Making peace

274 40 2
                                    

Po rozłączeniu się z Jiminem wewnętrzna burza emocji wciąż szalała we mnie. Musiałam jak najszybciej wrócić do domu i upewnić się, że wszystko jest w porządku. Ale zarazem czułam się sparaliżowana przez to, co wydarzyło się w moim starym mieszkaniu z Nate'em.

Zebrałam więc w sobie resztki sił i szybko opuściłam mieszkanie, zamykając drzwi za sobą zdecydowanym ruchem. W drodze do samochodu starałam się uspokoić, jednak strach i niepokój nie opuszczały mnie ani na chwilę.

Po drodze dzwoniłam do Jimina kilkakrotnie, ale nie odbierał. Jego milczenie tylko pogłębiało moje zmartwienie. Co się stało, że tak się zdenerwował?

Kiedy wreszcie dotarłam do domu, od razu pędziłam do drzwi wejściowych, ignorując zmęczenie i pulsujący ból głowy. Gdy otworzyłam drzwi, dostrzegłam Jimina, który nerwowo kroczył po salonie.

- Jimin! Co się dzieje? - wypłynęło z moich ust, zanim zdołałam go przywitać.

Jimin odwrócił się w moją stronę, a jego wzrok był pełen mieszanki zmartwienia i złości.

- Youjung... Jak mogłaś? Wyjść tak bez słowa? - jego głos był pełen zarzutu.

- Przepraszam, naprawdę przepraszam. Coś się stało, musiałam wyjść - powiedziałam, próbując tłumaczyć się.

- To nie jest usprawiedliwienie! Zostawiłaś mnie samego z Minho, nie wiedziałem, gdzie jesteś ani co się dzieje! - Jimin wybuchnął z jeszcze większą frustracją.

Widząc jego reakcję, poczułam się jeszcze bardziej winna i roztrzęsiona. Przecież nie chciałam go zaniepokoić ani narażać na dodatkowy stres.

- Jimin, naprawdę przepraszam. Nie chciałam, żebyś się martwił. Co się stało? Dlaczego jesteś taki zdenerwowany? - zapytałam, starając się złapać oddech i uspokoić.

Jimin spojrzał na mnie przez chwilę, a potem opadł na kanapę, trzymając głowę w dłoniach.

- Ktoś dzwonił do mnie wcześniej... Twierdził, że ma informacje na temat naszego związku. Nie mogłem go dobrze zrozumieć, ale brzmiał, jakby był załamany i wściekły jednocześnie. Prawdopodobnie Nate. Nie wiem, co się dzieje, ale mam wrażenie, że coś złego jest w powietrzu - wyznał z tonem niepewności w głosie.

Moje serce zamarło na chwilę. Czyżby Nate w jakiś sposób znalazł sposób, żeby nam zaszkodzić? Wszystko zaczynało się układać w mroczny obraz, który przerażał mnie jeszcze bardziej.

- Musimy uważać. Nate pojawił się u mnie w mieszkaniu, próbował mnie przekonać, żebym wróciła do niego - wyznałam, trzęsąc się lekko ze strachu.

Jimin podniósł na mnie wzrok, a jego oczy świeciły zaniepokojeniem.

- Co? To nie może być przypadek. Musimy coś z tym zrobić, nie możemy pozwolić mu niszczyć naszego życia - powiedział stanowczo.

Przez chwilę zapanowała cisza, w której tylko słychać było oddechy nas obojga. Wiedzieliśmy, że musimy działać, że musimy znaleźć sposób na ochronę naszego związku i naszej rodziny. Ale pytanie brzmiało: jak?

W trakcie naszej rozmowy nagle wbiegł do pokoju Minho, zapłakany i zaniepokojony. Wtulił się we mnie, a jego ciche szlochanie rozdzierało mi serce na kawałki.

- Minho, kochanie, co się stało? - zaniepokojona, ale jednocześnie pełna miłości, pochyliłam się nad nim, otulając go czule ramieniem.

Chłopiec wzruszył ramionami, próbując wytłumaczyć mi, co go boli, ale jego kruche słowa były przerywane przez głośne łkanie. Delikatnie przyciągnęłam go bliżej, czując jego maleńkie ciało drżące z emocji.

