55.

389 32 3
                                    

Ku głębokiemu zdumieniu Rona i Harry’ego, pierwsza faza zaplanowanej operacji przebiegła tak gładko, jak to przewidziała Hermiona.

Po świątecznym podwieczorku zaczaili się w sali wejściowej, czekając na Crabbe’a i Goyle’a, którzy zostali sami przy stole Ślizgonów, nałożywszy sobie czwartą porcję biszkoptowego ciasta z owocami i kremem.

Harry położył czekoladowe ciasteczka na końcu szerokiej poręczy marmurowych schodów. Kiedy zauważyli, że Crabbe i Goyle wychodzą z Wielkiej Sali, schowali się szybko za zbroją tuż obok frontowych drzwi.

– Myślisz, że można być jeszcze głupszym? – szepnął uradowany Ron, kiedy Crabbe pokazał Goyle'owi ciasteczka.

Obaj porwali je i bez wahania wepchnęli sobie do wielkich ust. Przez chwilę żuli je smakowicie, z wyrazem błogości na pulchnych gębach, a potem, nie zmieniając wyrazu twarzy, padli na posadzkę jak dwa worki tłuczonych ziemniaków.

*

Snape i panna Flamel nie wierzyli własnym oczom. Obserwowali całe zajście z wysokości półpiętra, gdzie ukryli się w cieniu rozłożystego rododendronu. Cassandra wychyliła się odrobinę, żeby upewnić się, czy dobrze widzi.

– Nie wierzę – szepnęła.
– Ja też nie – zgodził się z nią niechętnie Snape.

Chłopcy zaciągnęli Crabbe’a i Goyle'a do komórki na narzędzia, a po chwili wyszli z niej niosąc w rękach ich buty. Nie oglądając się za siebie, pobiegli na górę do toalety Jęczącej Marty.

Severus ostrożnie zszedł na parter i zabezpieczył drzwi komórki tak, by dwaj przygłupi Ślizgoni zbyt szybko się z niej nie wydostali. Zamierzał dać im nauczkę.

– Jak pan myśli, co teraz zrobi Harry? – spytała rozbawiona całą tą sytuacją Cassandra.

– Skoro postanowił zmienić się w jednego z moich wychowanków…

– To pewnie chce dostać się do dormitorium Slytherinu – dokończyła niecierpliwie. – To wiem. Ale po co chce to zrobić?

– By dowiedzieć się, czy Ślizgoni wiedzą coś o więcej o Komnacie Tajemnic i dziedzicu Slytherina – odparł. – A przynajmniej nic innego nie przychodzi mi do głowy.

– W takim razie powinniśmy zaczaić się gdzieś w lochach – stwierdziła Cassandra i ruszyła w stronę schodów prowadzących na najniższe kondygnacje zamku.

Snape odczekał chwilę nim poszedł za nią. Już wcześniej zauważył, że stażystka wyglądała inaczej niż zwykle. Bardziej odświętnie i zdecydowanie bardziej kobieco. I chociaż cały czas wmawiał sobie, że postępuje niewłaściwie, to nie potrafił odmówić sobie tej drobnej przyjemności, jaką było obserwowanie jej.

*

W łazience, w której na co dzień urzędowała Jęcząca Marta trójka uczniów zamknęła się w trzech osobnych kabinach. Eliksir, który mieli wypić był paskudny zarówno z wyglądu jak i w smaku, ale żadne z nich się nie wahało.

Harry zatkał sobie nos i wypił eliksir dwoma wielkimi łykami. Smakował jak rozgotowana kapusta. Nagle wnętrzności skręciły mu się, jakby połknął żywe węże. Zgiął się wpół, oczekując ataku mdłości, ale zamiast nich poczuł przebiegającą od żołądka po czubki palców rąk i nóg falę ostrego, piekącego bólu. Zaraz potem coś strasznego powaliło go na kolana… jakby skóra na całym ciele roztopiła się jak gorący wosk… i oto na jego oczach ręce zaczęły mu rosnąć, palce grubieć, paznokcie poszerzać się, a knykcie puchnąć i twardnieć. Ramiona rozciągnęły mu się boleśnie, a po mrowieniu na czole poznał, że włosy sięgają mu teraz brwi; jego szata pękła z trzaskiem na piersiach, które wydęły się jak beczka; poczuł potworny ból w stopach, które tkwiły w butach o cztery numery za małych… I tak nagle, jak się zaczęło, wszystko ustało.

Harry leżał na zimnej kamiennej posadzce, słysząc żałosne pojękiwania Marty w końcu łazienki. Nie bez trudności ściągnął buty i wstał. A więc tak się człowiek czuje, kiedy jest Goyle'em…

Ron miał podobne odczucia podczas przemiany w Crabbe’a. Kiedy obaj w końcu wyszli z kabin i przejrzeli się w lustrach, poświęcili kilka minut na to, by dojść do siebie.

Z kolei Hermiona wciąż siedziała w zamkniętej kabinie i ani myślała z niej wychodzić. Kiedy chłopcy zaczęli się do niej dobijać i ją ponaglać powiedziała tylko cicho:

– Ja… ja chyba jednak z wami nie pójdę. Idźcie beze mnie.

Nie chciała im teraz tłumaczyć, dlaczego nie może im towarzyszyć. Nie było na to czasu. Poza tym liczyła na to, że po wszystkim nie będą już mieli okazji oglądać jej w takim stanie.

– Nic mi nie jest – zapewniła ich słabym głosem. – Nie marnujcie czasu. Pamiętajcie, że ten Eliksir działa tylko przez godzinę.

Harry spojrzał na zegarek. Minęło już pięć albo sześć cennych minut.

– Spotkamy się tutaj, dobra? – powiedział i ruszyli do drzwi.

Otworzyli je ostrożnie, sprawdzili, czy nikogo nie ma, i ruszyli korytarzem.

*

Dlaczego wcześniej nie pomyśleli o tym, by sprawdzić, gdzie dokładnie znajduje się pokój wspólny Ślizgonów? Podczas warzenia Eliksiru Wielosokowego mogliby to zrobić na spokojnie, a teraz tylko niepotrzebnie tracili czas. Chcieli kogoś spytać, gdzie mają iść, a nawet przez chwilę byli pewni, że im się to udało, ale zagadnięta przez nich dziewczyna okazała się być Krukonką.

Severus Snape I Mistrzyni ElksirówWhere stories live. Discover now