Rozdział 8

158 8 5
                                    

Dziewczyna nie spała najlepiej. Budziła się co jakiś czas zlana zimnym potem, ale nie potrafiła sobie przypomnieć co jej się śniło. Strasznie ją to irytowało. Jednak w końcu udało jej się na dłużej zasnąć i obudziła się dopiero trochę po dziewiątej czując słodki zapach. Powoli podniosła się do siadu i zerknęła na biurko, gdzie okazał się stać talerz z kanapkami. Bez chwili zawahania zaczęła jeść. Mimo wszystko, była głodna.

W między czasie jedzenia zorientowała się, że drzwi są uchylone, a w pokoju unosi się delikatna woń mężczyzny. Quentin musiał jej to przynieść dość dawno.

Po kilku minutach talerz był w połowie pusty, a Leona najedzona. Nie zbyt chciała wyjść z pokoju by chociażby odnieść talerz, ale równocześnie nie chciała całego kolejnego dnia spędzić w pokoju. Zresztą, czuła, że musi porozmawiać z Quentin'em, choć nie zbyt tego chciała. Jeśli był jej mate to swoim zachowaniem mogła go naprawdę zranić.

Po kolejnych minutach bezczynnego siedzenia i patrzenia za okno zdecydowała się wyjść. Wzięła niedokończone śniadanie i powoli zeszła do kuchni. Już w progu wyczuła mężczyznę, a kiedy tylko weszła - zobaczyła go śpiącego na sofie. Cicho odłożyła rzeczy na blat i podeszła do sofy by zobaczyć czy szatyn naprawdę śpi. I spał. Leżał na boku, z głową na poduszce i kocem będącym już prawie w całości na ziemi.

Leona złapała koc i poprawiła go, i skoro mężczyzna dalej się nie obudził to musiał naprawdę mocno spać.

- Czy ja mam ci wierzyć...? - szepnęła do siebie idąc usiąść na sąsiednim fotelu.

Chwilę patrzyła na Quentina starając się sobie przypomnieć cokolwiek z nim związanego, ale tylko głowa zaczęła ją boleć w efekcie. Musiała zająć się czymś innym, tym bardziej, że nie chciała budzić szatyna. Nie miała jeszcze sił na jakąkolwiek rozmowę.

O dziwo książka, którą wczoraj zaczęła czytać wciąż leżała na stoliku, więc był to idealny moment by ponownie zacząć ją czytać. Bez chwili wahania pogrążyła się w lekturze i na długo straciła kontakt z rzeczywistością.

***

Nigdy nie umiał spać, gdy w pomieszczeniu było zbyt jasno. I teraz też tak było. Powoli otworzył oczy, ale nie zdecydował się wstać. Po prostu obrócił się na drugi bok, żeby nie być twarzą do oparcia i rozejrzał się. Widok jaki zastał kawałek od siebie był tak uroczy, że zaczął się jak głupi uśmiechać pod nosem. Jego mate spała na fotelu z otwratą książką na kolanach, a na jej twarzy widniał delikatny uśmiech. Cóż, lektura musiała być tak ciekawa, że uśpiła dziewczynę albo ona była tak zmęczona, że nawet najciekawsza fabuła nie dała by rady utrzymać jej przytomnej.

Cicho wstał, nie chcąc przypadkiem obudzić dziewczyny, i przykrył ją kocem, uprzednio odkładając książkę na stolik. Leona cicho mruknęła coś pod nosem i mocniej wcisnęła w fotel.

- Urocza - stwierdził szeptem, po czym poszedł zrobić sobie coś do jedzenia.

W między czasie przygotowywania posiłku zerknął na zegar wiszący ponad półkami, który wskazywał prawie dwunastą i odkrył, że miał kilka nieodebranych połączeń od Nancy. Nie zbyt chciał teraz rozmawiać z pielęgniarką, więc tylko napisał do niej, że późno wstał i potem zadzwoni.

Z późnym śniadaniem, które, wnioskując po porze, było bardziej nie dorobionym obiadem, usiadł z powrotem na sofie. Co chwila zerkał na śpiącą dziewczynę, mając świadomość, że może nie mieć zbyt wielu okazji do takich "obserwacji". Zresztą, musiał zaraz obudzić Leonę, gdyż musiała ona zjeść jakiś porządny obiad. Przynajmniej tak uważał.

Pierwsza gwiazda 2حيث تعيش القصص. اكتشف الآن