Rozdział 35

45 4 0
                                    

Gdy Leona zniknęła na schodach, Nataniel wrócił do formy człowieka i zniknął na chwilę w pokoju by się ubrać.

- Słucham. Co to za sprawy? - zapytał swojego zastępcę kierując się już do gabinetu.

Mężczyzna poszedł za nim.

- Dzwoniła do mnie zastępczyni przywódcy ze stada Pazura odnośnie tego spotkania - zaczął wchodząc wraz z Alfą do jego gabinetu.

Obaj usiedli przy biurku.

- Ostateczny termin został wyznaczony na 22 listopada. To za trzy dni - powiedział Matt. - Poza tym sprawy naszych firm zostały rozwiązane i wszystko wróciło do normy. Pozostało zastanowić się nad przetrzymywaniem przez watahę Księżyca twojej siostry oraz co zrobić z członkami tego stada, których aktualnie leczymy.

Nataniel pokiwał głową rozumiejąc problemy.

- Zajmiemy się wszystkim po kolei. Pierwsza jest moja siostra...

***

Leona wróciła wraz z dziećmi na wieczór. Była dość zmęczona, ale nie miała zamiaru zrobić tego samego co wczoraj. Zresztą, musiała porozmawiać z Nori'm i sprawdzić jak się ma. Choroby wśród wilkołaków były raczej rzadkimi sytuacjami.

Po oddaniu dzieci ich rodzicom poszła do siebie by wziąć prysznic i się przebrać w coś luźniejszego, ale i cieplejszego. Zima zbliżała się wielkimi krokami, więc każdy kolejny dzień był chłodniejszy od poprzedniego.

Po ogarnięciu się poszła pod dom, w którym mieszkał Nori wraz z babcią i dziadkiem, którzy zdecydowali się nim zaopiekować po zdradzie reszty rodziny, oraz z paroma innymi gammami.

Zapukała.

- Dzień dobry - odezwała się, gdy tylko drzwi zostały uchylone.

A w nich stanął Nori.

- O, to właśnie ciebie szukałam - uśmiechnęła się, ale widząc coś na kształt strachu na twarzy dziesięciolatka i jej mina spoważniała.

Coś było nie tak. Może naprawdę był ciężko chory? Ale nie wyglądał na zmęczonego. Nie był też blady czy widocznie osłabiony. Co było na rzeczy?

- Przepraszam, ale... - zaczął młody odwracając wzrok od Luny. - Ale nie czuję się dobrze. Jutro też mnie nie będzie...

- Spokojnie, rozumiem. - Delikatnie się uśmiechnęła. - Kuba i Sam powiedzieli mi, że jesteś chory. Chciałam tylko sprawdzić jak się czujesz.

Chłopiec nie odezwał się, ale pokiwał głową cofając się nie co i chowając bardziej za drzwiami. Widać było, że chce już skończyć to spotkanie. A dziewczyna nie miała zamiaru dalej go zatrzymywać skoro nie był zbytnio chętny do rozmowy.

Białowłosa szybko się pożegnała i ruszyła do siebie. Jednak jej myśli wciąż krążyły wokół zachowania dziesięciolatka. Było dziwne i na pewno nie było spowodowane chorobą. Przez chwilę Leonie zdawało się, że młody po prostu jej unika. Może był w tym cień prawdy? Już podczas tamtego powrotu do watahy, po ucieczce, zachowywał się dziwnie. Był cichy przez całą drogę, choć na początku cieszył się, że ją widzi. Wątpiła, że w tak smętny humor tamtego popołudnia wprawiła go gadanina Rose. A nawet jeśli tak było to przez dwa dni by mu już przeszło. Chyba... Coś innego musiało być na rzeczy.

Weszła do budynku, a potem znalazła się szybko w sypialni. Nataniela jeszcze nie było.

- Zapracowany jak wcześniej - westchnęła cicho idąc wziąć prysznic i się przebrać już do spania.

Po wyjściu z łazienki położyła się. Chwilę leżała zastanawiając się czy czekać na Nataniela. Chciała z nim porozmawiać i dowiedzieć się o postępach w sprawie Jessici czy wspomnieć o zachowaniu Nori'ego, ale zmęczenie zbyt mocno dawało o sobie znać i niedługo później zasnęła wtulona mocno w poduszkę i przykryta po szyję kołdrą.

Pierwsza gwiazda 2Where stories live. Discover now