8. Nie jesteśmy w Kalifornii

3.3K 158 109
                                    

Bardzo łatwo jest się poddać. Wystarczy, że przestaniesz się starać i nie będziesz już walczyć o to, co i tak od początku było stracone. Wtedy jedynie egzystujesz i czekasz na to, co przygotowali dla ciebie inni. Stajesz się niewolnikiem własnego życia.

Dużo ciężej jest zostać...utrzymać w sobie resztkę siły, aby zbudować własną drogę. Ciężko jest bazować na nadziei, która w przeszłości nigdzie cię nie zaprowadziła. Bo to wszystko właśnie takie jest...ciężkie. Nadzieja jest ciężka. Miłość jest ciężka.

Ale czy to oznacza, że jest bezsensowna?

Tylko od nas zależy, czy pozwolimy, aby to inni wyznaczali nam drogę, czy zrobimy to sami.

Choćby resztkami sił, do ostatniego oddechu, do ostatniej kropli krwi, będę o ciebie walczyć.

*

Przez kilka godzin, jedyne, o czym myślałam to słowa Kate. Nie mogłam przymknąć oczu, bo za każdym razem, gdy to robiłam, widziałam roznegliżowaną Kate w objęciach Aidena.

Naprawdę nie chciałam jej wierzyć, ale ta cisza po moim pytaniu... to ona bolała najbardziej.

-Słychać mnie? - nauczyciel zapukał kilkakrotnie w mikrofon i dmuchnął w niego, aby upewnić się, że urządzenie działa, jak należy. Jego głos wywołał zirytowane jęki wszystkich zmęczonych uczniów - Moi drodzy, właśnie dojechaliśmy na miejsce, więc proszę was, abyście powoli zabrali wszystkie swoje rzeczy i zaczekali na mnie przed wejściem do hotelu.

Przeciągnęłam się na fotelu, gdy pierwsze osoby zabierały swoje rzeczy z szafek nad siedzeniami. Przekręciłam głowę i spojrzałam na śpiącą Olivię, która spała jak zabita. Trąciłam ją delikatnie, ale ta tylko poprawiła się i spała dalej. Ponownie trąciłam jej ramię, lecz dalej nie przyniosło to rezultatu. Trąciłam jej ramię na tyle mocno, że jej głowa zleciała ręki, a dziewczyna momentalnie się obudziła.

-Nie śpię - wybełkotała szybko i wyprostowała się na swoim fotelu, tak jakby faktycznie nie zasnęła nawet na chwilę.

-No faktycznie, nie spałaś. A to chrapanie to mi się przywidziało - pomachałam dłońmi przy głowie i zaśmiałam się, widząc jej oburzenie.

-To nie byłam ja! To Miles! - krzyknęła oburzona Liv.

-O wypraszam sobie! Ja nie chrapię - odpowiedział dumnie, wyciągając stopery z uszu.

-Chrapiesz! - krzyknęli wszyscy chórem, na co Miles rozłożył ręce i wykrzywił usta, ignorując irytację pozostałych, którzy przez jego odgłosy prawdopodobnie nie zmrużyli oka.

Zabrałam wszystkie swoje rzeczy ze schowka i ubrałam kurtkę, widząc śnieg za oknem. Dwóch kierowców wyciągało nasze walizki, abyśmy mogli po kolei je odebrać.

Cały ośrodek prezentował się pięknie. Połączenie ciemnego drewna i jasnych kamieni nadawało temu miejscu górskiego klimatu. Z samego podjazdu widoczny był już oświetlony stok narciarski i górskie szczyty pokryte śniegiem. Zgodnie ze słowami Nate'a, na stoku huczały armatki, które dośnieżały stoki, umożliwiając swobodną jazdę.

-Rozmawiałem już z recepcjonistką, zaraz rozdamy wam karty do pokojów. I pamiętajcie o zasadach które wa...- nagle usłyszeliśmy krzyk nauczyciela i nawet nie zdążyliśmy zareagować, gdy jego nogi zaczęły ślizgać się na lodzie, a ręce próbowały pomóc utrzymać równowagę. Nic mu to jednak nie dało, bo sekundę później jego tyłek i głowa uderzyły o cienką warstwę śniegu.

Kilku uczniów podbiegło do zwijającego się z bólu opiekuna i pomogło mu wstać.

-Karma to suka - powiedział zadowolony Miles, zakładając ręce na biodra. Wszyscy spojrzeliśmy na niego zdezorientowani, wysuwając swoje głowy, jedna za drugą - No co? W życiu nie zakazuje się dwóch rzeczy: seksu i alkoholu. On zakazał nam obydwóch tych rzeczy, to teraz ma - uniósł w górę swój termos, który sumiennie uzupełniał na każdym postoju i wypił ostatni łyk.

Divine Salvation // ZAKOŃCZONE Where stories live. Discover now