Epilog

2K 98 33
                                    

POV: Aiden

Przestałem wierzyć, że wszystko będzie dobrze. Znałem ludzi, którzy mnie w to wszystko wpakowali i byłem pewien, że jest to tylko wierzchołek góry lodowej. Moja przeszłość burzy wszystko, co udało nam się osiągnąć. Najgorsza była niepewność, nie wiedziałem, co w tym momencie dzieje się za murami posterunku. Przysięgam na wszystko, że jeśli Diego ją dotknie, jeśli spadnie jej włos z głowy, albo chociażby niewłaściwie na nią spojrzy: zabiję go. Mogą mnie wtedy zamknąć na resztę życia, nie obchodzi mnie to. Będę wtedy siedział ze świadomością, że ten skurwiel już nigdy jej nie skrzywdzi.

Myśl o jej wspaniałych, niebieskich oczach rozgrzewała moje serce, podczas gdy ciało tkwiło w zimnej celi. Leżałem na niewygodnym łóżku, z jedną ręką założoną pod głowę i drugą powoli unoszącą się i opadającą na moim sercu. Wpatrywałem się w sufit i tysięczny raz przejeżdżałem palcem po obrysie swojego tatuażu znajdującego się na mostku. Przy przeszukaniu zabrali mi nawet ten łańcuszek. Przez ten tatuaż czułem, że mam ją blisko.

Wtedy usłyszałem, jak ciężkie drzwi celi powoli się otwierają. W ich progu stanął nie kto inny, jak mój ulubiony inaczej policjant. Caldwell wszedł do środka z dość rozczarowanym wyrazem twarzy.

-Pakuj się Wood. Jak zwykle ci się upiecze — wysyczał, wciskając dłonie do kieszeni spodni.

-Czy to już Wigilia? Bo nagle zwierzęta mówią ludzkim głosem — udałem zaskoczonego, aby nie roześmiać mu się prosto w twarz — No powiedz to. Wiem, jak bardzo tego chcesz. Powiedz, że znowu tatuś uratował mi dupę — nachyliłem się do wkurzonego szeryfa.

Nie byłem winny śmierci Maddy i Caldwell bardzo dobrze o tym wiedział. Chciałem go jednak podręczyć. Za to, jak mnie traktował. Za to, jak kilka lat temu przy moim pierwszym aresztowaniu, chciał sądzić mnie jak osobę dorosłą, a nie jak gówniarza, którym wtedy byłem. Za każde słowo, które powiedział do Cassie w dzień śmierci jej matki. Caldwell uwziął się na mnie i na wszystkich, którzy ze mną trzymali. Był starym, zgorzkniałym człowiekiem z niespełnionymi aspiracjami. On i Diego mieli jakiś dziwny kompleks boskości. Obaj myślą, że są najlepsi, a ich dokonania będą wspominane przez pokolenia.

-Przecenisz jego zdolności. Tym razem to nie on cię wyciągnął. Okazało się, że kamera na stacji benzynowej, na której miałeś być tamtego wieczora jednak działa i właściciel dostarczył nam nagrania. Masz alibi. - przyznał niechętnie.

Przyznam, że jego słowa mnie zdziwiły. Niedziałająca kamera nagle jednak działa, a właściciel stacji osobiście dostarcza odzyskane w magiczny sposób nagranie. Wiedziałem, że to zasługa Ghost'a, ale nie wiedziałem jeszcze, jaką cenę przyjdzie mi zapłacić za własną wolność.

Teraz to nie było jednak ważne. Chciałem stąd wyjść, upewnić się, że wszystko jest dobrze, chciałem ją przytulić i już nie wypuszczać, czuć jej zapach, powtarzać aż do znudzenia, jak bardzo ją kocham. Chce, żeby była moim jedynym narkotykiem, moim grzechem. Bez niej byłbym nikim.

Poklepałem Caldwella po ramieniu i ruszyłem w stronę wyjścia, gdy jego gruby głos zatrzymał mnie w pół kroku.

-Wood. Nie zmieniłem o tobie zdania. Kiedyś popełnisz błąd i nie będziesz miał już tyle szczęścia.

-To smutne, że twoim największym osiągnięciem będzie wystawienie mi mandatu za szybką jazdę. Wnuki będą z ciebie dumne - uśmiechnąłem się cynicznie i w eskorcie drugiego, niższego stopniem policjanta poszedłem odebrać swoje rzeczy.

Podpisałem wszystkie dokumenty i zabrałem należące do mnie przedmioty. Jeszcze na miejscu założyłem łańcuszek z połową symbolu yin-yang. Wychodziłem na wolność bez kajdanek i policyjnej obstawy. Nocne powietrze uderzyło swoją świeżością w moją twarz. Mała choinka stojąca przed wejściem świeciła w niebiesko-czerwonych barwach. Ktoś z komisariatu musiał stwierdzić, że te barwy idealnie sprawdzą się na policyjnej choince.

Divine Salvation // ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz