1. Aiden, gdzie jesteś?

3.7K 149 86
                                    

Złożyłam sobie obietnicę - nigdy więcej miłości, aby nie cierpieć. Wyłączyłam uczucia a swoje pokiereszowane serce schowałam w najgłębszych zakątkach duszy.

Po tamtym dniu już więcej nie płakałam. On był przeszłością, lekcją. Był kolejnym przykładem na to, że nie można ufać nikomu poza sobą.

Jeśli nie będę miała nikogo, nikt mnie nie opuści.

Wnosiłam kolejny karton z napojami do kuchni Harrisów. Wszystkie blaty były wypełnione przygotowanymi przekąskami oraz różnymi alkoholami. Wróciłam do salonu, który przez zasłonięte czarną folią okna wydawał się o wiele mroczniejszy. Dwóch mężczyzn pracujących w posiadłości rozwieszało przygotowane przez Olivię dekoracje halloweenowe.

-O słodki Jezu, zaraz wypluje płuca - wydyszał Miles, któremu właśnie uciekł na wpół napompowany czarny balon.

-Następnych razem użyj pompki - uniosłam leżącą przy nim plastikową pompkę na co ten osunął się na kanapie.

Ruszyłam w stronę wyjścia, aby zabrać z samochodu kolejny karton. Będą już prawie przy drzwiach potknęłam się o wielką wydrążoną dynię.

-Po co to wszystko? Dobrze wiesz, że wystarczyłaby duża ilość alkoholu i kilka kartonów z pizzą - powiedziałam do Liv, która szła z pudełkiem w moją stronę.

-Harrisowie jak już się za coś biorą to na poważnie! - krzyknęła, gdy na podjazd wjechał duży bus - To pewnie Dj. Zapraszam tutaj! - Wcisnęła mi ciężki karton w ręce i pobiegła do mężczyzny. Pokręciłam głową i wzięłam głęboki oddech wnosząc kolejne pudło.

Liv i Miles wpadli na "genialny" pomysł zorganizowania przebieranej imprezy halloweenowej, dlatego przez ostatni tydzień jedyne czym się zajmowaliśmy to właśnie ta impreza. Jak twierdziła Liv, impreza odbędzie się u nich, bo nikt inny nie potrafi zorganizować dobrego przyjęcia halloweenowego, ale prawdziwym powodem było wyciągnięcie mnie z domu i zawalenie mnie zadaniami, abym nie myślała tyle o...

-Kostiumy przyjechały! - do posiadłości weszła Vera unosząc lekko cztery czarne pokrowce na wieszakach.

-Wspaniale! Idziemy na górę - Miles chwycił mnie za dłoń i zaciągnął do swojego pokoju.

Vera rozłożyła na łóżku cztery stroje. Jej statuy wolności, leśnej wróżki dla Olivii, zakonnicy dla Milesa i mój strój piratki.

-Miał być Draco Malfoy - powiedział zrezygnowany Miles.

-Nie mieli w wypożyczalni - machnęła ręką z uśmiechem przykładając do jego ciała strój zakonnicy. Od początku razem z blondynką planowały mu podmienić kostium.

-Uuu, ale będziesz seksi piratką - Liv objęła mnie ramieniem.

-No właśnie, nie miał być AŻ taki - wytrzeszczyłam wzrok.

-Daj spokój, dobrze będzie. Przebieraj się - podała mi strój i niemal wepchnęła do łazienki.

Pokręciłam tylko kilkakrotnie głową wpatrując się w krótką białą sukienkę z brązowym gorsetem. Po kilku minutach siłowania się z gorsetem, szarpnęłam za klamkę i stanęłam zdenerwowana w progu.

-Pomóż mi z tym, albo zaraz coś rozwalę - warknęłam, na co przebrana już Vera wstała z łóżka i pomogła mi zapiąć gorset. Z chustą, butami, kapeluszem i biżuterią nie miałam już problemu dlatego przyszła kolej na makijaż. Podbierałam Liv kolejne kosmetyki, gdy ta tworzyła charakteryzację na twarzy swojego brata.

-Może trochę delikatniej, co? - powiedział wkurzony Miles.

-Może się zamknij - odpowiedziała mu przedrzeźniająco siostra - Ten pędzel jest jakiś dziwny.

Divine Salvation // ZAKOŃCZONE Where stories live. Discover now