14. Odbijany!

1.5K 90 124
                                    

Po kolacji z okazji niedoszłych zaręczyn, a jeszcze bardziej po konfrontacji z Vito, czuję, że cudem uszłam z życiem. Fajnie byłoby także czuć, że dostałam drugą szansę od losu albo coś w tym rodzaju, ale aż taką optymistką nie jestem.

Ani naiwniaczką.

Nie, to ja po prostu nieco zamieszałam i jakimś cudem wygrałam — być może — jedną partię, ale gra w istocie dopiero się zaczęła. I powiedzmy to sobie szczerze: nadal mam rok, nawet już niecały, na — jak to szło? — przywrócenie wiary w miłość młodemu Coassino.

Który tak się składa, iż uważa mnie za dziwkę. Podstępną zapewne. A sam jest chamem i palantem.

Owszem, pamiętam wątpliwości bossa co do mojego rozsądku oraz prowadzenia się, ale w tej chwili naprawdę potrzebuję mocnego resetu, zwłaszcza iż mimo braku pierścionka zaręczynowego na palcu, namiastka mojej „wolności" faktycznie się od jutra kończy, już nieodwołalnie. Skończyło się, muszę zamieszkać pod dachem rezydencji i zapewne kontynuować tresurę przyszłej żony mafii, pilnowana dwadzieścia cztery godziny na dobę.

Na razie jednak, korzystając z nieobecności przyszłego teścia i jego jedynego syna (podejrzewam, że mógł zająć moje miejsce na dywaniku u ojca), nachylam się do ucha Chiary:

— Długo tu jeszcze musimy siedzieć?

Ta oczywiście w lot łapie moją intencję i odpowiada:

— Myślę, że na dziś w zupełności wystarczy. Chyba że planujecie z Santino jeszcze jakieś atrakcje?

— Nic mi o tym nie wiadomo — prycham. — Atrakcje i ten dom to się wyklucza, nie?

— Oj, zdziwiłabyś się! — śmieje się. — Te mury widziały już niejedno!

— No to szkoda, że nie potrafią mówić...

— Bo ja wiem? Na niektóre rzeczy zdrowiej jest zapuścić zasłonę niepamięci. — Domyślam się, że być może nieświadomie lub niechcący, ale dziewczyna zdradza mi fragment swojej filozofii życiowej. Po czym dodaje beztrosko: — To co, zwijamy się?

— Jasne!

— Bar z muzyką? Klub?

— Bardzo chętnie.

— A możemy zabrać ze sobą Damiena?

Spoglądam przez pokój na wspomnianego przyjaciela domu. W sumie, czemu nie? Mój ostatni solowy wypad do klubu skończył się nieco słabo, więc może naprawdę warto zadbać o większe — i mieszane — towarzystwo.

Zwłaszcza iż chyba polubiliśmy się z tym chłopakiem, więc chętnie poznałabym go lepiej. Potrzebuję przyjaciół w tym obcym dla mnie świecie, to już ustaliśmy!

— A potrafi tańczyć? — pytam, choć podejrzewam, że decyzja już zapadła.

Chyba ściąga go moje spojrzenie, albo może śmiech Chiary, bo przeprasza kogoś, z kim właśnie rozmawia, i podchodzi do nas.

— Co wam tak wesoło, dziewczyny?

— Kombinujemy, jak by tu dalej świętować moje niedoszłe zaręczyny — informuję go, nieco bardziej beztrosko, niż się w istocie czuję.

— I ustaliłyśmy, że musisz się do nas przyłączyć! — dodaje z zadowoleniem księżniczka mafii.

— Serio, muszę?

— No tak! Blue powątpiewa, czy w ogóle umiesz tańczyć!

— Ej, no to faktycznie, jednak muszę! Udowodnię ci, że potrafię! — W tym momencie mężczyzna unosi moją dłoń i zanim mam czas zorientować się, co się dzieje, nagle zdaję sobie sprawę, iż wykonuję pełen obrót taneczny.

One YearNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