Tia

8 2 0
                                    

Spodziewałam się tłumów. Założyłam, że wszyscy techniczni zjedzą posiłek w hotelu, jednak kiedy wzięłam do ręki menu, szukając interesującej mnie pozycji, zrozumiałam, dlaczego nie stołowali się w tym miejscu. Ceny były zatrważające. Zastanawiałam się, czy będę musiała zapłacić za swoje jedzenie - jeśli tak, było mnie stać tylko na zupę, albo najtańszą przystawkę.

– Rachunek dopiszą do mojego pokoju – oznajmiła Laura, widząc moją przerażoną minę. – Ale nie przyzwyczajaj się za szybko – zgasiła mnie. – Śpisz w hostelu, razem z technicznymi.

– Nie mówisz poważnie, prawda?! – Usłyszałam za plecami. Odwróciłam się przez ramię, by zobaczyć właścicielkę tego wyjątkowo przyjemnego głosu. – Chcesz ją wysłać do paszczy lwa? Przecież oni ją tam zjedzą!

Jeśli uważałam, że Laura jest atrakcyjna, to tylko dlatego, że nie widziałam Tii - blondynki o twarzy anioła. Długie, lśniące włosy opadały na jej smukłe ramiona, z piwnych oczu bił przyjemny blask. Nie miała na sobie nawet grama makijażu - mimo to wyglądała olśniewająco. Była przeciwieństwem Laury - w jeansach, crop topie, przez który prześwitywały drobne sutki i białych trampkach przypominała nastolatkę z przedmieścia.

– Jestem Tia – przedstawiła się, wyciągając dłoń w moją stronę. – Ty, to zapewne Marie, mam rację?

– Tak – wydukałam zaskoczona, podnosząc się z krzesła. Podałam jej dłoń, a ona zaśmiała się radośnie. – Marie Giles.

– Rozluźnij się, mała. Spędzimy ze sobą mnóstwo czasu! Musiałam cię poznać zanim zacznie się ten cały rozgardiasz.

Nie miałam pojęcia kim jest ta dziewczyna, ale przeczuwałam, że połączy nas coś wyjątkowego. Miała w sobie coś z Susan - wrodzony urok osobisty, błysk w oczach i uśmiech, który rozpuszcza nawet zlodowaciałe serca. Gdybym miała ją porównać do zwierzęcia, powiedziałabym, że jest słodkim szczeniakiem - takim, który ociera się o każdego napotkanego przechodnia, merda ogonem na widok innych psów i podskakuje z radości, by polizać swojego właściciela po dłoni.

– Śpi w hostelu – wtrąciła Laura, tonem nie znoszącym sprzeciwu. – Wpisałam to w kontrakcie. W tej kwestii nie masz nic do gadania, Tia. Adam również o tym nie decyduje. O Davidzie nawet nie wspominam - domyślasz się zapewne, jaki jest jego stosunek do naszej nowej koleżanki – powiedziała, posyłając mi przelotne spojrzenie. – Jeśli zobaczy ją w hotelu, ukręci mi łeb, a tobie...

– Daj spokój – powiedziała Tia, przewracając oczami. – David szybko przywyknie, nie będzie miał innego wyjścia. Spójrz tylko na nią! Wyobrażasz to sobie? Marie i stu wyposzczonych chłopów. Stu śmierdzących potem, papierosami, stalą i dymem chłopów i – wskazała mnie wyciągniętą dłonią – Marie. Nie zgadzam się na to, moja droga. Wiesz, że cię uwielbiam – powiedziała tonem ociekającym słodyczą, kładąc dłoń na dłoni Laury – ale nie pozwolę ci tego zrobić.

– Porozmawiajmy o tym później – poprosiła, posyłając Tii wymowne spojrzenie. – Na osobności.

Przy stole pojawiła się kelnerka. Laura zamówiła przegrzebki - na przystawkę, risotto grzybowe - na danie główne i deser, którego nazwy nie byłam w stanie przeczytać. Tia zastanawiała się przez dłuższą chwilę. Poprosiła o steak medium rare, dwa desery - fondant i creme brulle. Kiedy przyszła pora na mnie, zaschło mi w gardle. Nie wiedziałam, na co się zdecydować. Nigdy wcześniej nie byłam w równie ekskluzywnym miejscu, a podczas rozmowy kwalifikacyjnej wypiłam jedynie kilka łyków coli. Czując na sobie palący wzrok zniecierpliwionej Laury, zdecydowałam się na gnocchi z kurczakiem confit (cokolwiek miało to znaczyć) i, idąc tropem Tii, creme brulle - który kojarzyłam z nazwy.

My Whisper (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now