68.

382 32 5
                                    

Harry opuścił peron, odszukał na parkingu samochód wuja Vernona i razem z nim wrócił do Little Whinging. Już w trakcie jazdy zorientował się, że coś się zmieniło, jednak dopiero następnego dnia rano odkrył, co.

Nikt nie był na niego wściekły, nikt niczego od niego nie chciał i nikt mu niczego nie zabraniał. Wyglądało na to, że dla Dursleyów po prostu przestał istnieć. Ten układ bardzo mu pasował! Mógł jeść to, na co miał ochotę, mógł się włóczyć po okolicy i wracać do domu, o której chciał. I co najważniejsze, mógł się uczyć, mógł wysyłać listy do przyjaciół, mógł wszystko!

Po kilku dniach okazało się, że o czystość swoich ubrań i szkolnych szat także musiał się samodzielnie zatroszczyć.

Podzielił wszystkie posiadane ubrania na kilka kupek. To, z czego wyrósł, od razu wyrzucił na śmietnik, a resztę wyniósł do łazienki. Już miał je wepchnąć do pralki, gdy do pomieszczenia wcisnęła się ciotka Petunia.

- Zostaw to, Harry, i posłuchaj - zaczęła szeptem, upewniwszy się wcześniej, czy dobrze zamknęła za sobą drzwi. - W zeszłym roku końcówkę wakacji spędzałeś u jakiegoś kolegi. Czy masz możliwość zatrzymać się u niego również w tym roku?

Harry przypuszczał, że z tym nie powinno być problemu, bo Ron wielokrotnie zapewniał, że jego mama chętnie zaprosi go na całe lato. Ale nie odpowiedział od razu, zbyt zszokowany, by wydobyć z siebie jakikolwiek ludzki głos. Wreszcie zebrał się w sobie, odchrząknął i powiedział ostrożnie:

- Pewnie tak. A czemu ciocia pyta?

- Pomyślałam, że to będzie najlepsze wyjście... dla nas wszystkich.

- Jeszcze dzisiaj do niego napiszę, ale trochę potrwa, zanim będą mogli mnie odebrać.

- Trudno, jakoś wytrzymamy te kilka dni - westchnęła Petunia. - Idź stąd i zajmij się czymś, a ja wypiorę twoje rzeczy.

Nie trzeba mu było tego dwa razy powtarzać. Wpadł do swojego pokoju, szybko nabazgrał liścik do Rona i wypuścił Hedwigę z klatki. Sowa wyraźnie się ucieszyła, że czekało na nią jakieś zadanie, bo chwyciła zwinięty list w szpony, zaskrzeczała radośnie i wyleciała przez otwarte okno.

A Harry wrócił do grzebania w swoim szkolnym kufrze. Wygarnął z dna wszystkie śmieci, ułożył ładnie podręczniki, albumy ze zdjęciami i przybory szkolne, zostawiając miejsce na ubrania. Już miał wyrzucić śmieci do kosza, gdy zauważył wśród nich skrawek pergaminu - ostatni liścik od Spencera. Schował go do kalendarza, który dostał od Hermiony, a resztę szpargałów wyrzucił.

Jednak nie mógł przestać myśleć o Kevinie. Przez tyle lat mężczyzna był jego przyjacielem, a później tak nagle zniknął z jego życia pozostawiając po sobie nie tylko pustkę, ale też tajemnicę, której Harry'emu nie udało się rozwiązać. Chłopak nie potrafił się z tym pogodzić, ale przez ostatnie miesiące inne sprawy odwracały jego uwagę od Spencera i jego prawdziwej tożsamości. Bo że Kevin nie był tym, za kogo się podawał, tego Harry był pewny.

W pierwszej chwili chciał pójść prosto do niego i zażądać wyjaśnień, ale zaraz przypomniał sobie, że dom Spencera został sprzedany jakiejś rodzinie z dziećmi. Nie miał pojęcia, gdzie mógł się przeprowadzić tajemniczy czarodziej, ale postanowił spytać o to ciotkę Petunię - jeśli ktokolwiek mógł słyszeć jakieś plotki na ten temat, to właśnie ona.

- Ciociu, nie wie ciocia, gdzie wyprowadził się Kevin Spencer?

- Nie wiem - stwierdziła z niezadowoleniem. - Ale zostawił dla ciebie list.

Podeszła do drzwi komórki pod schodami, w której kiedyś mieszkał Harry i na chwilę zniknęła w środku. Wróciła do niego z listem w ręku.

- Zostawił go pod drzwiami bez słowa wyjaśnienia. Nawet się nie pożegnał z żadnym z sąsiadów. A sprawiał takie dobre wrażenie.

Severus Snape I Mistrzyni ElksirówWhere stories live. Discover now