Rozdział 36

23 3 2
                                    

Nataniel patrzył niedowierzająco na drzwi, którymi chwilę temu wybiegła jego mate. Wściekła i w łzach.

- Powinieneś być delikatniejszy w tego typu rozmowach - odezwał się beta spoglądając na Alfę z dezaprobatą. - W tym tempie ona ucieknie na zawsze albo, w ekstremalnym przypadku, spróbuje cię zabić. Jak mogłeś uznać, że zamknięcie jej w pokoju będzie dobrym pomysłem? Po tym jak ostatni czas spędziła przetrzymywana i zamknięta na cudzym terenie?

Nataniel nie odpowiedział. W momencie, gdy uznawał, że najbezpieczniej dla Leony i całej watahy będzie, gdy ona zostanie pod kluczem w swoim pokoju nie sądził, że tak zareaguje. Nie pomyślał o tym, że może ona tę sytuację porównać z porwaniem. On ją chciał ochronić. Nie uwięzić. A skończyło się tym, że uciekła.

Z westchnieniem opadł na krzesło.

- Coś zrobisz czy...? - zaczął beta, ale brunet przerwał mu ruchem ręki.

- Wyślij za nią grupę przyboczną. Przynajmniej będą w końcu mogli wykonać swoje obowiązki - powiedział nie co załamanym tonem Nataniel czego mężczyzna nie skomentował.

Skłonił się i szybko wyszedł, ale w mniej niż minutę wrócił. Siadł przed biurkiem patrząc na Alfę z zażenowaniem.

Nataniel nie wiedział co zrobić. Rozumiał, że to wszystko było jego winą, ale nie chciał by tak się to skończyło. Dlaczego ta dziewczyna nie mogła go po prostu posłuchać i zrozumieć, że robi to dla jej ochrony.

- Przez to wszystko nie powiedziałeś jej o żadnym z pomysłów odnośnie uratowania twojej siostry. Ani o tym co zrobimy z członkami wrogiej watahy - zaczął Matt, a jego ton był dość oskarżycielski. - Może powinieneś się zacząć zastanawiać nad tym co mówisz do swojej przeznaczonej, bo odnoszę wrażenie, że całkowicie jej nie szanujesz i zupełnie nie myślisz o tym co ona może czuć.

Ostrzegawcze warczenie opuściło gardło Alfy, ale wzrok bety był niczym lód i Nataniel od razu się uciszył. Żeby być skarconym przez własnego betę. Niemożliwe - pokręcił głową trochę podłamany.

- Jakieś sugestie dla twojego głupiego Alfy?

Matt uśmiechnął się słysząc to pytanie.

- Porządne przeprosiny, przemyślenie na przyszłość tego jak się powinno zwracać do swojej ukochanej, okazuj trochę szacunku, zastanawiaj się nad argumentami podczas kłótni, a nie warczeniem wszystko ucinasz. Zresztą, z kobietami rzadko się wygrywa. Ogólnie, zmień się na lepsze - uśmiechnął się łagodnie beta.

Brunet pokiwał głową. Zastanawiało go skąd taka "wiedzą" u bety skoro żadnej dziewczyny raczej nie miał, ale nie chciał na razie pytać. Musiał się zająć najpierw naprawieniem sytuacji. Wstał i skierował się do wyjścia.

- Powinienem sam jej teraz poszukać, prawda? - spytał odwracając się do mężczyzny.

Beta znów się uśmiechnął.

- Alfa nie będzie mieć dziś czasu na sprawy papierkowe, ale jego wspaniały beta się tym zajmie. - Machnął mu ręką poganiająco. - No idź już.

Natanielowi nie potrzeba było powtarzać tego drugi raz. Bez chwili zawahania popędził na dwór i dalej w las, odwołując od razu telepatycznie grupę bet. Sam chciał się już tym zająć. Musi jakoś pokazać dziewczynie, że mu na niej zależy. Musiał też przeprosić.

***

Leona gwałtownie się zatrzymała docierając na małą polanę. Poznawała miejsce, ten wodospad, ale nie sądziła, że akurat tutaj ją łapy poniosą. Nie zastanawiała się zbytnio nad tym dokąd biegnie, po prostu biegła przed siebie licząc na to, że trafi po drodze na jakieś dobre miejsce na kryjówkę, ale to raczej do takich nie należało. Co nie znaczyło, że chciała stąd od razu odejść.

Pierwsza gwiazda 2Where stories live. Discover now