22. Mogła umrzeć?

1.1K 81 117
                                    

Blue zostaje w szpitalu jeszcze przez dwa tygodnie. Odwiedzam ją, codziennie z naręczem świeżych błękitnych róż, które jednak nie mogą się równać z jej urodą. Na szczęście z dnia na dzień wygląda i czuje się lepiej, co potwierdzają także lekarze oraz badania.

To znaczy... fizycznie na pewno jej się poprawia.

Tylko z tą cholerną trucizną nic się nie udaje konkretnego ustalić, bo niestety pobrane od chorej próbki substancji okazały się niewystarczające. Przede wszystkim zaś, jak tłumaczy mi doktor, jej organizm szybko ją zmetabolizował i stała się praktycznie niewykrywalna.

— Przykro mi, staraliśmy się, ale nic nie byliśmy w stanie zrobić, panie Coassino.

— Fiore — poprawiam go odruchowo, zresztą nie pierwszy raz, ale spodziewam się, że jak zwykle bezskutecznie.

Cień osoby ojca wisi nade mną nawet w szpitalu. Po prostu nikomu nie mieści się w głowie, że syn samego Vito Coassino miałby dobrowolnie nosić inne nazwisko. Bardzo się mylą oczywiście.

— A tak, panie Fiore, przepraszam.

— To co mi pan chce powiedzieć, doktorze?

— Że coraz więcej tego typu środków jest zaprojektowanych tak, aby nie można ich było wykryć w organizmie po upływie dwunastu, maksymalnie piętnastu godzin. A pacjentka dotarła do nas później.

— Szkoda.

Wyraźnie nie wie, co odpowiedzieć na moje stwierdzenie, bo przecież potoczne myślenie stawia znak równości między handlem narkotykami oraz zakazanymi substancjami a mafią i biedak zwyczajnie nie chce mi się narazić. Coś tam najwyraźniej słyszał o naszej rodzinie, ale nie wszystko i niezbyt dokładnie. Co w sumie zgodne jest z oczekiwaniami ojca, który głęboko wierzy w dyskrecję, a gdzie się da, to jeszcze lepiej w dezinformację.

Wreszcie lekarz decyduje się lekko zmienić temat:

— Istnieje natomiast opcja, że pacjentka zareagowała na którąś z podanych substancji alergicznie, stąd trwające całą noc wymioty.

— Na którąś? — podchwytuję.

— Mogło ich być więcej niż jedna. Często tak się dzieje, że sprawcy podają ofiarom mieszankę narkotyków i leków: benzodiazepiny, środki uspokajające i nasenne, znieczulające, ale również substancje psychoaktywne, te wykorzystywane nielegalnie.

Aha, no tak, przecież sam o tym czytałem: ekstazy, ketamina, kwas lizergowy (na przykład LSD) czy kanabinol, GBL i GHB. Chyba po dziadku Coassino cierpię na ostry wstręt do świństw tego rodzaju, a teraz wręcz czuję, że ich nienawidzę.

Przecież jakiś skurwiel podał je Blue! Łapię się na myśli, że nie ujdzie mu to na sucho, choćbym miał znów zmienić nazwisko! Szokujące, ale przynajmniej na ten moment bardzo prawdziwe, tak czuję.

— Zaczęła wymiotować niedługo po tym, jak zabrałem ją z klubu — przypominam sobie. — Ale wtedy myślałem, że może to przez alkohol albo mocne uderzenie, które niestety oberwała.

— To się oczywiście zdarza po wstrząśnieniu mózgu, takie wymioty, jednak sądzimy, że nie tym razem. Natomiast w przypadku pańskiej narzeczonej miało to swoje dobre strony, bo trucizna nie pozostała w organizmie panny Ayger zbyt długo.

— Czyli te wymioty ją uratowały?

— Istnieje taka możliwość. Gdyby nie one, cała sytuacja mogłaby się skończyć dla niej dużo gorzej. I dla waszego dziecka.

Ano właśnie, ten drań podał je także naszemu dziecku! A to już niewybaczalne. I to dosłownie. Moja tożsamość Santo Coassino znów gwałtownie przybiera na sile; Alexander Fiore to pacyfista, a przecież my tutaj mamy wojnę!

One YearWhere stories live. Discover now