Moja wina.

8 1 0
                                    

W hostelu pojawiłam się tylko na kilka minut, by odebrać walizkę i telefon. Biłam się w myślach, czy powinnam osobiście porozmawiać z Karolem. Czułam, że jestem mu to winna. Mimo to, nie byłam w stanie powiedzieć mu całej prawdy. Nie mogłam tego zrobić - obowiązywała mnie tajemnica, którą podpisałam w kontrakcie. Ufałam mu, z pewnością nie bezgranicznie, ale czułam, że jest człowiekiem, przy którym mogę być szczera. Stanęłam w progu pokoju, który zajmowaliśmy wraz z kilkoma innymi mężczyznami. Karol wciąż spał, pochrapując cicho. Pożegnałam się z nim w myślach i wyszłam, nie chcąc się narażać na konieczność wytłumaczenia się z tego, co zaszło.

Siedząc na stacji kolejowej zdałam sobie sprawę, że nie mam do czego wracać. Wiedziałam, że decyzja o podjęciu tej pracy wywrze ogromny wpływ na moje życie. Nie spodziewałam się jednak, że konsekwencje będą tak dotkliwe. Odblokowałam telefon, by raz jeszcze przeczytać wiadomość od Susan i zobaczyć zdjęcie, które na dobre zapisało się w mojej głowie. Patrzyłam na ekran i nie czułam nic. Wypełniła mnie absolutna pustka, otchłań pochłaniająca emocje i wspomnienia. Chciałam płakać, przecież tak należało, ale nie miałam w sobie łez. Kiedy się skończyły? Sama nie wiem. Prawdopodobnie utknęły głęboko pod powiekami, porażone tym, na co patrzyłam.

To nie mogła być prawda. Przecież minęło zaledwie kilka tygodni od kiedy Leon zapewniał mnie o swojej bezgranicznej miłości. Przypomniałam sobie nasz wspólny wypad do baru - tuż przed moim wyjazdem. Rozmawiał z nią przez telefon, z tą paskudną wywłoką, która podszyła się pod postacią przyjaciółki, prawdopodobnie tylko po to, by w odpowiednim momencie opleść go swoimi lepkimi mackami. Od początku widziałam, jak na niego patrzy. Spoglądała na Leona swoimi wielkimi, maślanymi oczami, ale byłam pewna, że to tylko głupie zauroczenie. W pewnym momencie przestałam zwracać na to uwagę, uznając, że nic mi nie grozi. Myliłam się. Ona tylko czekała na właściwą chwilę. A może to zaczęło się wcześniej, jeszcze zanim się rozstaliśmy?

Patrzenie na tę fotografię wywoływało uczucie podobne do skaleczenia. Tyle, że patrząc na Leona całującego Ophelię, miałam wrażenie, że moją skórę atakuje kilkadziesiąt noży, powoli nacinając - kawałek po kawałku. Siedzieli na ławce. NASZEJ ławce. Kurwa, co za bezczelność. Prychnęłam, kręcąc głową z niedowierzaniem. Jak mogli mi to zrobić? Jak Ophelia mogła mi to zrobić? Przyjaciółka nie ma prawa robić takich rzeczy. Przyjaciółka...

Przed oczami stanęła mi Tia, zapłakana, roztrzęsiona, z ustami wygiętymi w kształt słowa zostań. Ledwie ją znałam. Spędziłyśmy razem kilka krótkich tygodni, ciągle zapracowane, w biegu, między jednym a drugim koncertem, pośród pijanych mężczyzn, u boku Laury ciskającej we mnie piorunami, otoczone przemocą, straumatyzowane. Czy to możliwe, by w tak krótkim czasie nawiązać więź, która przetrwa lata? Czy mogłam myśleć o Tii, jak o prawdziwej przyjaciółce?

Dochodziła ósma, ale w tamtej chwili nie dbałam o godzinę. Zadzwoniłam do Susan, wybrałam połączenie wideo - chciałam ją zobaczyć. Przekonać się, czy choć ona mi pozostała. Czekałam w nieskończoność, dźwięk oczekującego połączenia drążył mi dziurę w mózgu. Zaczęłam wątpić w to, czy jestem w stanie z kimkolwiek rozmawiać. Kiedy chciałam nacisnąć czerwoną słuchawkę, usłyszałam zaspany głos:

– Tak mi przykro – wyszeptała, kładąc telefon na poduszce. Leżała w łóżku, obudziłam ją.

