Gorzka prawda

4 0 0
                                    

– Adam wie, że bez niego staje się wrakiem człowieka. Wpadam w letarg, z którego nie potrafię się podnieść. I to jest powód, dla którego tutaj jestem. Wlokę się za nim jak bezpański pies w obawie przed samotnością. Nie uważasz, że to żałosne?

– Jeśli dobrze rozumiem, Adam jest jedyną bliską ci osobą? – Tia skinęła głową. – Chcesz być obok niego, bo jest twoim azylem bezpieczeństwa. Nie widzę w tym niczego żałosnego – stwierdziłam szczerze. – Radzisz sobie ze swoimi problemami o wiele lepiej, niż większość znanych mi osób.

– Nie widziałaś mnie w kryzysie...

– Ty mnie widziałaś – zauważyłam, spoglądając na barmana niosącego tacę z jedzeniem. – Czy jest mi z tego powodu głupio? Może trochę – skrzywiłam się. – Ale nie uważam, że przez to straciłam w twoich oczach. Z drugiej storny, ty niezwykle zyskałaś w moich. Nawet moja mama, która jest lekarzem, nie była w stanie tak szybko mnie uspokoić. Mój chłopak...

– Co z nim?

– Były chłopak – sprostowałam, kiedy jedzenie trafiło na stół. Ponownie zastanawiałam się, kto to wszystko zje, ale zanim na dobre rozpracowałam ten temat, Tia zajęła się konsumpcją sernika nowojorskiego. – Leon nie potrafił mi pomóc, mimo ogromnych pokładów spokoju, nie wiedział jak reagować na moje stany lękowe. Uciekał od tego, choć twierdził, że wcale tak nie jest. W pewnym momencie zaczęłam unikać spotkań w newralgicznych momentach. Kiedy czułam, że życie mnie przerasta, odwoływałam randki, by nie obarczać go swoimi problemami.

– Dobrze, że nie jesteście już razem.

– Dlaczego tak sądzisz?

– To nie brzmi jak zdrowy związek – zawyrokowała, opychając się tatarem z tuńczyka. – Nie jestem ekspertką w tym zakresie. Sama mam za sobą same porąbane relacje. Zjedz coś – wskazała na stół zastawiony jedzeniem. – Zamówiłam dla nas obu. Wracając do twojego byłego faceta... Jeśli unikasz spotkań, by nie narażać faceta, to znaczy, że jest źle. Nie dość, że on nie jest w stanie wesprzeć cię w twoim bólu, to jeszcze musisz prognozować nadchodzący napad lękowy, totalna pomyłka.

– Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób. Uważałam, że to ze mną jest coś nie tak. Skoro mam problem, to powinnam poradzić sobie z nim sama, nie obarczając tym innych.

– Zosia samosia na skraju urwiska. – Pokiwała głową, uśmiechając się smutno. – Znam to lepiej, niż bym chciała. Przepraszam, że zmieniam temat, ale muszę to powiedzieć, inaczej wybuchnę.

– Wal... – zachęciłam ją, sięgając po roladkę z bakłażana.

– To co powiedziałam Laurze, naprawdę tak uważam. Uratowałaś sytuację i należą ci się ogromne podziękowania. Gdyby nie ty, David nie wyszedłby na scenę.

Poczerwieniałam na twarzy, przypominając sobie chwilę, w której złapałam go za rękę. Nagle coś sobie uświadomiłam i nie mogąc powstrzymać palącej myśli, wypowiedziałam ją na głos.

– Chyba już wiem, jak czuł się Leon.

– Nie rozumiem.

– Kiedy zmagał się z moimi stanami lękowymi. Nie potrafił, lub zwyczajnie nie chciał mi pomóc. Prawdopodobnie przerażało go, to co się ze mną dzieje, nie chciał pogorszyć sprawy, ani brać na siebie odpowiedzialności za mój stan psychiczny.

– Wciąż nie rozumiem. Przecież ci się udało, pomogłaś Davidowi wyjść z tego, co go pochłonęło, postawiłaś go na nogi.

– Tak, ale wcale nie chciałam tego robić – przyznałam szczerze, przymykając powieki.

My Whisper (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now