Adam

7 2 0
                                    

Podniosłam wzrok, by spojrzeć na Adama zbliżającego się do naszego stolika. Czar, jaki roztaczała wokół siebie Tia, prysł jak bańka mydlana. Niezobowiązująca, luźna atmosfera uleciała w powietrze, którego nagle zabrakło w pomieszczeniu. Z trudem przełknęłam zalegającą w ustach ślinę. Bałam się tego spotkania, chyba głównie dlatego, że zetknięcie z Davidem okazało się kompletną klapą. Konfrontacja z Adamem nie zapowiadała się równie dramatycznie - na pierwszy rzut oka wydał mi się o wiele przyjemniejszy i zdecydowanie bardziej łagodny, niż David. Ale mogłam się mylić.

– Witam szanowne panie – przywitał się, całując Tię w czubek głowy.

Zatrzymał się za plecami siostry, najwyraźniej niezainteresowany przyłączeniem się do toczącej się dyskusji. Miał na sobie białą koszulę z krótkim rękawem i kremowe szorty, wyróżniał się pośród członków zespołu - nie tylko usposobieniem, ale i stylem ubierania się. Daleko mu było do rasowego rockmana. Przypominał raczej gwiazdę muzyki pop. Tia spoglądała na niego, zadzierając głowę do góry. W tamtej chwili zauważyłam, jak bardzo są do siebie podobni. Oboje smukli i opaleni, jasnowłosy i zachwycająco piękni, z dużymi oczami, z których dało się wyczytać niemal każdą emocję.

– Usiądź z nami, poznasz lepiej naszą nową koleżankę, zamówimy ci coś – zaproponowała Tia, łapiąc go za rękę.

– Chciałbym, ale nie mogę – odpowiedział, uśmiechając się krzywo. – Muszę gasić pożary – posłał Laurze krótkie, zmęczone spojrzenie, po czym spojrzał na mnie. Uśmiechnął się ciepło i wyciągnął przed siebie dłoń, przedstawiając się. – Witaj w zespole, Marie. Mam nadzieję, że praca z nami będzie czystą przyjemnością. I pamiętaj – powiedział poważnie – przyjaźń z moją siostrzyczką nie została zapisana w kontrakcie. Jeśli będziesz chciała ją udusić, albo zakneblować, daj mi znać, będę interweniował.

– Jak możesz?! – oburzyła się Tia, wymierzając cios w brzuch Adama.

Mężczyzna zaśmiał się, kręcąc głową. Patrzył na mnie wyczekująco, dlatego zebrałam myśli i drżącym głosem odpowiedziałam:

– Dziękuję. Ogromnie się cieszę i mam nadzieję, że nie zawiodę.

Przy stole pojawiła się kelnerka z napojami i przystawką. Postawiła talerz przed Laurą, zapewniając nas, że za moment doniesie dania główne. Zatrzepotała rzęsami, spoglądając na Adama i zniknęła w głębi sali.

– Zaraz przyjdę – oznajmiła Laura. – Musimy porozmawiać – zwróciła się do Adama.

Mężczyzna skinął głową, na jego twarzy pojawił się wyraz ulgi. Najwyraźniej oczekiwał tego, że Laura zaproponuje rozmowę. Być może nie chciał tego sugerować przy obcej osobie. Z drugiej strony, nie było w tym niczego złego. W końcu Laura, tak samo jak ja i cała reszta technicznych, była zatrudniona do obsługi trasy koncertowej. Odniosłam jednak wrażenie, że jej rola w tym przedsięwzięciu nie ogranicza się jedynie do przygotowania strojów i wykonywania make-upu. Była w to zaangażowana o wiele bardziej, głębiej, niż można byłoby się tego spodziewać po stylistce. Być może ona również spotykała się, z którymś z członków zespołu? Nie miałam pojęcia, jakie relacje panują w tym pokręconym towarzystwie, ale czułam, że Tia wyjaśni mi wszystko ze szczegółami.

Tia zajęła się przystawką Laury, pochłaniając kolejne kęsy z niezdrową łapczywością.

