wrzuciła gazetę do kominka i rozpaliła w nim ogień. Patrząc jak płomienie pochłaniają koszmarnie zmienione oblicze dawnego ukochanego, objęła się ramionami i zaczęła kiwać w przód i w tył. Co powinna teraz zrobić? Czy w ogóle cokolwiek powinna? I czy coś jej groziło? Jeśli Syriusz naprawdę służył Temu, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, to czy coś jej groziło? Nie miała pojęcia i to przerażało ją w tym momencie najbardziej. Gazeta spłonęła doszczętnie, niewielki płomień pozbawiony paliwa zgasł, a ona osunęła się na ziemię.

Nie wiedziała, ile czasu minęło, zanim dotarło do niej, że Syriusz nie stanie nagle w progu jej mieszkania, ani nie zjawi się w jednej z najważniejszych placówek magicznego świata, więc może spokojnie zacząć się szykować i iść do pracy.

Severus Snape I Mistrzyni ElksirówWhere stories live. Discover now