POV: Aiden
Każdy wieczór był taki sam. Kolejne imprezy, coraz więcej alkoholu i kobiety. Na prawdę dużo kobiet, ale żadna nie była nią. Ich oczy nie były na tyle niebieskie co jej, skóra nawet w małym stopniu nie była tak delikatna a dotyk, zamiast koić, ranił.
Ale nie mogłem tego pokazać. Musiałem sprawiać pozory. Nawet Shawn, który zawsze wiedział o wszystkim, musi być przekonany, że właśnie taki jestem -egoistyczny i fałszywy. Im wszystkim wyjdzie to na dobre.
Siedziałem w jednej z lóż w "Divine" a czarnowłosa dziewczyna koło mnie, jeździła dłonią po mojej klatce piersiowej i składała mokre pocałunki na mojej szyi. Przymknąłem powieki, a myśli od razu przeniosły mnie do niej. Siedzieliśmy na kanapie w moim pokoju. Jej pełne usta tak bardzo rozgrzewały moją skórę.
Znowu to robiłem. Katowałem się wspomnieniami o niej. Otworzyłem oczy i złapałem nadgarstek dziewczyny, zsuwając jej dłoń z siebie. Nachyliłem się nad stolikiem i chwyciłem kryształową szklankę z whiskey.
-Wiedziałem, że cię tu znajdę - usłyszałem dobrze znany głos. Shawn stanął naprzeciw mnie z założonymi rękami na biodrach. Miał na sobie jakieś dziwne przebranie.
-Co, impreza nie wypaliła? Zapraszamy, koleżanki na pewno nie będą miały nic przeciwko - rozłożyłem ramiona na oparciu kanapy i uniosłem pewnie głowę.
-Nie po to tutaj jestem. Wiesz, gdzie może być Cassie?- zapytał wyraźnie zmartwiony. Gdy wypowiedział jej imię, moja szczęka zacisnęła się mocniej.
Opanuj się. Nie daj tego po sobie poznać.
-A co ja jestem jej niańką? To twoja przyjaciółeczka - zaśmiałem się przekonująco.
-Wiesz czy nie? - powtórzył zirytowany.
-Nie - przystawiłem szklankę do ust i dopiłem pozostały alkohol.
Po moich słowach Shawn po prostu odwrócił się i wyszedł. Ściskałem mocno pięści i wbijałem paznokcie w skórę przez bitwę moich myśli.
A jeśli coś jej się stało? Może mój plan nie wypalił. Może ona...
Odepchnąłem nachalną dziewczynę i chwyciłem kurtkę do ręki. Przepchnąłem się przez tłum prosto do wyjścia. Po drugiej stronie ulicy stał Nissan Skyline Shawna. On sam właśnie kłócił się z kimś przez telefon.
-Nie, nie panikuj, zaraz tam będę - rozłączył się i otworzył samochód. Podbiegłem do drzwi od strony pasażera i szarpnąłem za klamkę. Shawn wpatrywał się we mnie tajemniczo.
-Nie pytaj - rzuciłem i zająłem miejsce przy kierowcy. Bauer jeszcze chwilę stał przy samochodzie, ale chwilę później siedział już za kółkiem i jechaliśmy do domu Harrisów. Nie odezwał się do mnie całą drogę. Ale wiedział...
-Po co go tu przywiozłeś? - blondynka krzyknęła do Shawna. Pod domem stało kilka samochodów, ludzie w dziwnych kostiumach wchodzili i wychodzili ze środka, skąd było słychać głośną muzykę.
-Daj spokój, nie to jest teraz ważne - uspokajał ją Shawn - Odezwała się?
-Nie, jakaś dziewczyna powiedziała nam tylko, że widziała, jak jakiś koleś się do niej przystawiał, ale go olała i skręciła w lewo za bramą - zakomunikował Miles w stroju...zakonnicy? - podobno była nieźle wstawiona.
Na myśl o innym facecie, który się do niej przystawiał, zagotowała mi się krew w żyłach.
Popatrzyłem na Nate'a w dziwnym przebraniu starego dziadka, który obejmował w talii Vere. Chyba dużo się ostatnio pozmieniało.
YOU ARE READING
Divine Salvation // ZAKOŃCZONE
Romance"I nawet jeśli zostaną po nas tylko zgliszcza, gdzieś głęboko schowałam iskrę, która jest w stanie spalić każde miasto w którym cię nie znajdę" Wszyscy, których kochasz odchodzą a ty nie potrafisz ich zatrzymać. Cassie właśnie to zrozumiała. Dlate...