Prolog

15 2 0
                                    

Szum powietrza, pisk hamulców, turkot walizek ciągniętych przez ludzi bez twarzy. Przysłuchuję się temu z niemą obojętnością. Patrzę na mijające mnie postacie, ale nie potrafię ich opisać - są bezkształtnymi plamami w rozmaitych barwach i odcieniach. Ławka, na której siedzę gościła już kilka osób. Zapamiętałam małą dziewczynkę piszczącą na widok zbliżającego się pociągu. Co powiedziałaby na jej temat Tia? Czy potrafi odczytać aurę tak małej istoty? Nie wiem. I prawdopodobnie nigdy się tego nie dowiem.

Telefon wibruje w mojej dłoni. Spoglądam na ekran. To Susan. Odrzucam połączenie. Nie jestem w stanie z nią rozmawiać. Czuję, jak moje ciało obezwładnia paraliż. Mięśnie odmawiają posłuszeństwa, kości stają się miękkie, gumowe. Jeśli zostanę tutaj na kilka kolejnych godzin, prawdopodobnie zamienię się w galaretowatą masę. Spłynę w szczeliny drewnianej ławki, i zalegnę na rozgrzanym chodniku. Kusi mnie ta wizja. Wzdycham, wypuszczając przez usta kolejną falę niechcianych emocji. Plotę bzdury. Przecież wiem, że to nie możliwe. Takie rzeczy nie dzieją się naprawdę, tylko w filmach i książkach fantasy.

Moja historia nie ma w sobie żadnych magicznych elementów. A szkoda... Możliwość użycia z wehikułu czasu, albo wypicia eliksiru wymazującego wspomnienia, jest wyjątkowo kusząca. Chcę skorzystać z obu. Najpierw cofnąć się w czasie, a później zapomnieć. Zapomnieć o wszystkim, co się wydarzyło - o przemocy, niesłusznym oskarżeniu, nienawiści bulgoczącej w trzewiach, pogardliwych spojrzeniach, słowach i gestach i o tej przeklętej fotografii. Życie byłoby nieporównywalnie prostsze i o wiele mniej bolesne. Chciałabym zapomnieć. Jednak nie o wszystkim. Rozpaczliwie pragnę zachować wszystkie szczęśliwe momenty - z Tią, Karolem, nawet z Laurą. Nie chcę ich stracić, gdyby tak się stało, zostanę z niczym.

Telefon wibruje w mojej dłoni. To Tia. Powoli otrząsam się z paraliżu. Niełatwo jest mi podnieść dłoń do ucha. Zdrętwiałam na całym ciele. Być może również na umyśle. Boję się tej rozmowy, choć wiem co usłyszę, wiem również co powiem. Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości.

– Co z nim? – pytam, nie tracąc czasu na przywitanie. – Przeczytałam, że jest w ciężkim stanie, co to znaczy?

Łzy napływają mi do oczu. To moja wina. Moja cholerna wina. Nie ma współodpowiedzialności, ani okoliczności łagodzących. To moja wina. Tylko moja.

– Nie wiem – odpowiada, jej głos drży. – Możesz przyjechać?

– To moja wina – mówię, a słowa wysypują się ze mnie, jak ziarenka soli z przedziurawionego worka. Opowiadam jej o wiadomości od Susan, o zdjęciu i o tym, jak bardzo boli mnie ich zdrada. Uczucia przechodzą przez moje gardło, kalecząc delikatną śluzówkę, krztuszę się kolejnymi literami, słowa przybierają dziwną, niezrozumiałą formę. Milknę. Ona też milczy. To do niej niepodobne. Jedynie utwierdza mnie w przekonaniu, że wszystko, co zaszło w ostatnich tygodniach jest jedną wielką pomyłką. A pośrodku tego całego bajzlu stoi nie kto inny, tylko właśnie ja.

Rozłączam się. Jeśli wypowiem jeszcze jedno słowo, zwymiotuję. Żołądek już jakiś czas temu zawiązał się w ścisłą pętlę, ale teraz postanowił gwałtownie się rozluźnić, wywołując mdłości.

Znowu myślę o wehikule czasu. To abstrakcja. Nie wiem, dlaczego to sobie robię. Zastanawiam się, w którym momencie powinnam się zatrzymać. Rozkładam długą linię czasu, zaznaczam najważniejsze momenty rozkładając przeszłość na czynniki pierwsze. Stawiam kolejne punkty, na osi, a kiedy dochodzę do ostatniego, jestem tu i teraz, na Dworcu kolejowym London Victoria.

Telefon wibruje w mojej dłoni. Nie wiem kto dzwoni. To już nie ważne.

Piszę krótkiego SMS do Tii, tylko ona może mi pomóc.

Analizuje kolejne punkty na osi czasu i już wiem, co poszło nie tak. Wiem, że muszę cofnąć się do samego początku, do chwili, w której zadzwonił telefon. Gdybym wtedy nie odebrała, to wszystko by się nie wydarzyło.

Prawda?sać

My Whisper (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now