- I musisz dbać przede wszystkim o dobro królestwa, wobec którego masz obowiązki – dokończył za niego cicho książę, recytując te słowa niczym mantrę, widocznie słysząc je w swoim życiu już zbyt wiele razy. – Rozumiem to. Królestwo i obowiązek przede wszystkim. Jednak... - widziałem jak mój pan przygryza dolną wargę, widocznie dokładnie analizując to na jakie słowa może sobie pozwolić, a jakie pomimo emocji i żalu, należy zdusić w sobie. – Po prostu ciągle uważam, że nie była to właściwa decyzje i na dodatek nie mam żadnej gwarancji, że to się nie powtórzy, jeśli znów coś będzie dotyczyło dobra królestwa. Jesteś za nie odpowiedzialne tato i naprawdę doskonale to pojmuje, ale ja przyjmując Carla wziąłem odpowiedzialność za niego... Wpajaliście mi przez lata pewne zasady, po czym nagle je wszystkie złamałeś, bo Walery miał taką zachciankę...

- Złamałem tradycje, bo tego wymagało wyższe dobro – poprawił go stanowczym tonem król, a ja czułem jak na te słowa bicie serca mojego pana przyspiesza, choć on starał się zachowywać spokój. – Moja rola niestety wiąże się z tym, że czasami muszę podejmować trudne decyzje, ja również wolałbym by było inaczej, ale taka jest cena noszenia korony.

- Dla ciebie to nie była żadna trudna decyzja, nawet nie mrugnąłeś podejmując ją, sprzedałeś mu Carla i nie obchodziło cię co to będzie dla niego oznaczać! I nawet tego nie żałujesz... Nie przyszło ci do głowy, by chociaż udawać, że jest ci z tego powodu przykro... - zacisnąłem mocniej palce na dłoni mojego pana, chcąc dać mu doz rozumienia by ten się opanował, widząc że w oczach władcy ciepło i troska tlą się coraz słabiej, zastępowane przez gniew.

- Nie podnoś na mnie głosu – upomniał go krótko, tonem, od którego po plecach przeszedł mi dreszcz. – A ja nie muszę się tłumaczyć żadnemu z was z mojego postępowania i tak okazałem wam obu wiele wyrozumiałości. Zarówno jeśli chodzi o twoje ekscesy i karygodne zachowania zaraz po tamtej sprawie, jak i jego wybuch podczas którego zdecydowanie zapomniał z kim rozmawia – wypomniał nam, a ja poczułem nieprzyjemny skurcz w żołądku.

Sam prawie już zapomniałem o tym pierwszym razie, gdy część dawnego mnie wypłynęła na światło dzienne w ogrodzie, zaczynając wówczas kierować w stronę władcy wiele słów, na które z moją pozycją nie powinienem był sobie nigdy pozwalać. Jednak jak widać było król miał w tym temacie o wiele lepszą pamięć, a fakt iż do tej pory nie pociągnął mnie za tamten incydent do żadnej odpowiedzialności, w moich oczach był dowodem na to że mimo wszystko obdarzał mnie pewnym wyjątkowym traktowaniem w zamian za to, iż oddał mnie Waleremu. Czują, że ręka mojego pana zaczyna drżeć z powodu wzburzenia i widząc, jak ten znów rozchyla wargi, uniosłem się lekko, napierając dłońmi na jego przedramię, by ten przypadkiem z emocji nie postanowił nagle wstać.

- Mój panie – zacząłem cicho i spokojnie, starając się dać mu doz rozumienia, by ten spróbował się opanować. – Proszę... Jego wysokość ma rację, okazał nam wiele cierpliwości w tamtych chwilach – zauważyłem, skupiając na sobie jak największą część jego uwagi. – Powinniśmy to docenić i odpuścić, to i tak już odległa przeszłość. Proszę, opanuj się – dodałem na koniec naprawdę cicho, a widząc że jego twarz nieco łagodnieje, powoli wróciłem na ziemię, kątem oka obserwując króla, który na szczęście również zdawał się nieco uspokoić, słysząc jak staram się być głosem rozsądku księcia.

- Twój niewolnik mądrze mówi, słuchaj go – poradził, samemu oddychając głęboko i sięgając po wino. – Możecie już iść, zawołaj po drodze z powrotem Filiona – dodał, oznajmiając że to spotkanie dobiegło końca.

Flawian na te słowa niemal podskoczył wstając czym prędzej z fotela i ruszając do drzwi, nie siląc się na jakiekolwiek pożegnanie, ja jednak skłoniłem się odpowiednio i dopiero później, ruszyłem za nim, musząc go właściwie trochę gonić. Widząc jak ten bez słowa mija swojego brata, sam powiedziałem księciu, by ten wracał do króla. Po wyrazie jego twarzy wiedziałem, że chciał zapytać co się stało, jednak nawet gdybym chciał mu odpowiedzieć, a tego nie planowałem, nie było na to czasu, gdyż mój pan nieustępliwie kroczył przed siebie. Dogoniłem go z trudem, łapiąc w końcu za dłoń, próbując dać mu do zrozumienia by zwolnił. Ten zatrzymał się gwałtownie, obracając się moją stronę, a gdzieś w jego szarym spojrzeniu dostrzegłem cień pretensji, zapewne o to że wziąłem stronę jego ojca. Chciałem powiedzieć mu, że zrobiłem to by chronić go przed gniewem króla, jednak rozsądek podpowiadał mi, iż lepiej bym na razie milczał. Uniosłem jedynie ostrożnie dłoń, chcąc dotknąć jego policzka, jednak ten ni pozwolił mi na to, łapiąc mnie ostrożnie, aczkolwiek stanowczo za nadgarstek.

Odzyskać Wolność {Wilcze Kroniki}Where stories live. Discover now