Nie odpowiedziałam. Nie byłam w stanie. Gdybym zaczęła mówić, rozsypałabym się na tysiąc kawałków. Patrzyłam wprost w przednią kamerkę, robiąc wszystko by się nie rozpłakać. Uszczypnęłam się w udo, zaciskając palce tak mocno, że skóra zaczęła szczypać. O to chodziło, by odwrócić uwagę mózgu od targających mną emocji.

Na peron wjechał pociąg ekspresowy do Leeds, ale nie zamierzałam do niego wsiadać. Zatrąbił, a koła skrzypnęły boleśnie, kiedy hamulce zacisnęły się na szynach. Podniosłam wzrok, wypatrując wagonu, w którym wykupiłam miejsce.

– Gdzie jesteś? – zapytała Susan. – Co to za dźwięki?

– Na stacji kolejowej w Londynie.

– Jasna cholera! – zwołała, zasłaniając usta dłonią. Momentalnie otrzeźwiała, nagle w pełni rozbudzona, z szeroko otwartymi oczami. – Myślałam, że to tylko plotki.

– Jakie plotki? – zapytałam, czując jak włosy jeżą mi się na karku.

– A niby dlaczego jesteś na stacji?

– Nie mogę o tym mówić, nie teraz... Susan, tłumaczyłam ci już, że...

– Przestań robić tajemnice z czegoś, co i tak wypłynęło do mediów – powiedziała, krzywiąc się. – Piszą, że jest w ciężkim stanie. Widziałaś go? Pewnie nie – odpowiedziała sobie sama, nie czekając na moją reakcję. – Pobili się w hotelu, a ty śpisz w innym miejscu. Jestem ciekawa dlaczego doszło do tej bójki. Znasz jakieś szczegóły?

– Zaraz zadzwonię – wychrypiałam, czując gulę rosnącą w moim gardle.

Rozłączyłam się i kliknęłam ikonę wyszukiwarki internetowej. Drżącymi palcami wstukałam nazwę zespołu. Ominęłam wikipedię i oficjalną stronę Deep Think. Kiedy zobaczyłam nagłówek najnowszego artykułu, poczułam, jak żołądek zwija się w ciasny supeł. Kwas żołądkowy podszedł mi do gardła, przełknęłam ślinę, by nie zwymiotować na chodnik. Susan usiłowała się do mnie dodzwonić, ale zrzuciłam połączenie.

Wokalista, David Evans dotkliwie pobity przez managera zespołu.

W jednym z luksusowych hoteli w Londynie doszło do poważnej bójki. Wokalista zespołu Deep Think, David Evans został dotkliwie pobity. Jak donoszą świadkowie zdarzenia, do bijatyki doszło w godzinach nocnych - między drugą a trzecią w nocy. W sprawę jest zaangażowany wieloletni manager zespołu - Gordon Barnett. Muzyk przebywa w szpitalu. Jak udało się ustalić naszemu dziennikarzowi, jego stan jest ciężki, ale stabilny.

Wypuściłam telefon z dłoni. Komórka uderzyła o chodnik z głuchym trzaskiem. Miałam nadzieję, że zbiłam ekran. Dzięki temu nie musiałabym więcej patrzeć na zdjęcie Leona i Ophelii, ani czytać o tym, co Barnett zrobił Davidowi.

To wszystko moja wina.

Moja wina.

Kurwa.

Odnalazłam łzy, płynęły po moich policzkach wartkim strumieniem. Wyciągnęłam z kieszeni bilet na pociąg i podarłam go na drobne kawałki, tak żeby nie dało się z niego skorzystać. Pociąg i tak już odjechał, ale musiałam to zrobić. Symbolicznie zawrócić z drogi, którą miałam podążać, by wrócić do domu.

Musiałam wrócić, ale nie do Leeds. Jeszcze nie teraz. Podniosłam telefon - ekran nie pękł, wciąż wyświetlał się na nim nagłówek krótkiego artykułu. Zrzuciłam kolejne połączenie przychodzące od Susan. Nie chciałam z nią rozmawiać z wielu powodów, o których nie mogłam myśleć. Na rozliczenie przeszłości przyjdzie lepszy czas. W tej chwili musiałam zająć się teraźniejszością, którą spieprzyłam na całej linii. 

My Whisper (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now