Rozdział 26

68 7 3
                                    

Wilkołak powoli się podniósł obolały i wściekły. Nie miał szans w tym stanie ich dogonić, więc tylko uspokajał się myślą, że tyle bet za nimi pobiegło.

To była taka dobra zdobycz - westchnął stając i przemienił się. Był o krok od odkrycia tajemnicy Hartwood'ów, a tu taka wielce irytująca sytuacja - ostatnia z ich rodu mu uciekła.

Po chwili z domu wyszedł jego beta, również w ludzkiej postaci, poszarpany, poobijany i wciąż krwawiący. Alfę drażnił ten widok.

- Do lecznicy. Już - warknął na mężczyznę, a ten bez słowa poszedł gdzie mu kazano.

Alfa z wyrzutem zerknął na las, po czym ruszył do willi. Większość bet była teraz na patrolach, a wilki o mniejszych rangach grzecznie siedziały w domach. Więc miejsce zdawało się być trochę opustoszałe. I ta cisza.

Kulejąc dotarł do drzwi domu, jednak nie wszedł do środka. Wyczuwał zapach Dominici... I nie pochodził on z wnętrza domu.

- Gdzie ty leziesz? - szepnął pod nosem kierując się na tył domu, a właściwie to do samochodów stojących pod wiatą kawałek od willi.

Wyszedł zza budynku i stanął jak wryty. Nie spodziewał się ujrzeć służących pakujących walizki do samochodu, w którym siedziała jego kobieta.

- A wy gdzie się wybieracie? - warknął i ruszył w ich kierunku, choć dość powoli ze względu na rany.

Niska delta pisnęła wystraszona i stanęła za samochodem. W przeciwieństwie do pozostałych dwóch bet, które zdawały się w tej chwili nie respektować swojego Alfy. Stanęły obronnie przed samochodem.

- Wracać do pracy!

Drzwi pasażera zostały otwarte.

- Pani... - Delta złapała za rękę chcącą wysiąść Dominicę, prosząc ją by została w środku.

Jednak ona nie posłuchała i stanęła naprzeciw mężczyzny.

- Nigdzie nie wracają. Pojadą ze mną - powiedziała spokojnie, a jej twarz nie wyrażała niczego więcej prócz opanowania.

Tylko w oczach zauważyć można było smutek i zawiedzenie.

Alfa warknął marszcząc brwi.

- Ty też wracasz do domu. - Wyciągnął rękę by złapać kobietę, ale ona się cofnęła.

Dwoje bet zbliżyło się i stanęło zaraz za nią powarkując. Alan i Sandra mieli pewność, że w tym stanie Alfę pokonają. Sam Alfa też o tym wiedział.

- Owszem. Wracam do domu - powiedziała powoli starając się nie pokazać jak dużo bólu sprawia jej ta decyzja.

Tyle czasu byli razem. Tyle wspólnych chwil, tych radosnych i tych gorszych, przelatywało jej przez pamięć, że ledwo się powstrzymywała. Nie wiedziała jak on mógł jej to zrobić. Teraz. Kiedy w końcu doczekali się dziecka on zainteresował się znacznie młodszą samicą. Samicą, która straciła pamięć. Jak można było być tak chorym w swoich pragnieniach i chcieć wykorzystać kogoś kto nawet nie wie co się wokół niego dzieje?

Łzy stanęły w jej oczach.

Alexander zawsze był dziwny i potrafił wpaść na naprawdę chore pomysły, ale ona zawsze potrafiła go odwieść od nich. Jednak tym razem przesadził. Przez znienawidzone nazwisko chcieć ją posiąść. Dla zirytowania innego Alfy... Niedorzeczne.

Zamknęła oczy na moment by się uspokoić. Aby wróciła jej pewność decyzji. Czy może jednak powinnam ponownie mu pomóc...? Nie. Tym razem poradzi sobie sam.

Pierwsza gwiazda 2Where stories live. Discover now