Zazdrość

10 2 0
                                    

W pubie panował zwyczajowy gwar. Muzyka dochodząca z głośników zawieszonych przy suficie mieszała się z poplątanym słowotokiem wydobywającym się z gardeł zgromadzonych w tym miejscu ludzi. Czerwone światła sprawiały, że po przekroczeniu progu, czuło się niepokój. Wystrój tego osobliwego miejsca dodatkowo wzmacniał to uczucie. Ze złotych, zdobionych ram - rodem z muzeum, wyglądały nagie kreatury. Otyła kobieta ze świńskim ryjem i zakręconym ogonem wystającym spomiędzy obwisłych pośladków, obok niej wychudły mężczyzna pokryty łuskami, wpatrzony w nią wyczekująco. Pozostałe obrazy prezentowały równie pokręcone wizje i choć widziałam je już wiele razy, nie potrafiłam przejść obok nich obojętnie. Bez końca budziły we mnie odrazę i konsternację. Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego właściciel lokalu zdecydował się na tak kontrowersyjne elementy wystroju.

– Nie możemy iść gdzieś indziej? – zawołała Ophelia, przekrzykując muzykę. – Dlaczego znowu wylądowaliśmy w tej obskurnej spelunie?

– Jest tanio – odparł Peter. – I można tu spotkać gejów oraz relatywnie przystojnych mężczyzn heteronormatywnych. Mam wymieniać dalej?

Ophelia wywróciła oczami, nie kryjąc niezadowolenia. Rozejrzała się w poszukiwaniu wolnego miejsca, jednak, ku jej uciesze, nie znalazła pustego stolika. Barmanka, dziewczyna niewiele starsza od nas, zaproponowała miejsce na piętrze, zapewniając, że jeszcze jeden duży stolik pozostał wolny.

Zamówiłam piwo dla wszystkich i poszliśmy na górę. Niosąc kufel wypełniony po brzegi, należało być wyjątkowo ostrożnym. W pierwszej kolejności przyszło nam pokonać labirynt - wąską ścieżkę pomiędzy ciasno ustawionymi stolikami, a następnie wspiąć się po nierównych, krętych schodach.

Pierwsze dwa piwa weszły w nas lekko, zupełnie jakby kufle zostały omyłkowo wypełnione bezalkoholową wersją bursztynowego trunku. W połowie trzeciej kolejki Ophelia przestała narzekać na bar, zapominając o budzącym grozę wystroju i kilku innych szczegółach. Nie ukrywam, że sama byłam już nieco wstawiona. Czerwona poświata zmieniła twarze moich przyjaciół w tajemnicze maski, które zamiast ukrywać emocje dodatkowo je uwidaczniały.

Peter kiwał się na krześle, trzymając w ustach papierową słomkę. Uśmiechał się w ten charakterystyczny, drapieżny sposób, świdrując spojrzeniem tęgiego chłopaka siedzącego przy stoliku obok.

– Kochanego ciałka nigdy za wiele. – Powtarzał Peter, kiedy moje kompleksy związane z nadmiarem kilogramów wychodziły na jaw. Z czasem zauważyłam, że te z pozoru czcze słowa miały pokrycie w rzeczywistości. Peter gustował w krągłych mężczyznach, właśnie na nich zwracał uwagę, za nimi podążał wzrokiem - tak jak tego wieczoru.

Hudson, od początku wyraźnie zainteresowany Susan, ułożył ramię na oparciu jej krzesła. Z początku jego dłoń spoczywała w niewidocznym miejscu, gdzieś za plecami dziewczyny. Z biegiem czasu zmieniła jednak położenie. Uśmiechnęłam się, widząc jak potężna dłoń chłopaka obejmuje ramię Susan. Patrząc na nich, wyraźnie zadowolonych ze swojego towarzystwa, pomyślałam, że mogliby stworzyć ciekawą parę. Oboje nieco zbyt euforycznie wygadani, lubiący towarzystwo i media społecznościowe, ładni - choć to Susan wygrała w tej kategorii. Hudson miał w sobie to coś, ale w odróżnieniu od Leona, nie był typowym przystojniakiem. Jestem przekonana, że dziewczyny nie oglądały się za nim na ulicy. Być może za sprawą rudych loków, albo zbyt wydatnego nosa - trudno powiedzieć.

– Jeszcze jedno? – zapytała Ophelię, widząc, jak dłubie słomką w pustej szklance. Jako pierwsza skończyła trzeci kufel piwa. – Pójdziemy do baru?

– Nie powinnam – mruknęła. – Ale co mi tam – dodała, wzruszając ramionami.

Wyswobodziłam się z objęć Leona, który tego wieczoru był dla mnie wyjątkowo czuły. Przez cały czas czułam go przy sobie. Nasze nogi stykały się ze sobą niemal przez cały czas, jego dłoń spoczywała na moim kolanie, by po chwili powędrować na wewnętrzną stronę uda. Kiedy się śmiał, nachylał się moją stronę, jakby chciał za wszelką cenę zarazić mnie dobrym nastrojemi. I choć nie było nam dane porozmawiać, wyjaśnić ani przeprosić, zachowanie Leona mówiło samo za siebie - chciał zapomnieć i pójść dalej. Być może miał do mnie żal, ja do niego również. Podczas tamtej kłótni padło wiele paskudnych słów, które nie powinny ujrzeć światła dziennego, jednak w tamtej chwili nie chciałam o tym myśleć.

My Whisper (ZAKOŃCZONE)Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu