18. Nie pozwolę na tragedię

1.2K 92 153
                                    

Kochani, dziękuję za ciepłe przyjęcie wizualizacji z Blue i Santino, dodałam jeszcze kilka, tym razem od _Lulu_pisze_, więc jeśli lubicie, to zerknijcie na chwilę do poprzedniego rozdziału.

A teraz zapraszam Was do czytania!

💙💙💙

Lekarz, który do nas przyjechał po niespełna pół godzinie (brawo dla szpitala!), mężczyzna w średnim wieku, o bardzo profesjonalnym wyglądzie, z zatroskaniem sprawdza odczyt na termometrze.

— Hmm, pacjentka ma spowolnione tętno i wyraźnie obniżoną temperaturę ciała. Inne objawy także są niepokojące — oświadcza.

— To znaczy?

— Podejrzewam zaburzenia akcji serca.

— Nie! — nie udaje mi się powstrzymać krzyku, bo czuję, jak własne serce mi prawie staje.

— Wiele rzeczywiście wskazuje na zatrucie substancją nieznanego pochodzenia. Albo kilkoma substancjami jednocześnie.

Noshit, Sherlock! Tyle to i ja wiem, niestety.

— Chciałbym to sprawdzić przy użyciu odpowiedniej aparatury. A także zbadać jej krew i inne parametry — ciągnie medyk.

— Co ma pan na myśli?

— Najlepiej, gdybyśmy mogli zabrać ją do naszej kliniki na dalsze badania. Natychmiast.

Spoglądam na Blue w oczekiwaniu protestu, ale wyraźnie widać, że nie jest w najlepszej kondycji i jakby nie miała siły się odzywać. Może zresztą pokonał ją autorytet lekarza, co akurat mnie cieszy; wręcz przeciwnie niż jego słowa, bo sam się o nią bardzo martwię.

— Tak, absolutnie się zgadzam. Proszę jej jak najszybciej zrobić wszystkie konieczne badania — odpowiadam. — Niekonieczne zresztą też, musimy wiedzieć, co jest nie tak i jak temu zaradzić.

— Dokładnie — potwierdza mężczyzna i daje znać sanitariuszom, którzy mu towarzyszą. Jak rozumiem, by szykowali się do położenia chorej na noszach i przetransportowania do karetki.

Stanowczo powstrzymuję ich gestem. Nie chcę jej narażać i na ten stres, więc mówię:

— Nie ma takiej potrzeby, sam ją zaniosę.

Widzę, że medycy nie są zachwyceni, ale mam to gdzieś. I nie, nikt nie będzie dotykał bez potrzeby mojej kobiety! A najlepiej wcale. Pochylam się nad nią i nie pozwalam na dalsze dyskusje, niech spadają na drzewo.

To najpewniej złudzenie, niemożliwe, by w ciągu dwóch tygodni straciła tyle na wadze, ale kiedy biorę ją na ręce, mam wrażenie, że dziewczyna prawie nic nie waży. Jeszcze bardziej niepokoi mnie brak kontaktu z nią. Jest przytomna, ale wygląda jakby przestała zwracać uwagę na to, co się wokół i z nią samą dzieje.

Co zapewne jest bardzo złym znakiem.

Jeszcze mocniej pluję sobie w brodę, że tak późno zareagowałem. Ale nie mam pojęcia, kiedy ktoś mógł jej zrobić coś tak złego, to jest tak ją zatruć, bo uderzenie widziałem na własne oczy. Najłatwiej podać pigułkę gwałtu w napoju, a tak się składa, że obserwowałem ich stolik w klubie i jestem pewien, że nikt nic nie dolał ani nie dosypał do jej drinków.

„No chyba, że kelner przyniósł już zanieczyszczony napój z baru. Trzeba będzie sprawdzić nagrania i przesłuchać załogę Ball&Chain. Ja tego tak nie zostawię" — biję się z myślami, zrazu nie zauważając niemalże, że oto wracają stare schematy i protokoły zachowań, tak typowe dla mnie w poprzednim życiu.

One YearWhere stories live. Discover now