– Harry, gdzie ty byłeś? – zaskrzeczała Hermiona.
– Zwyciężyliśmy! Zwyciężyłeś! Zwyciężyliśmy! – wrzeszczał Ron, waląc Harry’ego po plecach. – A ja podbiłem Malfoyowi oko, a Neville sam jeden rzucił się na Crabbe’a i Goyle'a! Na razie jest w szpitalu, ale pani Pomfrey mówi, że nic mu nie będzie... Wszyscy na ciebie czekają w pokoju wspólnym, urządzamy balangę, Fred i George ukradli z kuchni trochę ciastek...
– Teraz mamy na głowie inne sprawy – szepnął Harry. – Znajdźmy jakiś pusty pokój, a wszystkiego się dowiecie...
Upewnił się, że Irytka nie ma w środku, i zamknął za nimi drzwi pustej klasy, a potem opowiedział, co zobaczył i usłyszał.
– A więc mieliśmy rację, to naprawdę jest Kamień Filozoficzny, a Snape próbuje zmusić Quirrella, żeby pomógł mu go wykraść. Chce, żeby Quirrell wymyślił jakiś sposób na Puszka... I wspomniał o jakimś „hokus–pokus"... Myślę, że nie tylko Puszek pilnuje tego skarbu, muszą go chronić jakieś potężne zaklęcia, a Quirrell na pewno zna jakieś przeciwzaklęcia i Snape chce z tego skorzystać...
– Więc myślisz, że Kamień jest bezpieczny, póki Quirrell opiera się Snape'owi? – zapytała Hermiona.
– Czyli do następnego wtorku – powiedział Ron.
*
Harry był tak przejęty podsłuchaną rozmową, że nie mógł o niej zapomnieć nawet wtedy, gdy już zasnął. Przez całą noc we śnie odtwarzał każde słowo, które padło z ust Snape’a i każdą lękliwą odpowiedź Quirrella.Nad ranem te obrazy i dźwięki zaczęły się zacierać, ustępując miejsca innemu snowi, w którym widział znowu swoich rodziców machających do niego w Zwierciadle.
Gdy był już na granicy wybudzenia się, próbował uważniej przyjrzeć się twarzy ojca, ale zamiast niej zobaczył twarz profesora Snape’a, w tej chwili, kiedy pędził na niego próbując złapać znicza.
Obudził się wreszcie i gwałtownie poderwał się z łóżka. Ścisnął głowę rękami, chcąc uchwycić wrażenie, że coś mu w tym śnie nie pasowało. W tej ostatniej części... Pędził na Snape’a... Snape odwrócił się w jego stronę... Spojrzał na niego i... Harry nie wierzył, żeby to mogło wydarzyć się naprawdę.Przecież Snape go nienawidził. Nie mógłby patrzeć na niego w taki sposób...
A jednak, gdy tylko przypominał sobie tamtą chwilę, widział w czarnych oczach profesora radość i dumę.
*
Snape po raz kolejny zaprosił Cassandrę do swojego mieszkania. Zastanowił się przelotnie, czemu nie czuje się z tym źle, w końcu niewiele osób mogło powiedzieć, że odwiedzało prywatne kwatery Mistrza Eliksirów, który był znany z tego, że zazdrośnie strzegł swojej prywatności. Jednak obecność panny Flamel nie wydawała mu się już niewłaściwa.
– Niech mi pani jeszcze raz powie, co pani widziała? – poprosił, gdy już znaleźli się w środku.
– Po meczu zauważyłam, że Harry Potter leci w stronę Zakazanego Lasu, więc spojrzałam w tamtym kierunku i zobaczyłam pana i Quirrella – odrzekła. – Ja nie mam pojęcia, o czym rozmawialiście, ale założę się, że on wszystko słyszał.
– Próbowałem go wybadać... Wie pani, dowiedzieć się, czy już wie, jak obejść te wszystkie zabezpieczenia – wyjaśnił jej i zamyślił się. – Jeśli chłopak rzeczywiście wszystko słyszał, to mógł wyciągnąć błędne wnioski.
– A czy to możliwe, że Harry w ogóle wie o Kamieniu? – powątpiewała. – Przecież to pilnie strzeżona tajemnica!
– Nie dość pilnie, jak widać – mruknął. – Obawiam się, że wie i że on i jego przyjaciele uważają, że to ja próbuję wykraść Kamień.
– Och! No tak, on widział pańską ranę... Jeśli natknął się na Puszka, to mógł połączyć fakty i...
– Pani też uwierzyła, że jestem podejrzany, więc nie powinna się pani dziwić grupie jedenastolatków – wytknął jej.
– Już przeprosiłam za tamto nieporozumienie – przypomniała mu. – A czy Harry wie, po co komuś ten Kamień?
– Tego nie wiem. Podejrzewam, że jeszcze na to nie wpadł – odparł. – Chociaż to pewnie tylko kwestia czasu...
– Co pan ma na myśli?
– Dumbledore chce, żeby chłopak się tego dowiedział – wyznał jej. – Uważa, że prędzej czy później będzie musiał zmierzyć się z Czarnym Panem... więc liczy na to, że rozwiąże tę zagadkę.
– To okrutne! Przecież Harry to jeszcze dziecko! – zawołała oburzona.
– Być może, ale ja się z nim zgadzam – mruknął, chociaż w jego głosie zabrakło przekonania. – To jego przeznaczenie.
