24. Co jej zrobiłeś?

932 79 89
                                    

Dzisiaj aż zacytuję klasyka: " Źle się dzieje w państwie duńskim". 😪

Mimo wszystko bawcie się dobrze z Blue i Santino, jak długo wszyscy jesteśmy na Wattpadzie!

PS. Aha, jest jedna cudowna wiadomość: od zeszłego tygodnia przybyło nam 2,5 tysiąca wyświetleń. Dziękuję baaardzo! :*

💙💙💙

Po pierwsze: dlaczego zostałem właśnie wystawiony za drzwi? Po drugie: o czym oni tam gadają tak długo?

Siłą trzymam się z daleka od wciąż chronionych przez osiłków ojca drzwi pokoju mojej niedoszłej (jeszcze) narzeczonej, ale czuję, że jeszcze sekunda, a nie wytrzymam i wyrwę je z futryny. Niech ich razem diabli wezmą i szlag trafi, tak się nie robi!

Najpierw nie wpuściła mnie do gabinetu z tym lekarzem, teraz do swojego pokoju, no błagam! Przecież jestem ojcem jej, to jest naszego dziecka! Co Blue i Vito mają razem do załatwienia, o czym nie mogę wiedzieć?!

Zawracam na pięcie z niecierpliwej wędrówki po korytarzu, zdecydowany przerwać im to niezrozumiałe dla mnie, a bardzo niepokojące tete a tete, gdy wreszcie białe drzwi się otwierają i staje w nich dziwnie zmieniony ojciec. Przez chwilę nie mogę się zdecydować, czy powinienem skoczyć mu do gardła, czy wręcz przeciwnie: przytulić go.

A może tylko ominąć i wreszcie rozmówić się z dziewczyną.

Vito znacząco pomaga mi podjąć decyzję, bo gdy spotykamy się w pół drogi od razu czuję jego stalowy uchwyt na przedramieniu.

— Blue chce teraz odpocząć.

— Ale... Co jej zrobiłeś?

— Ja? — Rzuca mi nieco kpiące spojrzenie. — To ty jej dużo zrobiłeś i musi się teraz oswoić z tą myślą, synu.

— Bardzo śmieszne! — warczę, ale stary tylko lekko wzrusza ramionami.

— Nie poganiaj jej, Santino, dość ma wrażeń na dzisiaj.

Nie bardzo mi się to podoba ani nie tak sobie wyobrażałem moment, w którym podzielę się z Blue informacją o tym, że zostaniemy rodzicami. A biorąc pod uwagę omdlenie, w które popadła i to tak nagle, że ledwo ją zdążyłem złapać, zanim poleciała na podłogę, wiem, że dałem ciała po całości. Zaciskam więc tylko dłonie w pięści, żeby nie zrobić jeszcze jakiegoś głupstwa.

Ojciec tymczasem ciągnie:

— Zamierzam spotkać się teraz z jej lekarzem i dowiedzieć o jej stan zdrowia.

— Przecież ci mówiłem, że już jest prawie zdrowa. Ma za chwilę wyjść ze szpitala. Monitoruję to.

— Ale muszę jej zorganizować podróż samolotem i wolę się upewnić.

— Samolotem? Dokąd? To już chyba przesada...

Nie odpowiada od razu, aż wreszcie słyszę:

— Obiecałem jej.

— Lot samolotem?

— Poniekąd. Najpierw przekonajmy się, czy to w ogóle możliwe.

Ale po co, do diabła?!

♤♤♤

Zatrzymują mnie w szpitalu jeszcze na dwa niemożliwie ciągnące się dni, wypełnione testami i badaniami, a także spotkaniami z podekscytowaną jak zawsze Billy Williamson. Trochę bywa męcząca i wciąż mam jej za złe, że naskarżyła na mnie do Coassino za rzekome utrudnianie jej pracy (czytaj: niechęć do rozbuchanych, bezsensownych zakupów w najdroższych butikach znanych projektantów), ale z drugiej strony niech jej będzie, potrzebuję jakiejś fajnej garderoby na wyjazd do Jacksonville, a poprzedni zestaw udało jej się zgromadzić całkiem zgrabnie.

One YearWhere stories live. Discover now