– Szkoda, żeby się zmarnowało – uznała, przyciągając talerz na swoją stronę stołu. – Chcesz?

Pokręciłam głową. Nie przepadałam za owocami morza, choć prawdę mówiąc nie miałam wielu okazji, by ich spróbować. Jadłam krewetki smażone w tempurze i sushi, ale widząc przegrzebki - kremowe walce o równomiernie zarumienionych podstawach, podane z zielonym sosem i zieleniną, której nigdy wcześniej nie widziałam na oczy, miałam ochotę spróbować. Może innym razem?

– Co się stało na odprawie? – zapytała Tia, kiedy kelnerka podała nam danie główne. – Wiem, że Adam wybiegł za Davidem, ale nic poza tym.

– Chyba nic wielkiego – odpowiedziałam, wzruszając ramionami. Nadziałam na widelec ziemniaczaną kluseczkę polaną kremowym sosem. Zapach jedzenia sprawił, że nie mogłam się powstrzymać. Ostatni posiłek jadłam kilkadziesiąt godzin wcześniej, żołądek domagał się jedzenia - natychmiast. – David powiedział raptem kilka słów i wyszedł.

– Co dokładnie powiedział? – dociekała Tia. – Nie wiesz tego, w końcu jesteś nowa, ale to nie w jego stylu. Zawsze dużo mówił – powiedziała, krojąc steka, który wyglądał równie apetycznie co mój kurczak. – Dużo ważnych rzeczy i jeszcze więcej nic nie znaczących. Ten facet urodził się z mikrofonem w dłoni, dlatego dziwi mnie to, co się wydarzyło.

– Użył takiego sformułowania – zastanowiłam się, chcąc przywołać słowa Davida. – oby najbliższe tygodnie nie były wielkim rozczarowaniem.

Tia zamarła, dłoń z widelcem zatrzymała się w pół drogi do ust. Zamrugała intensywnie, marszcząc brwi. Słowa, które usłyszała wyraźnie nią wstrząsnęły. Mnie również wydały się dziwne, jednak nie wywołały szoku, tak jak w przypadku Tii.

– Pierwszy raz w życiu brakuje mi słów – wyznała. – Chryste... – mruknęła, przecierając twarz dłońmi. – Z nim naprawdę dzieje się coś złego. Mówiłam o tym Adamowi, ale nie chciał mnie słuchać! Ciągle powtarza, że to minie, że David się pozbiera...

– Laura na horyzoncie – wyszeptałam, widząc, jak kobieta wyłania się zza winkla.

Tia skinęła głową, przywdziewając uśmiech. Sięgnęła po widelec, na który wcześniej nadziała porcję mięsa, idąc w ślad za nią, również wróciłam do jedzenia.

– Zjadłam twoje przegrzebki – powiedziała Tia, szczerząc się do Laury.

– W porządku – mruknęła. – I tak straciłam apetyt. – Pociągnęła łyk wody, unosząc przed siebie rozpostartą dłoń. – Nie pytaj o co chodzi – powiedziała ostro. – To nie czas i miejsce na takie rozmowy. – Odwróciła głowę w moją stronę, biorąc głęboki oddech. – Widzimy się w pokoju numer sto dwadzieścia za pół godziny, jasne?

– Jasne.

Laura odeszła od stolika, nie dotknąwszy zamówionego jedzenia. Tia z radością przyjęła dodatkową porcję. Zastanawiałam się, w jaki sposób mieści to wszystko w żołądku i dlaczego jest taka szczupła. Być może trafiła los na loterii genetycznej - była jedną z tych osób, która nie tyła, niezależnie od ilości spożytego jedzenia. Po przystawce, dwóch dniach głównych i dwóch deserach, Tia oznajmiła, że jest pełna. Patrzyłam na nią z niedowierzaniem, a może podziwem? Tak czy inaczej, musiałam się zbierać, nie chciałam się spóźnić na pierwsze czysto zawodowe spotkanie z Laurą. 

My Whisper (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now