New way

416 44 8
                                    

Trochę to trwało, aż się uspokoiłam. Uderzyło we mnie ogromne poczucie winy. Czułam, że jestem coś winna Jiminowi. Bałam się zgadzać na układ, jaki miał zostać zawarty rok temu, ale czy było jakieś inne wyjście w tej sytuacji?

Otarłam pozostałości łez z moich policzków i spojrzałam w lustro. Niestety było widać, że płakałam, ale nie miałam tyle czasu, by to ukryć. Musiałam wracać do pracy i moich pacjentów, więc szybko wklepałam korektor pod oczy i ruszyłam na oddział.

Musiałam dziś przywyknąć do faktu, że jestem obiektem obserwacji wszystkich. Akurat musieli się zjawić, kiedy miałam dyżur. Prawdopodobieństwo, że Park nie zrobił tego celowo, było bliskie zeru. Skoro poznał moje prawdziwe nazwisko, to na pewno też dowiedział się, gdzie pracuje i kiedy będę w pracy.

Wchodząc do pomieszczenia, zauważyłam, że smutny Minho od razu się rozpromienił, gdy mnie tylko ujrzał. Zauważyłam, że jego ojca nigdzie nie było. Usiadłam na łóżku obok chłopca i zabrałam dokumenty od stażysty, zaczynając uważnie je czytać. Miałam rację i małemu nic poważnego nie dolega. Uśmiechnęłam się do chłopca i pogłaskałam po główce.

- Będziesz mógł wrócić z tatą do domu.

- A mama? - spojrzał na mnie wielkimi oczami.

- Nie mogę z wami wrócić, ale niedługo znowu się spotkamy.

- Będziesz na moich urodzinach? Tata zamówił duży tort z myszką Miki.

Czy będę? Musiałam jeszcze do końca przemyśleć decyzję wpakowania się w rolę pełno etatowej matki i narzeczonej. Do tego miałam jeszcze pracę w szpitalu. To chyba dla mnie za wiele na raz.

Poczułam, jak chłopiec wtula się w mój bok. Spojrzałam na niego, a w moich oczach znowu pojawiły się łzy. Chłopiec mnie rozczulał w każdy możliwy sposób. Tak bardzo przypominał mi moją przyjaciółkę.

-Proszę, mamo- jęknął wtulony w mój bok.

Westchnęłam i zaczęłam gładzić Minho po jego główce. Po chwili przyszła pielęgniarka, by podać leki. Nie minęło więcej niż 10 minut, a maluch spał. Delikatnie położyłam go na łóżku i przykryłam kołdrą. Musiałam go zostawić, choć wcale nie chciałam.

- Doktor Kim- obok mnie pojawiła się Sujin, która pracowała tu jako pielęgniarka- dobrze się czujesz?

- Nie- westchnęłam- Nie wiem, co robić.

Dziewczyna położyła mi dłoń na ramieniu i uśmiechnęła się. Wiem, że chciała podnieść mnie na duchu. To właśnie doceniałam w mojej przyjaciółce. Zawsze starała się wywołać u każdego uśmiech na twarzy. Bardzo się cieszyłam, że zdecydowała się na pracę w na oddziale pediatrycznym. Sprawdzała się tu idealnie wśród małych pacjentów.

- Zawsze chętnie cię wysłucham, ale teraz ktoś inny chce z tobą porozmawiać – wskazała drzwi, za którymi czekał Jimin.

Niechętnie ruszyłam w jego kierunku. Nie miałam ochoty na kolejną rozmowę, ale powinnam to zrobić jako lekarz jego syna. Widząc, że zmierzam na korytarz, wygodnie usiadł na krześle.

- To nic poważnego?

- Za kilka dni mu przejdzie. Jak wstanie, będziesz mógł go zabrać- podałam mu kartkę- tu lista leków i zaleceń. Będzie zdrowy na urodziny.

- Chociaż tyle dobrego spotka go w urodziny- mruknął pod nosem.

- Ja...- przerwałam na chwilę i spojrzałam na Jimina, który zmęczony przecierał twarz dłonią- nieważne.

- Uciekasz- zauważył, gdy nie potrafiłam zbyt długo na niego spojrzeć. Dostrzegł to.

- A czego się spodziewałeś? -podniosłam trochę głos- przychodzisz i mówisz mi, że możesz stracić syna. Wprost powiedziałeś, że rok temu miał być rozwiązany ten problem przez nasze małżeństwo.

Please be my family | Park Jimin PLWhere stories live. Discover now