– Nie można by go jakoś ochronić... przynajmniej na razie? – spytała wyraźnie przejęta sytuacją.
– Na pewno będzie pod ochroną, ale nie da się tego odwlekać w nieskończoność – przekonywał zarówno ją jak i siebie.
– A Quirrell o tym wie?
– Chyba się domyśla – odparł. – I zdaje się, że właśnie dlatego postanowił rzucić na mnie podejrzenia. A chłopak z miejsca je podchwycił.
– Czy jest coś, co mogę zrobić? – spytała i spojrzała na niego z nadzieją.
– Nie sądzę, żebyśmy teraz mogli zrobić cokolwiek – westchnął Severus. – Chyba że ma pani jakiś pomysł, w jaki sposób Quirrell kontaktuje się z Czarnym Panem?
– Niestety, nie wiem – stwierdziła i zwiesiła głowę. – Mimo wszystko chciałabym jakoś pomóc...
– Wystarczy, że będzie mi pani mówić o wszystkim, co się pani wyda podejrzane – powiedział. – Ale nie powinna się pani za bardzo w to angażować.
– Dlaczego? – oburzyła się.
– Bo, moim zdaniem, pani też może stać się celem ataku Quirrella – wyjaśnił.
– Rozumiem – mruknęła. – W takim razie będę na siebie uważać. A teraz chyba wreszcie wrócę do siebie.
– I słusznie. Jutro czeka panią dużo pracy.
– Pan to potrafi mnie zmotywować – jęknęła.
*
Wbrew temu, co mu powiedziała, wcale nie zamierzała trzymać się na uboczu. Przeciwnie. Chciała pomóc, więc postanowiła zrealizować swój wcześniejszy pomysł – zbliży się do Quirrella i wyciągnie z niego wszystko, co się da.
Nie wiedziała tylko, jak się do tego zabrać. Mogłaby udawać, że chce go poderwać, ale obawiała się, że kiepsko jej to wyjdzie. Ten mężczyzna budził w niej odrazę, więc ciężko by jej było to przed nim ukryć. Jednak nie potrafiła wymyślić nic innego.
Zamyślona wracała do pokoju gościnnego, w którym nocowała. Nie wiedziała, że w pobliżu jest ktoś, kto snuł podobne rozważania.
*
Quirrell odczekał kilka tygodni i postanowił wreszcie rozprawić się z panną Flamel. Nie mógł jej nic zrobić, kiedy przebywała w zamku, bo wtedy od razu ktoś by się zorientował, że dziewczyna zniknęła.
Dlatego czekał na dzień, w którym Cassandra wreszcie będzie wracać do domu. Wszystko miał już dokładnie zaplanowane – gdzie ją zabierze i co z nią zrobi. A także, gdzie porzuci jej zwłoki. Wahał się jeszcze tylko co do tego, czy zrzucić winę na Snape’a czy też upozorować to tak, by padło na nikomu nieznanych sprawców. W ostateczności zamierzał improwizować i zrobić tak, jak w danym momencie będzie najwygodniej.
Pech chciał, że dziewczyna ostatnio zmieniła swoje zwyczaje i nie opuszczała Hogwartu tak często, jak kiedyś. Quirrell nie mógł wiedzieć, że to dlatego, że Dumbledore, świadomy jej sytuacji, pozwolił jej korzystać z własnego kominka, kiedy chciała wrócić do domu. Kwiryniusz podejrzewał, że stażystka Snape’a postanowiła na stałe zamieszkać w szkole i tym samym utrudnić mu realizację jego planów.
Był coraz bardziej wściekły i sfrustrowany, więc gdy mijała go któregoś dnia wieczorem na korytarzu, z najwyższym trudem powstrzymał się od pójścia za nią i zaciągnięcia jej w jakieś ustronne miejsce.
Coś z tych myśli musiało dotrzeć do umysłu Lorda Voldemorta, bo nagle poczuł niewyobrażalny ból rozsadzający mu czaszkę i padł na kolana.Dłońmi objął turban, jakby chciał zerwać go z głowy, jednak wiedział, że nie wolno mu tego zrobić. Trwał w tej pozycji całą wieczność, a gdy ból wreszcie zelżał, podniósł się na nogi i chwiejnym krokiem poszedł do swojej sypialni.
Zrozumiał przesłanie swojego Pana.Panna Flamel była zbyt cenna, żeby się jej pozbyć. W razie gdyby do końca roku szkolnego nie udało mu się wykraść Kamienia, miał się za wszelką cenę do niej zbliżyć, ale nie wolno mu było zrobić jej krzywdy. Przynajmniej do czasu, aż jego Pan odzyska swe dawne ciało i pełnię swej mocy.
A wtedy Quirrell dostanie w nagrodę co tylko zechce. Niechętnie musiał się z tym pogodzić i stłumić rosnące w nim pożądanie. Potrzeby Lorda Voldemorta były dla niego ważniejsze niż cokolwiek innego.
*
Cassandra dotarła do pokoju całkowicie nieświadoma tego, że Voldemort właśnie uratował jej życie.
CZYTASZ
Severus Snape I Mistrzyni Elksirów
FanfictionTym razem chciałam spróbować czegoś innego - wzięłam na warsztat motyw, który już pewnie nie raz był wałkowany w fan fiction i pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że Was, moi kochani czytelnicy, to nie odstraszy. A jaki to motyw? Dowiecie się już w pi...