20. Nasz mały cud

Start from the beginning
                                    

-Hmm pomyślmy. Właśnie aresztowaliście mojego chłopaka i wywieźliście na posterunek, więc ja pewnie wybiorę się na zakupy - zakręciłam kluczykami na palcu i posłałam mężczyźnie grubiański uśmiech.

-Buntujesz się, to takie typowe w twojej sytuacji, ale muszę cię zmartwić, samochód również przeszukamy, więc oddaj mi klucze - wyciągnął w moją stronę dłoń, oczekując na przekazanie kluczy. Jego wyższość wprowadzała mnie w białą gorączkę. Z uśmiechem wyciągnęłam dłoń z kluczami i wypuściłam je, tak aby zamiast na jego dłoni, wylądowały na podłodze, po czym zamieniłam uśmiech na pełen pogardy wyraz twarzy. Minęłam go, aby jak najszybciej wyjść z pokoju i ukryć przedmioty, które ukrywałam za plecami.

-Panno Thomson? - zatrzymałam się tyłem do szeryfa, gdy ten grubym głosem wypowiedział moje nazwisko. Cała zawartość żołądka podeszła mi do gardła, na myśl, że zza mojego pasa mógł wystawać kawałek niezasłoniętego pistoletu. Odwróciłam się powoli w jego stronę, lecz nic nie sugerowało żadnych podejrzeń - Ostrzegałem cię. Dziewczynom w twoim wieku wydaje się, że bycie z niegrzecznym chłopcem to przygoda, dopóki nie dojdzie do tragedii.

-Może gdyby zajął się pan źródłem tego problemu, do żadnej tragedii by nie doszło - odpowiedziałam surowo. Oboje znaliśmy prawdę, ale różnica polegała na tym, że ja potrafiłam to powiedzieć głośno. Caldwell nie był w stanie walczyć z prawdziwym przestępcą. Gdyby od początku skupił się na działalności Cabrery, nie prowadzilibyśmy tej rozmowy. Aiden nie był bandytą, a już na pewno nie był mordercą. Był ofiarą w grze człowieka, którego nie jest w stanie powstrzymać nikt w całym hrabstwie San Diego.

Odeszłam kilka kroków do tyłu, tak, aby odwrócić się dopiero po przekroczeniu progu. Razem z Shawnem szybko zeszliśmy na dół. Nie powiedziałam mu ani słowa, szłam z mocno zaciśniętą szczęką, do momentu, aż uderzyło we mnie świeże powietrze.

-Gdzie reszta? - zapytałam, rozglądając się po placu przed domem.

-Pojechali na posterunek, powiedziałem im, że też zaraz przyjedziemy - zakomunikował Shawn, na co pokiwałam głową. Od razu wsiedliśmy do jego samochodu i wyjechaliśmy z podjazdu pełnego policji. William musiał zostać w domu i dopilnować przeszukania, ale jego żona razem z prawnikami była już na miejscu. Gdy byliśmy w bezpiecznej odległości od domu, sięgnęłam do tylnej kieszeni.

-Powiesz mi wreszcie, o co chodziło z... Co jest kurwa? Skąd ty masz broń!? - krzyknął Bauer, poprawiając się na swoim fotelu, gdy zobaczył pistolet na moich kolanach. Jego dłonie mocno zacisnęły się na kierownicy, a wzrok wędrował między ulicą a spluwą.

-Była w szafie Aidena, razem z tym - pokazałam chłopakowi zablokowany telefon - Znasz kod? - zapytałam, ale pokręcił głową.

Gdy Shawn parkował przed wejściem na posterunek, ja schowałam telefon i broń pod fotelem. Wbiegliśmy do poczekalni, gdzie siedziała reszta.

-Wiadomo coś? - zapytałam, gdy w tym samym momencie zza zakrętu wyłoniła się mama Aidena wraz z dwoma mężczyznami w garniturach. Jasna cera Emily wydawał się jeszcze bledsza niż zazwyczaj - Co się dzieje? Mogę go zobaczyć? - zwróciłam się do kobiety, która jedynie westchnęła na moje słowa.

-Aktualnie to niemożliwe - odpowiedział jeden z mężczyzn.

-Ale co się w ogóle stało? Jakie morderstwo? Oni mają jakieś dowody, że to Aiden? - zapytała Sky, obejmując mnie ramieniem razem z Liv.

-I to całkiem sporo, na dodatek w jego telefonie znaleźli wiadomości do Maddison oraz adres i godzinę spotkania. Wszystko pokrywa się z czasem jej śmierci - mówił adwokat - Prokurator nie ma wątpliwości. W sądzie będzie wnioskował o dożywocie za zabójstwo drugiego stopnia.

Divine Salvation // ZAKOŃCZONE Where stories live. Discover now