Rozdział 3

202 10 16
                                    

Blondyn otworzył jej drzwi i wpuścił do środka.

- Poczekaj tu, zaraz ktoś do ciebie przyjdzie - i wyszedł zamykając drzwi.

Leona stała przez chwilę na środku szerokiego korytarza i jedyne co potrafiła zrobić to tak stać. Nie wiedziała czy powinna się stąd ruszać, więc zdecydowała się po prostu poczekać jak jej kazano.

W normalnej sytuacji pewnie już dawno by uciekła przybierając jedną ze swoich innych postaci i pozostając możliwie niezauważoną jak najdłużej. Jednak teraz? Kiedy nawet nie wiedziała co zrobiła?

Spuściła głowę cicho wzdychając.

- Co ja tu robię? - usiadła pod ścianą, w przejściu i podwinęła nogi pod siebie dalej czekając.

Nie minęła minuta, a ktoś zapukał do drzwi, po czym je otworzył. Dziewczyna natychmiast poderwała się do pionu, choć trochę za szybko, gdyż ledwo utrzymała równowagę, i cofnęła się na bezpieczną odległość od wejścia. Nim przybysz wszedł wyczuła od niego wilka, betę. Woń była dość słodka i zdecydowanie znajoma. Po chwili w drzwiach stanął ten sam wilkołak, który wcześniej przyszedł wraz z blondynem do Alfy.

- Cześć - kiwnął do niej głową zamykając za sobą drzwi na klucz.

Leona szybko się mu przyjrzała, aby wiedzieć z kim ma do czynienia. Całkiem wysoki szatyn o brązowych oczach, chyba koło trzydziestki. Mężczyzna oparł się o ścianę i w ciszy patrzył na nią.

- Cześć... - powiedziała po chwili dość niepewnie i zrobiła krok do tyłu.

Nie wiedziała dlaczego, ale czuła nieodpartą potrzebę ucieczki. Czuła strach przed jego osobą, dziwną obawę, której przyczyny nie umiała ustalić. Choć przypuszczała, że to może być jej ogólny strach przed betami. Podobny strach miała w stosunku do Alf. Choć to nie był strach wywołany samą rangą, a raczej tym, że gdyby musiała się przed kimś takim bronić mogłaby zdradzić samą siebie lub zostać uznaną za Alfę ze względu na jej siłę.

Ponownie skierowała swój wzrok na wilkołaka, który smutno się uśmiechnął i stanął już wyprostowany.

- Ile pamiętasz?

Leona zdziwiła się. Nie takiego pytania się w tej dziwnej sytuacji spodziewała, ale wolała odpowiedzieć.

- Ostatnie wspomnienie... - zastanawiała się przez chwilę. - Zwykły dzień w szkole... Ale... Który dzisiaj jest?

- Siódmy listopada - powiedział wilkołak.

Dziewczyna otworzyła szerzej oczy. Który!? - wykrzyczała sobie w głowie pytanie. Nie wierzyła w to co usłyszała.

- Nie pamiętam ostatnich dwóch miesięcy... - powiedziała szeptem bardziej do siebie niż do niego.

Mężczyzna posłał jej współczujące spojrzenie i zaczął podchodzić. Odniósł wrażenie, że dziewczyna potrzebuje jakiejś formy wsparcia czy pocieszenia, a jedyne co mu przyszło do głowy to klasyczny gest - położenie ręki na jej ramieniu czy przytulenie. Jednak nie takiej reakcji się spodziewał.

Kiedy tylko się ruszył Leona się cofnęła, jednak zaraz uderzyła plecami w szafkę. Wilk dalej do niej podchodził, więc wystawiła kły. Początkowo nawet chciała się przemienić, nie po to by go zaatakować, ale by poczuć się trochę bezpieczniej. Trochę go nastraszyć. Zawsze jako wilk czuła się lepiej. Jednak teraz coś blokowało jej przemianę. Poczuła ucisk na nadgarstkach kiedy tylko spróbowała się zmienić, więc zerknęła na swoje dłonie. Dopiero widząc te dziwne, metalowe bransolety przypomniała sobie o nich i domyśliła się, że to one zatrzymują jej transformację.

Pierwsza gwiazda 2Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