- Mama, zostawiłaś mnie - jęknął, a jego głosik brzmiał taki bezbronny i pełen smutku, że aż miałam ochotę rozpłakać się razem z nim.

- Kochanie, przepraszam. Mama musiała wyjść na chwilę, ale już wróciła. - uspokajałam go, głaszcząc delikatnie jego włosy.

Minho uniósł główkę, patrząc mi w oczy z niepewnością i smutkiem malującym się na twarzy.

- Ale się bałem. Myślałem, że nie wrócisz- wyszeptał, jego słowa trafiając prosto w moje serce.

Mój oddech stanął na chwilę, gdy usłyszałam te słowa.

- Kochanie, nigdy nie zostawię cię samego. Jestem tu dla ciebie zawsze, bez względu na wszystko. Kocham cię najmocniej na świecie - obiecałam, starając się przekazać mu całe moje uczucia w tych kilku słowach.

Minho wtulił się jeszcze mocniej we mnie, a ja wyczuwałam jego spokój powracający stopniowo wraz z każdym moim słowem. W tamtej chwili wiedziałam, że muszę zrobić wszystko, żeby ochronić go przed jakimkolwiek złem, które mogłoby mu grozić. To był mój najważniejszy cel.

- Przepraszam, Minho. Obiecuję, że zawsze będę obok ciebie - szepnęłam, całując go delikatnie w czuprynę.

Jimin stał z boku, obserwując naszą wymianę słów z wyrazem troski i wsparcia. W jego oczach widziałam determinację, żeby zadbać o naszą rodzinę i ochronić ją przed wszelkimi zagrożeniami. Wiedziałam, że mamy przed sobą trudne zadanie, ale byłam pewna, że wspólnie damy sobie radę.

Jimin spojrzał na nas z miękkim uśmiechem pełnym troski.

- Może lepiej, żebyśmy wszyscy dzisiaj spali razem?- zaproponował, starając się rozładować napięcie w pomieszczeniu.

To był dobry pomysł. W końcu potrzebowaliśmy siebie nawzajem, by poczuć się bezpieczniej i mocniej w obliczu niespodziewanych wydarzeń. Zgodziliśmy się więc z uznaniem, że to świetny sposób na uspokojenie się i zbliżenie się do siebie jako rodzina.

Wraz z Minho udaliśmy się do naszej sypialni, gdzie Jimin już wcześniej przygotował wygodne miejsce do spania. Położyliśmy się razem, a Jimin delikatnie objął nas oboje, otulając ciepłem swoich ramion.

Chwila spokoju i bliskości pozwoliła nam na oderwanie się od problemów i napięć dnia. Minho stopniowo uspokoił się, a ja poczułam, jak napięcie opuszcza moje ciało wraz z każdym oddechem.

- Kocham cię Minho najbardziej na świecie - wyszeptałam, czując błogość unoszącą się w powietrzu naszej sypialni.

- Tatę też?

- Tatę też- westchnęłam cicho.

Jimin delikatnie pocałował mnie w czoło, a potem spojrzał na nas obu z uczuciem, które trudno było wyrazić słowami. W tamtej chwili wiedzieliśmy, że nawet w najtrudniejszych chwilach możemy na siebie liczyć.

- Jesteśmy razem, i tak już zostanie - zapewnił nas Jimin, a jego słowa brzmiały jak obietnica na całe życie.

Zapatrzyłam się w oczy Jimina, a w jego spojrzeniu dostrzegłam determinację i miłość, które dodawały mi sił do stawienia czoła przyszłości. Wiedziałam, że nawet w najciemniejszych chwilach będziemy razem, gotowi na wszystko, by chronić naszą rodzinę i nasze szczęście.

Zachowywaliśmy się jak prawdziwa rodzina, a ja z Jiminem jak prawdziwa para. Czy to mi przeszkadzało? O dziwo nie. Czułam się naprawdę dobrze.

Od Autorki: Kochani! Mam nadzieję, że poprzednie rozdziały naszego maratonu się podobały

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Od Autorki: Kochani! Mam nadzieję, że poprzednie rozdziały naszego maratonu się podobały. Bądźcie gotowi, bo też pojawi się dzisiaj kilka rozdziałów.

Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, ci się podoba. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.

Please be my family | Park Jimin PLWhere stories live. Discover now