Rozdział 18

67 8 2
                                    

Kolejne dwa dni minęły Quenitn'owi względnie spokojnie. Leona była dość posłuszna i słuchała wszystkich jego monologów, ale raczej jej stan się nie poprawiał. Także dwukrotnie przez ten czas odwiedził ich Alfa. Przyszedł pierwszego dnia i drugiego. I to ta druga wizyta, mająca miejsce wieczorem była dla mężczyzny dość jednoznaczna i nie wróżyła niczego dobrego. W końcu dostał rozkaz, aby przy kolejnej wizycie dziewczyna była już w ludzkiej postaci. Jak niby miał to zrobić? Jak dotąd wykonywał każde polecenie Nancy i starał się realizować jej wszystkie pomysły mogące pomóc dziewczynie wrócić do normalnej postaci, ale nie przynosiło to efektów. Jak niby miał wpaść na jakiś pomysł w zaledwie niecałą dobę?

***

- Nic więcej nie wymyślimy... - powiedziała Nancy, która od wczesnego popołudnia była u Quentin'a i starała się wraz z nim wymyślić jakiś sensowny plan na natychmiastowe przywrócenie dziewczynie ludzkiej formy.

- Ale... Gdy zobaczy ją wciąż będącą w wilczej postaci... - mówił szatyn przejęty tym, jak mogłaby się skończyć kolejna wizyta.

Dostał rozkaz, którego nie mógł spełnić.

- Alfa nie powinien tego od ciebie wymagać - odparła stanowczo. - Ostatnią opcją mogłoby być spotkanie z jej drugim mate, ale Alfa na coś takiego się na pewno nie zgodzi. Nie wypuści jej. Zresztą, wnioskując po tym kiedy do ciebie przyszedł po raz pierwszy to chodzi mu tylko o specjalne zdolności Leony. Umie zmienić się w kota i zapewne Alfa chce wiedzieć skąd taka umiejętność u niej - podzieliła się z mężczyzną swoimi domysłami, a on jej przytaknął.

- Też uważam, że chodzi mu o jej zdolności, ale czemu potrzebuje takich informacji teraz? - Zerknął na Nancy, która uparcie od początku rozmowy wpatrywała się w swój kubek.

- Nie wiem dlaczego - odpowiedziała krótko wzdychając. - Ona jest Luną stada Złotej Nocy, więc może ma to jakiś związek ze wczorajszą sytuacją.

Szatyn zmarszczył brwi.

- Coś się stało wczoraj? - zapytał po chwili.

Nancy spojrzała na niego zaskoczona.

- To ty nic nie wiesz? Wczoraj wkradły się na nasz teren trzy wilki właśnie z watahy Złotej Nocy - szybko powiedziała.

- Nie wiedziałem... Myślisz, że wyczuli w końcu Leonę i stado po nią przyjdzie?

Pielęgniarka posmutniała.

- Raczej nie. Ich ślad był dość daleko od osady - powiedziała spokojnie. - Chciałbyś ją stąd zabrać, prawda? Wypuścić.

Quentin zamknął oczy biorąc głębszy oddech, jakby to miało by mu pomóc pozbyć się natrętnych myśli, którymi w tym momencie wypełniła się jego głowa.

- Oczywiście - odpowiedział, a w jego głosie słuchać było poczucie winy. - Gdyby nie ja to do tego wszystkie by nie doszło. Gdybym wtedy... gdybym... - Nie potrafił dokończyć zdania.

Nie potrafił nawet Nancy powiedzieć i tym co prawie zrobił dziewczynie.

Pielęgniarka też nie zamierzała o nic dopytywać.

- Quentin, Alfa i tak martwi mnie mniej niż Leona. - Zmieniła temat na aktualny problem. - Minęło już prawie pięć dni i nic się nie poprawiło. Żadnych oznak ludzkich odruchów?

Pierwsza gwiazda 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz